3.

17 4 0
                                    

Leżałam po całym tygodniu w mojej liliowej pościeli. Było pewnie koło dziesiątej. Zamierzałam wylegiwać się aż do dwunastej. Przewróciłam się na drugi bok. Niestety ktoś koniecznie chciał coś ode mnie. Usłyszałam pukanie w okno. Rzucają czymś, czy co?

Zwlokłam się z łóżka i przetarłam oczy. Stanęłam na mięciutkim, czarnym dywanie i odsłoniłam rolety. Potem szare firanki. Zauważyłam pod balkonem blond czuprynę. Logan. Serce mi się ucieszyło i przyspieszyło tempo. Zawsze gdy go widzę tak się dzieje, a ostatnio coraz częściej zdarza mu się tu przychodzić. Rodzice go polubili. Uśmiechnęłam się i podeszłam do balkonu.

- Kto śpi ten już wstał! - Krzyknął w moją stronę, gdy otworzyłam balkon. Była dzisiaj cudowna pogoda. Świeciło słońce, ale nie było duszno. Świeżo i ciepło.

- Kto budzi kobietę ten obrywa! - Rzuciłam kamyk leżący na balkonie w niego. Ten zwinnie go złapał. Był ubrany w ciemno zieloną koszulkę na krótki rękawek, dżinsowe krótkie spodenki i Czarne nike'i. Uśmiechał się do mnie. - Poczekaj chwilę, zaraz zejdę.

Weszłam do pokoju i migusiem się ubrałam. Założyłam czarne krótkie spodenki z wysokim stanem i biały top. Umyłam szybko zęby i rozczesałam włosy. Założyłam srebrny zegarek na lewy nadgarstek i zeszłam na dół.

- A gdzie idzie nasza czarna mamba? - Spytał mój tata, robiąc tosty.

- Ide z Loganem na dwór. - Założyłam białe conversy.

- No to miłej zabawy. - Uśmiechnął się i rzucił w moją stronę tosta. Złapałam go i ugryzłam.

- Dzięki. - Powiedziałam przełykając jedzenie i wychodząc z domu.

Rozejrzałam się i zauważyłam Logana stojącego u progu lasu. Pobiegłam w jego stronę.

Dokończylam jeść tosta i posłałam mu uśmiech.

- Dokąd idziemy? - Spytałam ciekawa jak dziecko. On tylko się uśmiechnął ukazując białe jak śnieg zęby i urocze dołeczki. Podrapał się po karku i spojrzał w moje oczy.

- Zobaczysz. - Puścił mi oczko i ruszył w stronę lasu.

Chwilę stałam, ale potem ruszyłam za nim.

Podziwiałam las z uśmiechem i zaciekawieniem. Mój wzrok wyłapywał nawet najmniejsze krople wody znajdujące się na liściach. Każdego motyla w zasięgu mojego wzroku, każde zwierzątko pełzające i poruszające się po ziemi. Promienie słoneczne przenikały przez gęste korony drzew tworząc malowniczy krajobraz.

Wchłaniałam świeżą i wilgotną woń leśnego powietrza i cieszyłam się z życia. W lesie czułam się inaczej. Jakby to był mój dom. Jakbym mogła tam siedzieć i nie wracać. Tylko tutaj mogłam myśleć. Tylko tutaj podziwiałam życie. Każde, nawet najmniejsze istnienie napawało mnie radością.

Zerkałam co jakis czas na blond czuprynę Logana. Jego włosy połyskiwały złotem w promieniach słonecznych. Jego mięśnie były widocznie zarysowane przez koszulę. Poruszał się zgrabnie i z gracją. Był naprawdę wspaniały. Gdyby nie on to pewnie czułabym się tutaj jak wyrzutek. Polubiłam go. Był jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać na wszysykie tematy.. no pomijając te kobiece. Ale plotkowanie, problemy i wiele innych było u nas na porządku dziennym. Może i zaczynał mi się podobać.

Za każdym razem gdy go widziałam, serce mi przyspieszało i cieszylam się w duszy, że go mam. Może to za wcześnie na większe relacje, ale nic nie jest skreślone na przyszłość.

Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam jak się zatrzymał. Z impetem wpadłam w jego plecy.

- To teraz mogę mówić, że na mnie lecisz co? - Zaśmiał się, a jego dołeczki znowu mi się pokazały.

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz