13 7 24 30 4 30 7

186 38 58
                                    

-Koniec, panie Thompson.- usłyszałem za sobą głos dyrektora. Podniosłem się z krzesła, odstawiając je na poprzednie miejsce. Dziewczyna przez całe spotkanie nie odezwała się, nie poruszyła. Starałem się znaleźć w "rozmowie" choć najbardziej bez sensu temat, byleby ona na niego zareagowała. Nic, nawet ruchu palcem. Więc przez półtorej godziny prowadziłem bardzo interesujacy monolog o pasjach, talentach, fizyce, kotach. Spodziewałem się, że najbliższe terapie też będą tak wyglądać. Coż, nie można mieć wszystkiego od razu.

Gdy już przechodziłem przez próg, powiedziałem:

-Do zobaczenia niedługo, Bello.

Dyrektor szybko zamknął drzwi, że jakby odpowiedziała, to bym nawet jej nie usłyszał.

-Dziękuję, panu. Terapia będzie się odbywać trzy razy w tygodniu, we wtorek, czwartek i sobotę, aż do skutku. Mam nadzieję, że pan wytrzyma i się nie zrazi do mojej pacjentki. Także i już panśką zresztą. Chorzy to moi podopieczni, bardzo o nich dbam i się o nich troszczę. Proszę zrobić jak najwięcej i jak najlepiej dla Belli. Pokładam w panu moje ostatnie nadzieje.

-Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy. Do tego jestem.- powiedziałem i skierowałem się w stronę gabinetu.

* * * * * * *

-Walenty!- krzyknąłem, gdy usłyszałem szczekanie psa. Był to mój pupil rasy husky. Gdy tylko przekroczyłem próg, rzucił się na mnie z otwartym pyskiem, prawie powalając na ziemię.

-Hej, piesku! Aż tak się za mną stęskniłeś?- powiedziałem rozczulającym tonem.

-Nie tylko on.- odparła moja wychodząca z kuchni żona, która była w fartuchu i od stóp do głów w mące.

-A co to za pobojowisko? Czy tu przyszło jakieś tornado?- powiedziałem zdziwiony, gdy wszedłem do kuchni.

Pomieszczenie było białe od mąki, a długi stół był pokryty ciastem. Po podłodze turlały się wałki i foremki. W kącie stały szufelki oraz szczotki. Chyba rozegrała się tu prawdziwa bitwa.

-Z kim tak walczyłaś, królowo?- zapytałem ze śmiechem Sophie, podnosząc ją na ręce.

-Z ciastem! Jest za twarde. Chyba dodałam za mało jajek.- odpowiedziała.

-A co to za okazja, że ty robisz ciasto?- odparłem bardzo zaciekawiony. Moja żona nie znosi piec, robić tortów. Doprowadza ją to do białej gorączki. Tylko wtedy gdy wyłącznie musi i nie znajdzie innego rozwiązania jest skłonna tylko do mleka dodać jajka.

Kobieta spojrzała na mnie z satysfakcją sześciolatka, który policzył do stu.

-Dzisiaj przychodzi do nas Sarah z Danny'm oraz Jeniffer z Andy'em. Tak się cieszę! Nie byli u nas już dawno.- powiedziała moja szczęśliwa żona.

Uścisnęłem ją jeszcze mocniej, bo ja również lubiłem wizyty naszych przyjaciół.

-I właśnie z tego powodu chciałam zrobić ciasto, ale coś poszło nie tak i to ciasto nie przypomina ciasta, lecz wielką, niezidentyfikowaną masę, którą można pomyslić z lepkim mózgiem zombie.

Zaśmiałem się szczerze. Spojrzałem z czułością na Sophie, która z lekkiego wstydu i zdenerwowania zaczęła być delikatnie czerwona na policzkach. Była urocza. Pocałowałem ją czule w czoło.

-Choć, pomogę ci. Nie jeden raz zamieniłem te lepkie mózgi w całkiem przyzwoite umysły.- powiedziałem, nie mogąc przestać się uśmiechać.

* * * * * * *

Robiliśmy kolejne warstwy ciasta, świetnie się przy tym bawiąc. Teraz i ja przypominałem klej, do którego wszystko się przykleja.

-A jak tam pierwsze spotkanie?- zapytała zaciekawiona kobieta.

-Dziwne. Ani odrobinę nie przesadzili, pisząc, że ona nic nie mówi, ani się nie rusza.- odpowiedziałem.

-Naprawdę? Przez półtorej godziny nie ruszyła nawet nogą?

-Naprawdę. Ona przez cały dzień nic nie robi. Siedziała na krześle głową w dół, tak że nie widziałem jej w całości. Muszę ci się przyznać, że przypomniały mi się wtedy wszystkie horrory, jakie w życiu oglądałem. Ludzie uważają, że to hałas , bałagan jest straszny, lecz gdy znajdują się w niezmąconej ciszy i spokoju wariują. Strach wywołuje w nas dzikie emocje, a cisza - niepokój, który jest stokroć razy gorszy od bólu fizycznego. Należy bać się tego co spokojnie dziwne, a nie szaleńcze żywe.

Sophie chwilę zamyśliła się nad moimi słowami. Nie raz dawałem jej powód do rozważań.

-Prawda. Najświętsza, najczystsza prawda.

DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz