Moje ciało niekontrolowanie podskoczyło, co skutecznie obudziło mnie ze snu. Nad sobą ujrzałam niebo - chmurne, lekko mgliste niebo. Nie było widać ani jednego promienia słońca, jedynie kilka czarnych ptaków przecinały szarość chmur. Powietrze pachniało wolnością, nowością. Ścisnęłam w dłoni prześcieradło. Było inne, bardziej szorstkie. W oddali słyszałam gwar ulicy, krzyki ludzi. Z powrotem powoli zamknęłam oczy, przysłuchując się w milczeniu.
-Kretynie! Co ty robisz? Chcesz wjechać w krzaki!?- krzyczał mężczyzna. W jego głosie było słychać zirytowanie i rozdrażnienie. Był bardzo zły. Czułam jego zimne dłonie koło prawej stopy, które nerwowo kołysały moje łóżko. Prowadził mnie gdzieś.-Te kółka są zepsute i stare, a przez to się tak łatwo nie przesuwają! Nie jest tak prosto kierować!- odpowiedział mu równie podniesionym tonem drugi mężczyzna. Miał cięższy głos, bardziej donośny, przez co słyszałam, jak nawet przeklinał pod nosem na tego drugiego. Po chwili dość mocno moja głowa odbiła się o twardą poduszkę.
-Byle dowieźć ten niedorozwój do psychiatryka i dostać za to górę pieniądzy! Ja nie wytrzymam, jeśli jeszcze chwilę dłużej będę pracował w tym wariatkowie!- krzyczał głośno. Miał dość. Chciał wszytko zakończyć. Ja również. Zaczęli lekko przyspieszać kroku, lecz po chwili uderzyli kantem łóżka w jakiś pojazd, który wydał przy tym głuchy, blaszany dźwięk.
-Otwieraj szybciej, idioto!- mówił jeden z mężczyzn, nadal unosząc głos. Był już blisko wybuchu furii. Ten drugi zaczął przetrząsywać rękami kieszenie kurtki, spodni, aby w końcu z głuchym westchnieniem opadły mu wzdłuż ciała.
-Yy.. Yyy...- zaczął się jąkać niepewnie.- Zapomniałem kluczy z gabinetu.Mężczyzna szybko i nerwowo wciągnął powietrze, wydając przy tym głośny świst, niczym gotująca się w czajniku woda.
-A ja za chwilę zapomnę ze za brutalne zamordowanie ciebie mogę dostać dożywocie! Wracaj tam z powrotem po te przeklęte klucze!- wręcz wykrzyczał to mężczyzna. Usłyszałam cichy jęk przerażenia drugiego, a później szybki huk odbijania się ciężkich butów od ziemi. Za chwilę dźwięk ucichł, a mężczyzna zdenerwowany przeklinał na niego głośno. Usłyszałam, jak odchodzi od mojego łóżka i idzie do przodu pojazdu. To jest moja jedyna szansa.
Otworzyłam oczy, lekko podnosząc się do pionu. Było wcześnie rano, garstka ludzi chodziła w oddali koło ulicy. Niedaleko mnie przejażdżało kilka samochodów. Latarnie jeszcze słabym światłem oświetlały betonowe chodniki. Miasto powoli budziło się do życia.
To był impuls. Zerwałam się z łóżka, nagle odzyskując siły. Byłam niczym tytan, nic nie mogło mnie powstrzymać. Czułam, że naszła na mnie pora. Lekko odbijałam się od ziemi, brudząc błotem stopy po kostki. Niebieska koszula ciągle zaplątywała mi się w nogi. Chwiałam się, lecz nie przewracałam. Biegłam przed siebie, w stronę ciemnego lasu. Wiedziałam, że tylko w spokoju znajdę ukojenie i ucieczkę. Tylko w taki sposób jestem w stanie teraz żyć.-Ucieka!- usłyszałam głos za sobą. Był to najbardziej obrzydliwy i przyprawiający o ciarki głos, jaki kiedykowiek usłyszałam. Oni chcieli mnie z powrotem zamknąć, znowu pragnęli mnie pogrążyc w głębi szaleństwa. Żebym aż do końca życia była zamrożona niczym wieczny lodowiec. Nigdy więcej.
Biegłam niemal z nadludzką prędkością. Dzięki temu, że byłam niska i drobna, sprawnie omijałam drzewa, gałęzie. Napędzana adrenaliną, byłam niczym łania, uciekająca przed drapieżcą. Biegłam, jakby mnie gonił sam diabeł. Diabeł w ludzkiej skórze. Nie czułam zmęczenia, lecz jeszcze większą siłę. Wybiegłam z lasu na pustą przestrzeń. Nie było tu żadnych roślin, drzew. Było tam dziwnie cicho, niebezpiecznie. Czułam, jak nogi ślizgają mi się po ziemi. Usłyszałam cichy trzask dopiegajacy spod moich stóp. Szybko spojrzałam w dół. Od mojej stopy odchodziła cienka ale głęboka rysa, z której powoli wylewała się woda.
-Jezioro.- szepnęłam cicho z przerażeniem. Nie zdążyłam się nawet ruszyć, gdy straciłam grunt pod nogami. Lodowata woda po chwili zalała mi ciało. Czułam nawet, jak ostatni kosmyk włosów tonie w czerni jeziora. Momentalnie poczułam zimno, cała zesztywniałam. Chciałam krzyknąć, ale woda od razu wlała mi się do ust, dusiłam się. Ogarnęło mną przerażenie, autentyczny strach o własne życie. Przed sobą zobaczyłam twarz ojca, sytuację gdy będzie musiał rozpoznać moje zwłoki wyłowione z jeziora. Jego ból, tęsknotę i rozczarowanie. Ból bo stracił najcenniejszą pamiątkę po swojej ukochanej, tęsknotę, bo nie będzie miał żadnej bliskiej osoby, na której mu zależy i rozczarowanie bo nie wychował córki tak jak chciał, że nie zaznała smaku życia pełną piersią. Powoli traciłam świadomość. Czułam, jak odpływam. Wiedziałam, że są to ostatnie sekundy mojego życia. Wszystko nie poszło tak jak chciałam. Swoim uporem zniszczyłam życie nie tylko sobie ale i rodzinie, przyjaciołom, ojcu i... Davidowi. Tak ich chciałam wszystkich przeprosić, tak jest mi ich żal. Szlochałam w myślach. Powoli traciłam czucie w ciele. Brakło mi powietrza. To koniec. Przepraszam.
* * * * * * *
Swobodny oddech to najpiękniejsze doznanie na świecie. Po całej ziemi roznosi się upojny zapach powietrza. Nie ma nic lepszego niż wziąć spokojny, głęboki oddech, szczególnie po tym jak było się o krok od śmierci. Nawet jeśli w nosie czujesz kurz, a twoją głowę rozdzierają twoje własne krzyki to zaszczyt móc czuć ciągłe, że żyjesz. Czuć, że twoja pierś monotonnie się podnosi i opada. Widzieć, że z twoich ust unosi się biała para. Zdawać sobie sprawę, że nie umarłeś i to że wciągasz do płuc tlen jest na to wystarczającym dowodem.
Zaczynam lekko kręcić głową z bólu. Powoli zaczynają do mnie docierać głosy innych ludzi. Na początku ciche i nieśmiałe zaczynają być coraz bardziej wyraźne, głośne. Ściskam mocno zęby, czując jak napinają mi się mięśnie. Czuję przeczepionych do swojego ciała miliony kabelków, niczym jadowite pająki. Po całym moim ciele roznosi się nieprzyjemne mrowienie. Słyszę szybkie pikanie jakieś maszyny. W głowie mam tylko jedną myśl: Gdzie ja jestem?
-Przywrócony rytm serca! Mamy oddech!- krzyknęła jakąś kobieta nade mną, trzymając w rękach dwie duże metalowe maszyny. Urządzenia do przywracania bicia serca, do odzyskiwania życia. Nagle zalała mnie fala niewypowiedzianego strachu. Oddech ugrzęznął mi w gardle. Zaczęłam niekontrolowanie kaszleć. Miałam wrażenie, jakbym miała sobie wypluć wnętrzności. Jednak po chwili poczułam zaciskającą się na mojej głowie maskę tlenową. Od razu się uspokoiłam, mrużąc lekko oczy. Byłam bardzo zmęczona, wyczerpana, ciężko jest umierać.
Kobieta w czerwonym kombinezonie nachyliła się nade mną. Podniosła ostrożnie moją rękę, zaciskając na niej palec wskazujący i kciuk. Po chwili jednak ciepło się uśmiechnęła z ulgą w oczach.
-Będzie dobrze.- powiedziała w stronę mężczyzny, który spokojnie kiwnął głową. Przeszedł on koło mnie do przodu poza zasięgiem mojego wzroku. Rozejrzałam się wokoło. Wszędzie było biało, a ściany wyglądały, jakby były zrobione z plastiku. Zobaczyłam tam parę małych szafek, kilka dziwnych sprzętów, a to wszystko oświetlały podłużne lampy przy suficie. Spostrzegłam, że jestem owinięta w złotą folię, która cicho szeleściła. Leżałam na niebieskim, bardzo niewygodnym łóżku.
-Spokojnie, kochanie.- powiedziała do mnie kobieta.- Jesteś już bezpieczna, nic ci już nie grozi. Jesteśmy prawie na miejscu.
Spojrzałam w jej brązowe oczy. Patrzyła na mnie miło. Potem lekko poprawiła folię, która zsunęła się z moich ramion. Następnie zaczęła się natarczywie patrzeć na pikającą maszynę, zapisując coś w notesie. Uniosłam wzrok w górę. Właśnie dostałam drugą szansę, nową próbę życia. Zrozumiałam, że mam moc wszystko zmienić, zmienić na lepsze. Nie zamierzałam tego zmarnować.
Witam! Jak widać dodałam kolejny rozdział właściwie nowej, ale tej samej historii. Czasami nie mogłam spać w nocy i pisałam sobie ukradkiem zdanie po zdaniu kolejny rozdział. Właściwie nie wiem, czemu zaczęłam. Chyba po prostu czułam, że czegoś jeszcze brakuje w tej historii, że jeszcze jej nie skończyłam. Nie wiem, co wy o tym sądzicie? Czy w ogóle ktoś to czyta? Sądzicie, że mam pisać dalej czy dać sobie spokój i zostawić to opowiadanie takim, jakim jest teraz? Jak chcecie, to napiszcie. :)
CZYTASZ
Dusza
Mystery / Thriller-Nazywa się Isabella Powell. Jest w naszym szpitalu już od czterech lat, choć sama ma ledwo szesnaście. Trafiła tu po śmierci swojej matki. Jej ojciec, szanowany prokurator, nie mógł sobie z nią poradzić. Z dnia na dzień stała się agresywna, pyskata...