Mój własny kawałek nieba nad głową. Dwanaście gwiazd patrzy na mnie z góry, układając się w dziwny kształt. Bardziej prostokątny, po lewej lekko wygięty, z dużym wycięciem. Czuję, że chcą mi coś przekazać, coś ważnego. Lecz ja tylko mrużę oczy, przypominając sobie wszystkie możliwe konstelacje, ułożenia. Nic, to do niczego nie pasuje. Przekręciłam lekko głowę, patrząc na to pod kątem. Teraz zobaczyłam zupełnie co innego. Wystarczy tylko zmienić punkt widzenia, aby dostrzec coś więcej.
Ciągle szumi mi w uszach. Momentami, jak zamknę oczy, wydaje mi się, że jestem nad morzem. A jak znowu podniosę powieki, ujrzę otworzone wejście do namiotu z widokiem na wzburzone fale morskie. Za horyzontem zachodzące słońce będzie mi oświetlać piękny, sierpniowy wieczór. Otwieram oczy, lecz dostrzegam tylko stary, dębowy sekretarzyk, stojący w rogu pomieszczenia, ogromną szafę ze stojacym obok niej lustrem i okno, przez które do pokoju wpada książycowe światło.
Jest noc, ale nie mogę zasnąć.
Jestem pierwszy raz w tym domu. Byłam tu jako tamta dziewczyna, dawna Isabella. Tu po raz pierwszy odrobiłam lekcje, dostałam psa, pocałowałam chłopaka. Teraz przebywam tu tym samym ciałem, ale umysłem dopiero poznaje te kąty. Odwracam się na drugi bok, wyciągając rękę w kierunku szarej ściany. Gdy moje kościste palce, stykają się z nią, czuje zimno, obojętność. Ten dom nie jest moim domem, ta mała rysa nawet nie jest moja. Wszystko jest tu dla mnie obce, nieznane, pozbawione uczuć. Zamykając oczy, widzę pustkę. Nie potrafię nic sobie przypomnieć, wyobrazić. Wszystko jest dla mnie próżnią, w którą się nieprzerwanie zatapiam, już prawie po sam czubek głowy. Lecz nadal mała część mnie chcę się z niej wyrwać, znów poczuć na ciele wiatr szaleństwa, radości, po prostu życia. Juz nawet nie pamiętam, czym jest szczęście. Czy to posiadanie rodziny, mnóstwa pieniędzy, czy może stawianie kolejnego kroku? Co mam zrobić?
Wychodzę z łóżka, stąpając po granitowej podłodze. Czuje lekki chłód, ale nie zwracam na to uwagi. Chce zobaczyć nowy dzień, kolejną chwilę. Chwytam za klamkę, ale mam za mało siły, aby ją otworzyć. Bolą mnie dłonie od jej uporczywego trzymania. Powoli ogarnia mnie uczucie słabości, braku możliwości. Staram się, ale w końcu poddaję, godząc się na niepoczucie ciepła porannego słońca. Opadam na podłogę pod oknem balkonowym, opierając czoło o szybę. Jestem słaba, bezsilna, godna pożałowania. Wszystko straciło kolory, blask przygasł. Nic mnie już nie bawi, nie rozwesela. Jedyne emocje w moim ciele to niemoc, obojętność. Chcę tylko wrócić, wrócić do czegoś lepszego. Do tego, z czego byłam kiedyś dumna, przez które miałam uśmiech na twarzy. Właściwie tylko to pamiętam z tamtych czasów - pełen uczucia uśmiech. Spojrzałam spod pasm czarnych włosów na wschód słońca. Leniwie unosiło się do góry, rzucając cienie na budynki, drzewa. Budzi się nowy dzień. Dla wielu z nas jest to po prostu zwykły poranek, narzekanie na wczesne wstawanie, niedbałe śniadanie. Dla mnie tez taki był. Lecz teraz jako, że byłam zamknięta przez pięć lat w szpitalu, jest to dla mnie widok jak ze snów. Nawet te dzieła pędzla największych malarzy, nie potrafiły ukazać tak pięknego obrazu. Nowego początku. Pierwszego tchnienia. Dlaczego tak dużo mnie ominęło? Czemu nie mogłam codziennie oglądać świata? Zmrurzyłam oczy, bo słońce zaczęło mnie lekko razić. Tak bardzo chciałam wyciągnąć rękę ku niemu, poczuć jak parzy mi skórę, udowodnić sobie, że mimo tylu lat w pustce, jestem jeszcze człowiekiem. Potrafię mówić, ruszać się, czuć. Jestem w stanie żyć.
Podniosłam się wolno z podłogi. Ruszyłam przed siebie, bez celu. Lecz nagle coś mnie zatrzymało. Zobaczyłam kruchą istotę, stojącą niepewnie na bosych nogach. Stała do mnie bokiem, ubrana w długą, białą koszulę, zasłoniętą częściowo przez gęste i czarne jak smoła włosy. Jej oczy były wielkie oraz wystraszone, bała się mnie. Odwróciłam się do niej, podchodząc bliżej. Ona też szła w moją stronę, nieśmiało podnosząc na mnie wzrok. Dolna warga lekko drżała, jakby chciała coś powiedzieć. Zatrzymałam się przed nią. Ona... Nie...
CZYTASZ
Dusza
Mystery / Thriller-Nazywa się Isabella Powell. Jest w naszym szpitalu już od czterech lat, choć sama ma ledwo szesnaście. Trafiła tu po śmierci swojej matki. Jej ojciec, szanowany prokurator, nie mógł sobie z nią poradzić. Z dnia na dzień stała się agresywna, pyskata...