4.

16 6 2
                                    

- Możesz się w końcu postarać? - Kolejny raz Logan usiłował nauczyć mnie tego głupiego kopu ze śrubą w powietrzu. Cholerny skok. Po co ja się na to pisałam?

- Ja już nie daje rady.. - Powiedziałam zdyszana. Zrobiłam już chyba ze sto powtórzeń tego głupiego skoku. Niech sam to robi. Ja rezygnuje. Po co mi to do życia?

- Zamknij się i rusz tyłek. - Yyyhhhh! Boże jakie to irytujące.

Stanęłam w wyznaczonym miejscu. Udeptałam pod sobą trawę i kilka liści. Ustawiłam się do biegu. Byłam taka wnerwiona na Logana, że mogłabym go teraz rozszarpać. Yyrrhhh! Warknęłam w stronę blondwłosego. On udał, że tego nie słyszał. Wzięłem rozbieg i skoczyłam w połowie drogi. Byłam taka wnerwiona. Boże niech on przestanie się tak rządzić! Co on sobie myśli?! Że jest jakimś kung fu ninja i może sobie mną pomiatać i kazać ćwiczyć?!

Wykonałam śrubę w powietrzu pod idealnym kontem. Nawet nie myślałam co robię. Pochłonęło mnie to. Kop wykonałam w odpowiednim momencie kończąc z ugiętymi nogami, rękoma zaciśniętymi w pięści na wysokości szczęki i rozkrokiem z jedną nogą z tyłu.

Usłyszałam brawa.

- No nareszcie! Myślałem, że się nie doczekam. - Posłał mi usmiech. Ja miałam ochotę wybić mu te białe ząbki.

- Nie wnerwiaj mnie! - Wydałam jęk niezadowolenia i posłałam mu mordercze spojrzenie.

- No tak.. zapomniałem.. za trzy dni pełnia. - Podrapał się po karku. Na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek. Ubrany był w granatowy t-shirt i szare dresy. - Może jestem dla ciebie za ostry..

- Już myślałam, że nie zauważysz.. - Pokazałam mu język. Walnęłam pięścią w drzewo. Pojawiło się małe wgięcie. Najchętniej to teraz wyrwałabym to drzewo z korzeniami. Boże mam ochotę wszystkich pozabijać. Co za okropne uczucie. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję. - Po co to wszystko? - Spytałam odwracając wzrok od pnia i wlepiając go w Logana. Na tle lasu wyglądał jeszcze przystojniej. Miałam ochotę najpierw go pobić, a potem wycałować jego śliczną buzię.. boże! co się ze mną dzieje?! To chyba przez tą pełnię. Czuję się jakbym dostała okresu, ale ze zdziesiątkowanymi objawami depresji.

~ Masz chcice. ~ Ktoś się zaśmiał. Rozejrzałam się. Co się dzieje? ~ To przez pełnię. ~ Usłyszałam w głowie jakiś głos. Co to jest do cholery?

~ A no właśnie.. zapomniałabym.. jestem twoim wewnętrznym wilkiem. ~ Że co proszę? To jakieś jaja? Kim ty jesteś?!

~ Nazywaj mnie Blanka. ~ A na co mi jesteś potrzebna?

~ Jestem tak jakby twoim wewnętrznym odzwierciedleniem. Tylko od strony wilka. Tak jakby.. tobą od innej strony, duchowym przewodnikiem z tobą powiązanym. Czuję i słyszę to co ty. Czasami mogę ci pomóc. ~ Ciekawe kiedy Logan chciał mi to powiedzieć. Wywalaj z mojej głowy! To nie twoje miejsce!

Później nic nie słyszałam. Ciekawe co mój towarzysz ma mi do powiedzenia.

- Masz mi coś do wyjaśnienia? - Spytałam kopiąc liscie i patrząc na blondyna.

- Słucham? - Otworzył szeroko oczy nie wiedząc co mam na myśli.

- Nie pominąłeś przypadkiem ważnej kwestii co do.. - Zastanawiałam się chwilę. Nie przywykłam jeszcze do tego słowa. -..mojego wilkołactwa?

- A chcesz wiedzieć coś konkretnego? - On kompletnie nie wie o co chodzi! Ja tu zwariuję!

- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć o tym pieprzonym głosie we łbie?! - Wyrzuciłam to z siebie. Jednak mój wybuch tylko zagęścił atmosferę. Przynajmniej z mojej perspektywy.

- Aaaa.. toooo.. - Uśmiechnął się podle. No jak on może?! Ja tu wychodzę z siebie! - A co? Już cie wnerwia?

- Na co mi jakiś głupi głosik w głowie? - Spytałam ze zrezygnowaniem. Gotowało się we mnie. Poczułam ból dłoni. Poczułam zapach krwi. Mojej krwi.

Spojrzałam na ręce. Pazury mi się wysunęły. Zawsze bolało i zawsze leciała krew. Nie mogłam teraz się przemienić. Jeszcze nie czas. Nie chce tego.. chce to odwlec jak najpóźniej. Tylki nie teraz. Wdech i wydech. Wdech i wydech. To nie pomaga! Gorąco mi. Boże! Umre tu! Minęły trzy tygodnie od tego jak się dowiedziałam. Nie mogłam teraz się przemienić. Nie teraz! Za trzy dni. Wytrzymam. To tylko trzy dni!

~ Zamknij jape i sie ogarnij. ~ Sama sie ogarnij! Ponoć to ty jesteś wilkiem we mnie. Zastopuj to!

Jezuuu.. tylko tej Blanki brakowało.

~ Oj słońce.. to tak nie działa. Moge ci najwyżej pomagać radami i mówić co jest potrzebne twojej wilczej naturze. ~ Mówiłam ci, abyś wywalała! Nie chce cie tutaj. Wyjdź z mojej głowy!

~ Jesteś na mnie skazana. Przyzwyczaisz się. ~ No ja pitole. Zabijcie mnie.

Poczułam, że robi mi się gorąco. Łapczywie brałam wdechy i starałam się uspokoić. Moje szpony nawet nie drgnęły. Logan przyglądał mi się przestraszony. Miałam wrażenie, że bał się bardziej niż ja.

Upadłam na kolana. Palący ból w całym ciele. Jakby mnie rozsadzało od środka. Ja nie dam rady. Umre. Nie wytrzymam tego.

Poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Nie miałam siły, aby się obrócić.

Ból nagle minął. Jakby go wcześniej nie było. Nie wiedziałam co się dzieje. Mogłabym trwać w tym uścisku wieki. Nie wiem dlaczego był taki przyjemny. Czyjeś silne ramiona trzymały mnie jakby to miało mnie uratować przed śmiercią. Może to i była prawda.

Uspokoiłam się. Wzięłam głęboki wdech. Pazury zniknęły, uczucie gorąca i rozrywający ból też.

Odwróciłam się. Stałam jak wyryta. Co się właściwie stało?! Kim jest ten koleś?

Przede mną stał brązowowłosy chłopak z szarymi oczami. Jego rysy twarzy, każdy rumieniec był taki wspaniały. Na boisku nie miałam okazji mu się przyjrzeć. Teraz mam i stwierdzam, że jest najprzystojniejszym chłopakiem jakiego widziałam. Włosy ułożone niechlujnie w nieład. Lekko zaróżowione policzki, szare oczy otoczone gęstymi rzęsami wpatrywały się we mnie, kości policzkowe i szczęka były mocno zarysowane. Nie mogłam oderwać wzroku Jego cera była lekko blada. Taka idealna. I jeszcze zapach wody kolońskiej pomieszanej z wonią różnych ziół. Wdychałam to jak narkotyk. Nie wiedziałam co się dzieje.

~ To on! ~ Usłyszałam szczęśliwy głos Blanki. Jak to on? Co z nim? O co chodzi?

~ On jest nasz! Wszystko zobaczysz.. zobaczysz. ~ Jak to nasz? O co ci chodzi? Blanka! Co to znaczy?

Ona już się nie odezwała. Ja wpatrywałam się w chłopaka z numerem jeden na boisku. Każde jego nawet najmniejsze drgnięcie napawało mnie entuzjazmem. Chwila.. co?! Nie! Nie mogę się tak zachowywać! Ja go nawet nie znam.

- Kim jesteś? - Spytałam trudząc się na obojętny ton. Chyba na próżno. Jego czarna koszula lekko drgnęła pod wpływem delikatnego wiatru.

- Jasper Cromwell. - Nie podał mi dłoni. I dobrze. Nie przyjęłabym jej. - Ty jesteś Kuyambira Miles? - Przytaknęłam.

Czułam się przy nim jak bezbronne zwierze. Był kimś silnym. Nie wyglądał jak zwykły wilkołak. Miał za dużo gracji. Za dużo delikatności i rozwagi. Był kimś innym.

Nie mogłam wytrzymać jego obecności. Blokowała mnie. Jakbym mogła tylko przed nim się otworzyć. To uczucie mnie przygnębiało. Musiałam uciec stąd. Teraz. Zaraz. Już.

Zaczęłam biec. Biegłam w stronę domu. Usłyszałam za sobą nawoływanie Logana. Nie zwracałam na to uwagi. Musiałam z tamtąd uciec. Po prostu musiałam.

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz