2.

18 5 0
                                    

- Na pewno wszystko masz? - Spytała mama kiedy byłyśmy już przy szkole. Nie wysiadłam jeszcze z samochodu. Sprawdziłam, czy mam wszystko. Otworzyłam swoją czarną torbę i przejrzałam kieszenie.

- A szlag by to.. - No i nie wzięłam piórnika. A leżał przecież na biurku! Na widoku!

- Ambir.. nie tym tonem. - Mama zwróciła mi uwagę. - Czego zapomniałaś?

- Piórnika. - Westchnęłam.

- Będziesz musiała od kogoś pożyczyć potrzebne rzeczy. - Posłała mi szczery uśmiech. Mi nie było do śmiechu. Pierwszy dzień, a ja już coś zepsułam. Pięknie. - Idź już, bo się spóźnisz.

- Pa. - Rzuciłam na odchodne i zamknęłam srebrnego fiata.

Natalia odjechała, a ja stałam teraz na chodniku prowadzącym w stronę szkoły. Było to zwyczajne liceum. Drzwi wejściowe były całe przeszklone z białą klamką. nad nimi był czerwony napis Denver School. Szkoła miała trzy piętra, dwa skrzydła i wiele okien. Miała elementy pomalowane błękitną i czerwoną farbą. Z zewnątrz słyszałam gwar panujący w szkole. Wcale mi to nie pomagało.

Powoli weszłam do szkoły. Od środka wyglądała zwyczajnie. Trzy korytarze prowadzące prosto, w lewo i w prawo. Ściany były niebieskie i w każdym korytarzu były szare szafki.

Uczniowie rozmawiali i niewiele z nich zerkało w moją stronę. Dobrze, że tylko nieliczni.

Wyjęłam kluczyk i sprawdziłam numerek. 78. Przeszłam się koło szafek i szukałam swojej. W końcu znalazłam. Włożyłam kluczyk do otworu i przekręciłam. Trochę się siłowałam, ale ta głupia szafka za nic nie chciała się otworzyć. Co za ustrojstwo. Walnęłam w nią.

- To tak nie działa. - Usłyszałam lekkie rozbawienie w głosie jakiegoś ucznia. Odwróciłam się w stronę głosu i zauważyłam blondwłosego chłopaka z brązowymi oczami. Przyglądał się zaistniałej sytuacji z rozbawieniem.

- To ustrojstwo nawet nie drgnęło. - Załamałam się. Blondwłosy podszedł do szafki i szarpnął. Ona jak gdyby nic się otworzyła. Jak on to zrobił? Tylko jedno pociagnięcie jego umięśnioną ręką, a szafka sama się otworzyła. - Dzięki.

- Nie ma za co. - Posłał mi szczery uśmiech. Bez żadnego zdania był przystojny. Nawet bardzo. - Logan Martin. - Podał mi dłoń.

- Kuyambira Miles. - Ujęłam jego dłoń.

- Ciekawe imię. - Nie dziwię się jego reakcji. Moje imię wywołuje sporo kontrowersji. - Jesteś nowa? Nie przypominam sobie, abym cię tu kiedyś widział.

- Nie mylisz się. - Uśmiechnęłam się i wpakowałam książki do szafki. Zostawiłam tylko matematykę, którą miałam teraz w planach.

- No to powodzenia. - Posłał mi oczko i zniknął mi z pola widzenia.

Miło, że ktoś się ze mną przywitał. Na pewno nie zapomnę mu tego. Ciężko byłoby mi się zaklimatyzować bez czyjejś pomocy. Może Logan mógłby mi w tym pomóc.

Zadzwonił dzwonek.

Lekcję miałam w sali 25. Tylko pytanie gdzie ona była.

Na drugim piętrze - Usłyszałam czyiś głos. Rozejrzałam się. Nikogo nie było.

Czyli? - Jakaś dziewczyna zadała pytanie. Znowu się rozejrzałam. Zauważyłam dwie dziewczyny na końcu korytarza. Chwila.. jakim cudem ja je słyszałam? Były oddalone ode mnie o jakieś 40 metrów, a słyszałam je jakbym stała obok nich. Potrząsnęłam głową.

No w dwadzieścia pięć blondynko. - Powiedziała rudowłosa dziewczyna. Blondynka stojąca obok niej tylko poszła w stronę schodów.

Nie widzi mi się zapamiętywanie tego planu. Nawet pod koniec roku. - Usłyszałam cichy chichot obu dziewczyn.

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz