7.

9 5 0
                                    

Była dopiero 16, więc miałam dużo czasu. W końcu jest niedziela. Postanowiłam spędzić aktywnie czas co w moim przypadku było nielada wyczynem. Jakoś sama nigdy nie umiałam się zmotywować. Teraz miałam nieodpartą ochotę wyżyć się na sobie w sposób fizyczny. Jak postanowiłam tak zrobiłam.

Ubrałam się w czarne legginsy i szarą bluzkę na krótki rękawek. Była trochę przyduża, więc nadawała się idealnie. Założyłam do tego jeszcze czarno białe roshe runy i mogłam wyjść.

Mój tata uciął sobie drzemkę w sypialni, więc nawet się z nim nie żegnałam, aby nie przerywać spokojnego snu.

Wyszłam z domu robiąc sobie wysoką kitkę. Teraz moje kolorowe oczy były bardzo widoczne. Kiedy miałam rozpuszczone włosy to nie rzucaja się tak na widok jak kiedy mam związane je w kucyka.

Zaczęłam biec. Najpierw przebiegłam jakiś kawałek truchtem, ale odkąd jestem wilczycą to trudno się przemęczyć. Postanowiłam przyspieszyć biegu. Zaczęłam biec szybciej, a nogi niosły mnie daleko w las. Nie zważałam na to, że przebiegam przez jakieś chaszcze i krzaki. Nawet na to, że wbiegam w drzewa robiąc ranki na skórze. Czułam, że gdzies muszę iść.

Nie minęła chwila, a poczułam czyjąś obecność. Ktoś był jakiś kawałek stąd. Przyłożyłam rękę do gruntu i nasłuchiwalam kroków. Była to jedna osoba i biegła naprawdę szybko. Wyostrzone zmysły jednak czasami się przydawały. Albo zacznę biec teraz, albo nie będę miała szans na ucieczkę, bo ktoś biegł właśnie w moim kierunku. Zerwałam się z ziemi i poczęłam ucieczkę. Byłam w szoku tego, że przez adrenalinę, która teraz płynęła w moich żyłach potrafiłam biegać nienaturalnie szybko. Pewnie normalni ludzie nie zauważyliby nawet tego jak przebiegam obok nich. Sama ledwo zauważałam otaczające mnie zarośla. Jednak to się teraz nie liczyło. Instynkt podpowiadał mi, że powinnam uciekać, ale jakiś pierdolnięty wewnętrzny wilk postanowił zawracać mi tyłek pierdołami.

~ No i po co kretynko uciekasz? Myślisz, że cie zaraz ktoś zabije? ~ Nie odzywaj się. Nadal cię nie lubię.

~ Więc można stwierdzić, że nie lubisz cząstki siebie. Z resztą i tak nie unikniesz przeznaczeniu. ~ Przezna.. czekaj co?! Jakie przeznaczenie?!

Zatrzymałam się w jednym momencie i stanęłam jakbym zobaczyła ducha. W tym czasie nie interesował mnie intruz biegnący w moją stronę.

~ Mało ci informacji? Jeszcze to chcesz wiedzieć? ~ Blanka! Jakie przeznaczenie?

~ Od kiedy to my jesteśmy na "ty"? ~ Nie zachowuj się jak dziecko. Mów o co chodzi.

~ Już nie uciekamy? Ciekawy zwrot akcji. Wilczek zabłądził, czy skazał się na przeznaczenie specjalnie? ~ Nie zmieniaj tematu. Jakie przeznaczenie? Powiedz mi.

~ Dobrze.. ale.. powiedz "proszę Blaneczko". ~ No ty chyba sobie..

~ Nie, nie żartuję. ~ Yhrrr.. proszę Blaneczko. Powiedz mi.

~ No dobra. Dam ci podpowiedź. Znajdź znaczenie słowa "mate". ~ Co? Chwila! Gdzie mam to znaleźć?!

Blanka! Czekaj!

Nie usłyszałam jej już ponownie. Mate.. mate.. co to za badziewie?

Moje rozmyślania przerwało przygwożdżenie mnie do szerokiego drzewa. Stałam pomiędzy rękoma szarookiego chłopaka, który wpatrywał się we mnie jak w obrazek i opierał o drzewo za mną. Nawet nie ważyłam się drgnąć. Nie wiedziałam do czego jest zdolny. Wzięłam płytki wdech i odwróciłam wzrok z jego bordowej bluzki na widok po lewo. Mogłabym patrzeć gdziekolwiek tylko nie na jego przeszywające mnie spojrzenie. Dlaczego to jest takie uciążliwe?! Mam wrażenie, że on zna mnie najlepiej, mam wrażenie, że wie o mnie więcej niż ja sama, mam wrażenie, że nie jest mi obojętny. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt.. że ja go wcale nie znam! Widziałam go może kilka razy. Na boisku szkolnym i na korytarzach. Ostatni raz widziałam go wczoraj. W tym lesie. Nie zamierzałam z nim utrzymywać kontaktu wzrokowego. Po prostu, bałam się, że zatopię się w jego cudownych szarych tęczówkach.

- Spójrz na mnie. - Powiedział delikatnym tonem głosu. Był taki aksamitny. Mogłabym go słuchać cały czas. Boże! Dlaczego?! Co się dzieje? Ja nie chce tak myśleć, ani czuć. Nie odwrócę się. - Spójrz mi w oczy. - Nadal jego głos był łagodny. Wachałam się czy nie ulec, ale ten liść leżący niedaleko mojej lewej stopy wydał się w tym momencie nadwyraz interesujący. - Kuyambiro. Nie ignoruj mnie. - Teraz jego głos wyrażał wyższość. Nie umiałam się sprzeciwić. Czułam się przy nim taka bezbronna. To uczucie mnie dobijało.

Odwróciłam się i wtedy napotkałam to spojrzenie. Ta twarz. Te przystojne rysy twarzy. Ostra szczęka, równy nos, delikatne i malinowe usta, aż prosiły się o pocałunek. Oczy szare jak burzowe chmury, zawarte w nich było jego całe życie, ciekawe historie, którymi mógłby dzielić się tylko ze mną. Gęste brwi wyrażające zaciekawienie moją osobą. Włosy porozrzucane w nieładzie błagały o głaskanie. Ciało umięsnione mogło ochronić nawet najmniejsza istotkę na tej ziemi. Właśnie teraz tak się czułam. Nie mogłam tak się czuć. Nie mogłam. To dobijające. Czuję się jak owca w objęciach lwa. Niby zdobycz, ale najcenniejszy skarb. Wiedziałam, że mogę mu powierzyć całą siebie, wszystkie sekrety, każdy dzień, każdą sekundę.

Jasper przybliżył się do mnie jeszcze bliżej. Ta bliskość napawała mnie pragnieniem. Chciałam, aby był bliżej, a jednocześnie chciałam go odtrącić przez to, że był taki pochopny, przez to, że praktycznie go nie znałam, przez to, że nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać, ale moje ciało ufało mu bezgranicznie.

Jego malinowe usta musnęły moje wargi, by potem całować je namiętnie. Woń lasu tylko bardziej umilała jego zapach. Mogłabym czuć go cały czas, a wciąż byłoby mi mało. Był dla mnie jak narkotyk. Chciałam, aby był tylko mój. Błądziłam dłońmi po jego włosach, a jego ręce rytmicznie przesuwały się po mojej talii. To dawało mi taką przyjemność. Nigdy się tak nie czułam. Momentalnie zapomniałam o otaczającym mnie świecie. O problemach.

Chwilę potem ocknęłam się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chwilę potem ocknęłam się. Co tu się dzieje?! Odepchnęłam od siebie chłopaka i patrzyłam na niego wrogim spojrzeniem. Co się ze mną działo?! Ja wcale nie chce! Ja nie chce tego! Nie! Dlaczego to musi się dziać? Powinno być na to normalne wyjaśnienie.

- Co ty wyprawiasz?! - Krzyknęłam w jego stronę. Teraz byłam wściekła. Nawet jeśli coś do niego czułam. Nie mogłam tak z tym żyć. To uczucie towarzyszące, każda jego obecność, jego zapach. To mnie przytłaczało. Miałam ochotę uciec, ale nie mogłam stchórzyć. Musiałam być silna.

- Nie mogłem się powstrzymać.. - Patrzył na mnie przybitym wzrokiem. Chciałabym go zabić, a potem płakać nad tym co zrobiłam i całować jego całe ciało. Nie wiem co się ze mną dzieje.

- Jak to nie mogłeś? - Wyczekiwałam jego odpowiedzi. Mój głos się załamywał. Nigdy nie byłam twarda. W tym przypadku też nic się nie zmieniło.

- Sam twój zapach doprowadza mnie do szaleństwa.. wiem czemu.. - Odwrócił wzrok.

- Słucham?

- Więzy mate.. - Spojrzał w moje pozłocone oczy od zdenerwowania. O czym on gadał. Co to jest?!

- Że co do cholery?!

Hehe ciekawe co będzie dalej.. wyczekujcie! Czego nowego dowie się Kuyambira?

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz