14.

8 5 0
                                    

Przeciągnęłam się pomrukując z niezadowolenia. Wyciągnęłam telefon spod poduszki i sprawdziłam godzinę. 6:14. Odkryłam się z kołdry co poskutkowało moimi dreszczami z zimna. Postawiłam stopy na chłodnych panelach i lekko się wzdrygnęłam. Cholerne poranki. Najchętniej nie rozstawałabym się z tym cieplutkim łóżeczkiem i mięciutką kołderką. Ziewnęłam przechodząc na dywanie i wybierając ubrania z szafki. Wzięłam ze sobą czarną bieliznę w koronkę, białe skarpetki, granatowe jeansy z wysokim stanen i czarną luźną bluzkę. Ze wszystkimi rzeczami powędrowałam do łazienki.

Zdjęłam piżamę i wrzuciłam ją do kosza na brudy. Weszłam do kabiny prysznicowej i włączyłam strumień ciepłej wody. Zamruczałam, gdy moje ciało zaczęło być obmywane z nieczystości poprzedniego dnia. Umyłam się jagodowym żelem i przypadkowym szamponem. Wyszłam susząc się ręcznikiem i zakładając ubrania. Zawinęłam na głowie miętowy ręcznik i odkluczyłam drzwi. Poczułam cudowną woń ziół. Spojrzałam na swoje łóżko, na którym teraz wygodnie spoczywał Jasper z figlarnym uśmieszkiem do mnie skierowanym. Opierał wię na łokciach i lustrował mnie szarymi tęczówkami. Serce mi przyspieszyło. Zarumieniłam się i powędrowałam do toaletki przy oknie.

- Dzień dobry wilczku. - Poczułam jak w mgnieniu oka staje za mną i mnie obejmuje. Zamruczałam pod wpływem jego dotyku, a brunet lekko się zaśmiał.

- No cześć. - Odłożyłam rzeczy na toaletkę i odwróciłam się w jego stronę.

- Powiedz mi.. chciałabyś poznać moją rodzinę? - Spytał lekko zmieszany. Chyba bał się mojej odpowiedzi. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową wdychając jego cudowną woń.

- Oczywiście, że tak. - Wsłuchiwałam się w powolne bicie serca mojego przeznaczonego. Jaki on jest cudowny. Poczułam teraz zapach pyłku kwiatowego. Odwróciłam się w stronę okna i zauważyłam, że mój zwiędły bratek zaczyna ożywać. Tyle czasu się z nim męczyłam, a on teraz sam z siebie zaczyna kwitnąć. Jego fioletowe listki, aż promieniowały zdrowiem i szczęściem. Dziwne tylko, że ożywił się w ciągu kilku sekund. Czy to jest w ogóle realne?

- Ty to zrobiłaś? - Jasper nie odrywał wzroku od kwiatka. Był zaintrygowany tak samo jak ja.

- Ja.. nie wiem.. chyba tak. - Przeczesałam włosy ręką i oderwałam się od chłopaka. Dziwne. Najwidoczniej odziedziczyłam moc po mamie. Ciekawa sprawa.

- Piękne. - Odwrócił się w moją stronę i pogładził po policzku. Przymknęłam oczy. - Naprawdę aż tak na ciebie działam? - Spytał rozbawiony.

- Ej! Co ja na to poradzę? - Szturchnęłam go w ramię. On szybko przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Jak ja go kocham boże!

- W piątek mój ojciec chciałby cię poznać.. - Spoważniał odrywając się ode mnie.

- To źle? - Spytałam wyczuwając nutkę troski w jego głosie. - Coś w tym jest nie tak?

- Nie.. to znaczy.. moja rodzina jest trochę inna. - Zamyślił się. - Mogłabyś się przestraszyć.

- Czego? - Spytałam wlepiając w niego wzrok. Czego mogłabym się przestraszyć?

- Wszyscy są wampirami. - W sumie to rozważałam taką opcję, ale nie tego się bałam.

- Co jeśli mnie nie polubią? - Odwróciłam wzrok przegryzając wargę.

- Ja ci mówię, że moja rodzina to wampiry, a ty się martwisz o to, czy cię polubią? - Odwrócił moją twarz w swoim kierunku i uśmiechnął się.

- Tak. Właśnie tak. - Skrzyżowałam ręce na piersi. No bo co jak mnie nie polubią? Jak nie będą chcięli widzieć mnie z Jasperem? Chyba się załamię.

- Jestem pewien, że cię polubią. Mój ojciec jest wyrozumiały w stosunku do innych ras dlatego też nadal mam z nim kontakt. Gorzej z moim rodzeństwem, a przede wszystkim z Alissą. - Zacisnął usta w wąską linię.

- A coś jest z nią nie tak? - Spytałam zaciekawiona i jednocześnie przestraszona odrzuceniem ze strony jego rodziny. Zależało mi na tym, aby poznali mnie od najlepszej strony i polubili.

- Ym.. no nie przepada za innymi rasami. Mnie ledwo znosi. - Trochę posmutniał, ale w bardzo małym stopniu.

- Czemu?

- Kiedyś miała styczność z wilkami, co skończyło się bardzo źle. - Pomyślał chwilę. - Ale nie rozmawiajmy teraz o tym. - Odkarnął pasemko moich włosów, które wyleciało spod ręcznika.

- A co z tobą? - Ciekawiła mnie bardzo jedna sprawa.

- Co ze mną? - Zrobił zdziwioną minę.

- Jak ty stałeś się półwilkołakiem? - Totalnie wypadł z tropu. Nie spodziewał się takiego pytania. Ja musiałam je w końcu zadać. Ciekawość nie dawała mi spokoju.

- Jakiś czas temu nasza rodzina wpadła w konflikt z jednym ze stad w Połnocnej Ameryce. Ja byłem na tyle głupi, że się w to wciągnąłem i bez zgody ojca poszedłem rozwiązać konflikt. Nie byłem nawet dobrze wyszkolony. Spotkałem się tylko z tym, że przegrałem walkę z Alfą stada i zostałem pogryziony. Jeśli wampir chce przeżyć ugryzienie wilka to musi wypić jego krew, inaczej umiera. Ja nie dostałem krwi. Za to też nie umarłem. Nie wiem jak to możliwe. - Spojrzał się w okno z zaciekawieniem. Myślał nad czymś zawzięcie.

- Czy.. czy Alissa była ugryziona? - Spytałam, a Jasper się do mnie odwrócił.

- Przez kogoś bardzo jej bliskiego. - Posłał mi wymuszony uśmiech. Było mu przykro. widać to gołym okiem. - W porę przybył przyjaciel ojca, który dał jej swoją krew. Brakowało kilku sekund, aby umarła. - Jego mięście napięły się. Musiałam jakoś złagodzić sytuację. Zaczęłam gładzić go po ramieniu. Zaczął się rozluźniać. - Idę już. - Nachylił się do mnie i pocałował w usta. Oderwał się po chwili i nawet nie zauważyłam jak zniknął. Zrobiło mi się smutno, ale nie ze względu, że poszedł, ale ze względu na to jak zostaje odrzucany przez swoją rodzinę. Na pewno jest mu ciężko.

Wysuszyłam włosy i wzięłam plecak na dół. Przywitałam się z tatą, który dzisiaj miał wolne i zrobiłam sobie śniadanie.

- Ambir.. - Gabriel chciał zwrócić moją uwagę.

- Tak? - Spytałam biorąc do ust kawałek kanapki z szynką.

- Zauważyłaś może coś.. - Próbował znaleźć odpowiednie słowo. -..nowego?

- W jakim sensie? - Rozsiadłam się wygodnie dokańczając kanapkę. Błękitne oczy mojego taty wpatrywały się we mnie z uwagą.

- W sensie darów. - Od razu przypomniała mi się scena z bratkiem, ale postanowiłam pominąć kilka szczegółów.

- Mój bratek.. tak jakby rozkwitnął w ciągu sekundy. - Mój ojciec widocznie się zamyślił, ale cieszył się z tego, że mam dar.

- Wiesz.. pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę? - Trudno byłoby zapomnieć. Kiwnęłam potwierdzająco głową. - Kiedy przesuwałaś dłonią po poręczy pokrył ją szron i ciernie. - Teraz był bardzo poważny. Jak to szron? Nie można mieć darów pochodzących od dwóch żywiołów.

- Jak to szron? Przecież to niemożliwe..

- Najwidoczniej jednak możliwe. Nie wiem jakim cudem. - Pogładził się po brodzie. - Nikomu spoza mnie i mamy tego nie mów. Nie wiemy co to oznacza. Ktoś może chcieć cię skrzywdzić.

- Jasper też ma nie wiedzieć?

- Jeszcze się nad tym zastanowimy. Teraz leć na autobus, bo ci odjedzie. - Spojrzał na zegarek. Od razu wstałam i poszłam założyć białe conversy.

Wzięłam plecak i pożegnałam się z tatą. Poszłam na przystanek w szybkim tempie i pojechałam w stronę szkoły.

Wilczyca: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz