- Proszę zapiąć pasy, za 15 minut będziemy lądować. - usłyszałam głos stewardessy, który zbudził mnie ze snu. - Proszę się nie odpinać, aż do całkowitego zatrzymania się samolotu oraz zgaśnięcia sygnalizacji „zapiąć pasy". Mogą wystąpić małe turbulencje.
Westchnęłam głęboko, poprawiając się w fotelu, a następnie, po zapięciu pasów, zniżyłam się lekko, by zajrzeć do transportera. Na szczęście Ziva słodko spała zwinięta w kuleczkę, a jej mordkę zakrywał jej puchaty ogon. Pogłaskałam jej miękkie futerko na grzbiecie, uśmiechając się lekko.
- Jessy usiądź prosto, bo uderzysz się w głowę, jak samolot szarpnie. - przewróciłam oczami na uwagę ojca, ale jednak miał trochę racji, więc oparłam się z powrotem plecami o fotel.
✈✈✈✈✈
- Zachowuj się. - usłyszałam cichy głos pięćdziesięciolatka przy moim uchu.
- Przecież nic nie robię. - odparłam znudzonym tonem, nawet nie podnosząc na niego wzroku, który był utkwiony w słodką, biało-szarą suczkę.
- Ludzie się na ciebie patrzą, więc przestań stroić głupie miny do tego kundla.
- To nie jest kundel. - popatrzyłam na mojego ojca zdenerwowana. - Nie widzę nigdzie zakazu patrzenia się na swojego psa, więc raczej mogę to robić ile chcę.
Naszą jakże ciekawą wymianę zdań przerwała obsługa lotniska, która sprawdziła już nasze paszporty, więc mogliśmy iść po bagaże. Na walizki nie musieliśmy długo czekać, gdyż czekanie i ściągnięcie ich z taśmy zajęło nam góra dwadzieścia minut.
- Adres znasz, papiery i pieniądze masz. Więc ja idę, bo jeszcze muszę parę rzeczy załatwić, a jeszcze chce się spotkać z Y-...
- Nie musisz mi się tłumaczyć z twojego planu dnia. - przerwałam mu, przewracając oczami. - A skoro nie masz mi nic więcej do powiedzenia to ja idę.
Wyminęłam ojca, trącając go ramieniem, a następnie stąpając po ziemi, jak zawsze moim szybkim krokiem, wyciągnęłam z kieszeni słuchawki, które podłączyłam do telefonu. Włączając pierwszą lepszą piosenkę, wsiadłam do wolnej taksówki, która stała najbliżej.
- Dzień dobry. - usłyszałam miły głos pana w podeszłym wieku. - Gdzie panienkę zawieść?
Uśmiechnęłam się lekko, kładąc obok siebie moją, według mnie, małych rozmiarów walizkę, a na swoich kolanach położyłam transporter z Zivą.
- Dzień dobry. Na ten adres poproszę. - podałam mężczyźnie telefon z włączonym adresem.
🚕🚕🚕🚕🚕
- Dziękuję! - ukłoniłam się jeszcze raz staruszkowi, zamykając drzwi.
Zabrałam swoją walizkę, która stała koło mojej nogi i skierowałam się w stronę dużego budynku. Weszłam po kilku schodkach, ciągnąc za sobą walizkę, jednak zatrzymałam się, kiedy usłyszałam trzask.
- Cholera. - kucnęłam przy walizce, której zapięcie się odłamało.
Przeczesałam swoje długie włosy, szukając rozwiązania, a nadeszło ono jak grom z jasnego nieba.
- Może pomóc? - odwróciłam się w stronę melodyjnego głosu.
- Jakbyś mógł - widząc kwadratowy uśmiech u podchodzącego chłopaka, sama nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Pokaż to.
Odsunęłam się, siadając na schodach i korzystając z wolnej chwili otworzyłam przenośnik.
CZYTASZ
{Angel}Exo
FanfictionJest to zwykłe opowiadanie z Exo. Akcja dzieje się w czasie ery Monster ;D