13. Cofamy się w przeszłość.

11 4 0
                                    

- Za ile będziemy? - Pytałam się przyjaciółki. Zmierzałyśmy właśnie do Rokoka, czyli klubu. Miałam na sobie obcisłą, czarną sukienkę, bordowe obcasy i nawet mocny makijaż. Pierwszy raz pomalowałam się bordową szminką.

- Max pięć minut. - Maya odwróciła się w moją stronę. Blondynka uśmiechnęła się ciepło i odwróciła brązowe oczy na drogę. Ubrała się w bordową sukienkę z lekko rozkloszowanym dołem i odsłoniętymi plecami, dołożyła do tego czarne szpilki i kreski na oczach. Usta miała pomalowane na matowy lekki róż, a włosy były wyprostowane. Zawsze uważałam, że Maya jest śliczna. Nie tylko śliczna, ale i wspaniała. Była moją przyjaciółką, której ufałam ze wszystkim.

Dotarłyśmy pod klub, ochroniarz wpuścił nas nie zauważając, że jesteśmy młodsze. W takim makijażu wyglądałyśmy na około dwadzieścua lat.

Ze środka Rokoka można było słyszeć głośną muzykę. Weszłyśmy nie zastanawiając się. Szczerze to pierwszy raz byłam w klubie, ale spodobało mi się od razu. Lubiłam dobrą muzykę i fajną zabawę.

Bawiłyśmy się świetnie. Wypiłam ze dwa kieliszki, niestety Maya zaszalała trochę bardziej i musiałam mieć ją na oku. W pewnym momencie zniknęła mi z pola widzenia. Zaczęłam się rozglądać, ale kiedy jej nie dostrzegłam uznałam, że muszę jej poszukać.

Chodziłam po łazienkach, korytarzach, miejscach dla vipów, ale nic. Nie było jej.

Wyszłam z klubu rozglądając się. Poszłam kawałek dalej i rozejrzałam się po jakiejś uliczce. Nie było mi dane wrócić, bo zostałam pchnięta w stronę ciemnego zakamarka.

Odwróciłam się od razu, a moje oczy zauważyły chłopaka o jasnobrązowych włosach i czarnych oczach. Był ubrany w bluzę i na pewno podpity.

- Co tu robisz maleńka? - Zza pleców chłopaka wyszedł brunet. Jego oczy były brązowe jak włosy. Obaj byli ubrani na luzaka. Nie podobało mi się to coraz bardziej.

- Na pewno nie po to, aby z wami rozmawiać. - Powiedziałam oschle. Nie zamierzałam tutaj zostawać. Spróbowałam jakoś ominąć dwóch typów, ale znowu zostałam pchnięta. Tym razem na ścianę, a jeden z chłopaków zablokował mi drogę ucieczki. Byłam w kropce.

- Nie ładnie tak unikać rozmowy maleńka. - Pogładził mnie po policzku. Obrzydziłam się tym i odsunęłam głowę. Kopnęłam go kolanem tam gdzie światło nie dochodzi i spróbowałam ominąć drugiego. Niestety. Wpadłam wprost w jego ręce. To już nie ma ratunku. - Wiesz.. chciałem być miły, ale teraz to już przesadziłaś maleńka.

- Nie nazywaj mnie tak. - Prychnęłam. Chłopak podniósł się z ziemi i do mnie podszedł.

- Będę cię nazywał jak chce maleńka. - Spoliczkował mnie. Policzek tak mocno mnie zapiekł, że musiałam się go złapać. Patrzyłam na mojego oprawcę. Dlaczego oni mi to robią?

- Czego chcecie? - Spytałam pełna nadziei. Może nie chcą mnie wykorzystać.. nikłe szanse.

- Oj nie dramatyzuj maleńka. Tylko się zabawić. - Posłał mi ochydny uśmiech. Zabawić tak? A jeśli ja nie chcę? Zaczęłam się wierzgać i wyrywać. Nie chciałam! Nie mogłam tak po prostu się poddać! Kopałam drugiego po stopach. Ten ani drgnął, jakby był ze stali.

- Puśćcie mnie! - Krzyczałam załamanym głosem. Tylko znowu dostałam po twarzy. Łzy naleciały mi do oczu. Nie miałam dokąd uciec. Nie miałam jak się wydostać. Nie mogłam nic zrobić. Zaczęłam płakać.

- Nie mamy takiego zamiaru maleńka. - Podszedł do mnie chłopak z czarnymi oczami. Spróbowałam go uderzyć, aby się nie zbliżał, ale złapał moją dłoń w idealnym momencie wykrzywiając i powodując ból. Pisknęłam lekko. To naprawdę bardzo bolało. Tak samo jak to co zamierzali mi zrobić. Nie chcę być zabawką. Nie chcę, aby mnie wykorzystali.

- Proszę.. - Łzy znowu zaczęły płynąć. Po co tu w ogóle przyszłam? Mogłam siedzieć w domu z Mayą i oglądać filmy. Ja głupia wpadłam na pomysł wyjścia do klubu. Wszystko moja wina. Teraz zostanę wykorzystana. Dlaczego?!

Poczułam kolejne szarpnięcie i z impetem uderzyłam plecami w ścianę. Poczułam przeszywający ból w kręgosłupie. Jęknęłam przez spowodowaną krzywdę. Wierzgałam się jak mogłam, ale silne ręce mojego oprawcy mi to uniemożliwiały. Zerwał kawałek mojej sukienki. Miałam na sobie rajstopy, które zostały czymś przecięte. Krzyczałam, ale gdy tylko oprawca słyszał mój krzyk, obrywałam w twarz, albo w brzuch. Zaczął rozsuwać spodnie. Gdy tylko to zobaczyłam nie mogłam powstrzymać łez. Dobrze wiedziałam jak to się skończy. Zostanę zgwałcona i porzucona przez obojga z nich. Wykorzystana. Pozbawiona jakiejkolwiek nadziei na zmienienie biegu czasu. Gwałciciel był silniejszy. Nie miałam szans. Zostałam pozbawiona dolnej bielizny. Płakałam i gdy tylko poczułam usta chłopaka na swoich od razu go ugryzłam.

- Zostaw mnie! - Krzyknęłam już ostatni raz, gdyż jego dłoń zasłoniła moje usta. Nie miałam już jak się uratować. Przyszpilona do ściany, unieruchomiona i z zatkanymi ustami. To był mój koniec. Dobrze o tym wiedziałam, jednak nie mogłam tak żyć. Nie mogłam po prostu pozwolić na to, aby ten ochydny koleś mnie wykorzystał. Próbowałam wszystkiego. Kopałam, biłam, gryzłam, popychałam. Nic.

Wszystko było do kitu. Moje życie. Moja samoocena. Cała byłam do kitu i jestem.

***
- No no.. niezła. - Zaśmiał się w stronę towarzysza. Jak mógł?! Płakałam tuląc się do ściany. Pozbawili mnie z dziewictwa. Nie mogłam nic zrobić. Byłam zgwałcona w brutalny sposób. Poobijana, pobita i wykorzystana. Łzy cisnęły mi się w oczy. Łkałam cicho przytulając ścianę, jakby miała mnie w tej chwili ochronić.

- Zwijamy się.. ktoś idzie. - Towarzysz złapał mojego oprawcę i zniknęli.

Zostałam sama. Z poprutą sukienką. bez majtek, butów i jakiejkolwiek własnej wartości. Nie miałam po co rzyć. Jak mogli to zrobić? Jak można w taki sposób kogoś wykorzystać?

- O no tutaj jesteś. - Usłyszałam rozbawiony głos Mayi za plecami. - Co za noc. Wiesz z kim rozmawiałam? - Nie odpowiadałam jej. Ocierałam łzy nawet się nie odwracając. Nie miałam siły cokolwiek powiedzieć. Chciałabym, aby po prostu to się skończyło, aby ta cała sytuacja nie miała miejsca. - Kuyambira? Hej.. wszystko dobrze? - Podeszła do mnie bliżej i zauważyła mój stan. Rozmazany makijaż, pokołtunione włosy, porozrywane ubranie i siniaki. - O mój boże. Kuyambira co się stało?! - Podbiegła do mnie oglądając mnie. Była pijana, można było zauważyć to po głosie i sposobie jakim mnie oglądała. Wyjęła szybko telefon i wybrała do kogoś numer.

Wymieniła z kimś kilka zdań, które mnie nie interesowały. W tym momencie miałam wszystko gdzieś. Chciałabym się zatopić sama w sobie. Nie mam już siły żyć. Nic nie ma sensu. Wszystko mnie bolało. Poczułam okropny ból w brzuchu. Potem zrobiło mi się niedobrze. Wyplułam krew, która zostawiła w moich ustach metaliczny posmak. Trzymałam się za brzuch co i tak nic nie dawało.

- Twój tata już jedzie.. wszystko będzie dobrze.. - Jakby tylko była to prawda. Nic nie będzie dobrze. Nic nie będzie takie samo. Wszystko się zmieni. Maya przytuliła mnie, ale od razu się odsunęłam. Nie komentowała tego. Nie chcę, aby ktoś się do mnie zbliżał. Brzydzę się samą sobą. Jak mogłam do tego dopuścić? Znowu zaczęłam cicho łkać przytulając się do zimnej ściany. Pewnie wyglądałam okropnie co teraz nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia.

Po jakimś czasie usłyszałm pisk opon i otwieranie się drzwi. Nie byłam w stanie niczego ujrzeć, bo łzy zamazywały mi obraz. Poczułam jak zostaje opatulona kocem. Potem ktoś mnie podnosi. Poczułam perfumy taty. Nie siłowałam się. Miałam dość. Byłam wykończona i obolała, co dało się zauważyć po moich stęknięciach przy dotykaniu mnie.

- Boże.. moja mała córeczka. - Słyszałam jak mój tata cicho łka. Widziałam pojedyncze łzy spływające po jego policzkach.

Wsiedliśmy do samochodu. Gabriel położył mnie na tylnim siedzeniu. Ruszył wioząc mnie do szpitala wraz z Mayą na siedzeniu pasażera.

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz