17 20 13 7

325 51 98
                                    

-Nazywa się Isabella Powell. Jest w naszym szpitalu już od czterech lat, choć sama ma ledwo szesnaście. Trafiła tu po śmierci swojej matki. Jej ojciec, szanowany prokurator, nie mógł sobie z nią poradzić. Z dnia na dzień stała się agresywna, pyskata, biła się. Ojciec wysyłał ją do prywatnych ośrodków poprawczych, obozów. Na początku nie dawało to żadnych efektów, lecz z upływem tygodni Isabella stawała się coraz bardziej cicha, nieśmiała, wręcz aspołeczna. Myśleli, że są na dobrej drodze, że pani Powell wraca do siebie. Niestety nie. Teraz wygląda jak cień człowieka, nie odzywa się, ciągle patrzy się, nie okazuje emocji. Jest "warzywem". Próbowaliśmy wielu metod, lecz każda zawiodła. Pan jest ostatnią deską ratunku. Tylko pańska pomoc może ją jeszcze ocalić z otchłani jej zagubionej duszy.

-Spróbuję, dyrektorze. Czy może mi pan udostępnić jej karty?

Doktor obrócił się i "podjechał" na krześle do rzędów ogromnych szafek. To w nich ukryte są setki umysłów, niewiarygodne zeznania czy niezrozumiałe dla zdrowych ludzi sytuacje. Właśnie to jest fascynujące. Każdy ma inną głowę, każdy może być kimś innym, nie każdy jest w stanie to pojąć. Doktor chwilę przewracał dokumenty, aby po kilku sekundach wyjąć z nich arkusz papierów. Chwycił niewielką teczkę i wrócił do biurka.

-Proszę.- powiedział lekarz, wsadzając plik kartek do czarnej teczki i wciskając mi ją w ręce. -Tu jest wszystko, czego pan potrzebuje.

Schowałem wszystko ostrożnie do torby i podniosłem się szybko z krzesła.

-Dziękuje, panie dyrektorze. Postaram się wykorzystać wszystkie możliwości, aby uleczyć pannę Isabellę Powell. Proszę mi wierzyć, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

-Podziwiam pański optymizm, panie Thompson. Liczę na pana niezłamane słowo.- powiedział doktor z miłym uśmiechem.

Zacząłem odwracać się w kierunku drzwi. Złapałem za zimną, metalową klamkę, która poruszyła się, nie wydając nawet najmniejszego dźwięku. Przeszedłem przez drzwi i przed sekundą zanim je zamknąłem, usłyszałem zmęczony głos doktora.

-Jej nikt już nie pomoże, nawet Bóg.

* * * * * * *

-Dziękuję, kochanie.- powiedziałem do Sophie, mojej żony, gdy postawiła przede mną kubek z parującą kawą. Nic tak nie pobudza do pracy jak trochę gorącej kofeiny. Spojrzałem na nią przelotnie, uwielbiałem patrzeć na jej rumianą twarz i pyzate policzki.

-Proszę.- powiedziała, zerkając mi przez ramię.- Kolejny umysł do uwolnienia?

Lekko wzdychając popatrzyłem na kartki. Wiedziałem, że muszę je wszystkie przeczytać przed spotkaniem z pacjentką. Musiałem być zawsze w pełni przygotowany i odznaczać się profesjonalnym podejściem do potrzebującego mojej pomocy człowieka. Tym razem była nim ona.

-Tak. Nazywa się Isabella Powell. Ma szesnaście lat, choruje od pięciu. Stwierdzono u niej chorobę psychiczną, lecz nie do końca wiadomo jaką. Właściwie to według mnie pasuje do prawie wszystkich z podejrzewanych. Mało je, odzywa się, robi, porusza, pewnie i myśli. Jedynie co robi dużo, to siedzi i obserwuje stale jeden punkt, który zmienia się z dnia na dzień. Na przykład w środę patrzy w środek ramy obrazu, a w czwartek przez cały dzień obserwuje kąt łóżka. Dziwny przypadek. Raczej wszyscy chorzy psychicznie są niezrównoważeni i nieobliczalni, a jak tutaj napisali, nie ma objawów agresji ani najmniejszej nadpobudliwości.

-Widziałeś już ją?- zapytała zaciekawiona. Bardzo interesowała ją moja praca, choć sama z zawodu jest nauczycielką.

-Nie, jutro idę się z nią spotkać. Ale wiem, czego mam się spodziewać. Na każdej terapii niezależnie od osoby, miejsca czy czasu zachowuje się dziwnie, lecz zawsze tak samo. Jest bardzo przewidywalna. Siedzi i obserwuje. Ciekawe, co ma w głowie.

-Pewnie wielką pustkę.- powiedziała Sophie, czytając powierzchownie tekst.- Choć każdy ma swoje powody działania. Każde słowo, myśl, czyn ma swoją przyczynę. Cały świat ją ma. Tylko trzeba ją odkryć, czasem płacąc za to wysoką cenę.

DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz