12.

14 5 0
                                    

Kolejny raz ktoś mnie szturchał i się wiercił. Nie zamierzałem się ruszać. Chcę spać. No i znowu to łomotanie się.

- Co ty wyprawiasz? - Powiedziałem na wpół przytomny do mojej księżniczki. Ta jak gdyby nic znowu się zaczęła wić w moich ramionach.

- Próbuję.. się wydostać. - Zaczęła mnie łaskotać. O nie! Tylko nie łaskotki! Zacząłem się śmiać. Od razu ją puściłem. Mój wilczek nawet nie zamierzał przestawać tych tortur.

- Proszę.. nie. - Krzyczałem pomiędzy falami śmiechu.

- Dwadzieścia minut się siłowałam! Dwadzieścia! - Łaskotała mnie nadal. Musiałem się bronić. Złapałem ją za talię i położyłem na trawie. Leżałem nad nią z bananem na twarzy. Mój wilczek się zarumienił. Jaka ona jest cudowna. Mógłbym patrzeć na nią wieczność i nigdy by mi się to nie znudziło. Jest słodziutka.

- Teraz to już nie uciekniesz księżniczko. - Odgarnąłem jej włosy za ucho. Przybliżyłem się do niej i pocałowałem. Tego potrzebowałem najbardziej. Jej cudownych różowych warg. Jej wspaniałego, słodkiego zapachu. Cała jest jak mój osobisty narkotyk. Cała jest moja.

- To teraz możemy już wracać? - Spytała jak się od siebie oderwaliśmy.

- A czemu?

- Musze siku. - Parsknąłem śmiechem. - To nie jest śmieszne! - Wiłem się po trawie. Nie umiałem się po prostu powstrzymać. Ta kobieta mnie rozbraja. Jest po prostu niemożliwa.

- Wręcz przeciwnie.. - Lekko się uspokoiłem i usiadłem na przeciwko mojej mate. - To jest aż bardzo zabawne. - Posłała mi mordercze spojrzenie i wstała. Kierowała się w stronę ścieżki. - A ty dokąd?

- Do twojej willi. - Powiedziała sarkastycznie. Zaśmiałem się pod nosem.

- Idziesz w złą stronę wilczku. - Zakryłem usta, aby powstrzymać śmiech.

***
*Kuyambira*
No w końcu! Ile musiałam sie namęczyć, aby dotrzeć do tej cholernej łazienki!

Wyszłam z toalety i poszłam w stronę końca korytarza. Czułam z tamtąd zapach Jaspera, oczywiście jego tam nie było.

Otworzyłam ciemnobrązowe drzwi. Zdecydowanie był to jego pokój. Czułam tą cudowną woń mojego mate w całym pomieszczeniu. Pokój był urządzony w ciemnych kolorach. Wszystki było poukładane. Szafki pozamykane, biurko czyste, łóżko zaścielone. Różowa sukienka była ubrudzona ziemią i trawą, więc bez zastanowienia otworzyłam szafkę z ubraniami. Wyjęłam szarą bluzkę na krótki rękawek, która sięgała mi do ud i jakieś mniejsze dresy, w których zapewne nie chodził, bo na pewno byłyby za małe.

Zbiegłam na bosaka po schodach i od razu poczułam zapach tostów z serem. Ale miałam na nie ochotę.

- Podoba mi się to. - Brunet skanował mnie swoim przeszywającym spojrzeniem. Kuchnia o dziwo była urządzona w jasnej tonacji. Jasnobrązowe szafki, białe kafelki i kremowe ściany.

- Mnie też. - Podeszłam do chłopaka patrząc na to co przygotowuje. - Uuuu.. smacznie. - Zabrałam jednego tosta i spotkałam się z jego zaskoczonym spojrzeniem.

- Nie podjadaj wilczku. - Pokazał w moją stronę palcem. Uniosłam ręce poddając się. Z wampirzą szybkością znalazł się przede mną oddając mi swój pocałunek. Usmiechałam się. Kochałam jego malinowe wargi. Były takie ciepłe i takie czułe. Kochałam go całego.

Szybko wrócił do kończenia tostów i jajecznicy co spowodowało moje westchnięcie niezadowolenia z nagłego zmianu pozycji chłopaka. Chciałam, aby postał dłużej przy mnie, abym mogła cieszyć się jego ciepłem i zapachem. Niestety jedzonko samo się nie zrobi.

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz