Oboje byliśmy przygotowani do ataku. Nie mięliśmy pojęcia co właściwie było niedaleko nas, ale sama miałam cichą nadzieję, że to nic złego.
Dźwięk ponowił się, a ja usłyszałam ciche i mocno walące serce. Najwidoczniej ta osoba się bała. Odwróciłam się w kierunku dźwięku i nim sie obejrzałam zza gęstych krzewów wyłoniły mi się rude włosy.
- Weronika? - Spytałam niedowierzając.
Dziewczyna pokazała się w całej okazałości. Westchnęłam przeraźliwie widząc w jakim stanie wyglądała. Miała potargane włosy, rozmazany tusz, wiele zadrapań i poszarpane ubrania. Na jej lewym kolanie widziałam też trochę poważniejszą ranę, a kostka u tej samej nogi była sina i spuchnięta. Rudowłosa patrzyła na nas ledwo kontaktując.
- C-co ci się stało? - Spytałam nie potrafiąc niczego innego z siebie wydusić.
Dziewczyna zachwiała się na nogach i gdyby nie refleks mojego towarzysza, leżałaby już na ziemi z kolejną raną.
- Musimy ją zawieźć do szpitala. - Odparł.
- Nie.. proszę.. nie szpital.. ja wam.. wszystko.. wytłu.. maczę. - Odparła ledwo słyszalnie po czym musiała stracić przytomność.
- Co teraz? - Zapytałam.
- Zabierzemy ją do mnie.
~•°☆°•~
Kolejny plaster i.. gotowe!Weronika leżała jeszcze nadal nieprzytomna na kanapie w salonie Jaspera. Postanowiłam, że ja się nią zajmę, bo sama na jej miejscu wolałabym, aby opatrywała mnie kobieta. Dziewczyna nadal miała na sobie poździerane ubrania, ale przynajmniej przemyłam rany, przykleiłam plastry i obandarzowałam stłuczoną kostkę. Nadal zastanawiam się kto ją tak urządził. Jak można zrobić coś takiego? Na pewno musiała przed czymś uciekać. Albo przed kimś.
- Chcesz coś do picia? - Ciemnowłosy w sekundę pojawił się za mną, a jego ciche zapytanie muskało oddechem odsłonięty kark. Musiałam zrobić sobie kucyka, aby włosy nie przeszkadzały mi w pomocy zielonookiej. Przez moje ciało przeleciały przyjemne dreszcze.
- Wodę. - Odparłam uśmiechając się.
Chłopak w wampirzym tempie pojawił się przy ladzie i zaczął nalewać mi wody. Usłyszeliśmy ciche stęknięcie i momentalnie odwróciliśmy się w kierunku dziewczyny.
Jej oczy aż raziły przerażeniem. Nie mam pojęcia co ją tak przestraszyło, ale musiało to być naprawdę mocne.
- G-gdzie jestem? - Zapytała drżącym głosem.
- Jesteśmy teraz u Jaspera. - Podeszłam w jej kierunku siadając koło niej. - Jak się czujesz?
- N-no chyba d-dobrze. - Otworzyła szerzej oczy jakby sobie coś przypominając po czym złapała się za prawy nadgarstek i lekko syknęła, jakby coś ją zabolało. Przeoczyłam jakąś ranę?
- Podwiń rękaw. - Nakazałam dziewczynie, aby sprawdzić, czy nie ma tam czegoś poważniejszego. Zerknęła w moim kierunku, a jej oczy znowu przybrały barwę strachu. Czego ona się tak bała?
- J-ja nie wiem co to jest. T-tam ktoś był i on mnie dotknął, a wtedy t-to się pojawiło. On coś mówił, że j-ja niby nie wiem kim jestem i, i.. - Zaczęła szlochać, ale nie poddawała się z wyjaśnieniami. - On coś wtedy powiedział i wszystko zaczęło mnie boleć, j-ja się przestraszyłam i zaczęłam uciekać. On mnie gonił. Ja nie wiem czemu. - Podwinęła rękaw drżącą dłonią. Na wewnętrznej stronie nadgarstka widniał jakiś nieznany mi znak. Wyglądało jakby go ktoś wypalił. Nie widziałam co tam dokładnie jest, bo był lekko umazany krwią. Sięgnęłam po wacik i płyn dezynfekujący po czym przemyłam jej nadgarstek.
Nie miałam totalnie pojęcia co to za znak. Pierwszy raz widziałam go na oczy.
- Jasper, chodź na chwilę. - Poprosiłam chłopaka. Ten przyszedł i od razu po zobaczeniu nadgarstka Weroniki jego serce przyspieszyło. Jednak trwało to tak krótko, że było ledwo zauważalne. - Widziałeś go już kiedyś?
- Kiedyś tak. W jakiejś książce, ale to było za nim pokłóciłem się z rodzeństwem. - A więc jednak była to kłótnia. - Nie mam pewności, że wszystkie książki od tamtego czasu są na miejscu.
- Ale.. co to jest? On mi coś namalował? - Pytała niczego nieświadoma Weronika.
- Werka.. to nie jest namalowane. To jest wypalone. - Dziewczyna otworzyła szerzej oczy.
- Ale jak on to zrobił? Przecież on nawet nie miał czym tego wypalić! To jakiś wyćwiczony bandyta czy jak? - Oj a żebyś wiedziała, że na pewno nie iluzjonista.
- Pamiętasz jak wyglądał? - Spytał Jasper marszcząc brwi.
- Noo tak mniej więcej.
- Jak?
- Miał jakąś pelerynę z kapturem i wyglądał jakby urwał się z jakiegoś starożytnego przedstawienia. Twarzy nie widziałam, ale na czarnym materiale był jakiś czerwony znak wyglądający trochę jak jabłoń. Drzewo z owocami.
- Kurwa. - Zaklął pod nosem, ale tylko ja byłam w stanie usłyszeć jego cichy głos. - Jesteś pewna, że to było drzewo?
- Oczu nie straciłam. - Odparła. - Wiesz kto to? - Chłopak zbył jej pytanie i wziął mnie pod rękę prowadząc na korytarz, aby dziewczyna nas nie słyszała.
- To rada. - Odparł z powagą. Oczy prawie wyskoczyły mi z orbit.
- A-ale dlaczego szukali akurat jej? - Spytałam. Przecież wyczułabym, gdyby dziewczyna była kimś nadnaturalnym. Moje zmysły są już na tyle wykształcone, że potrafię to rozpoznać po zapachu. Od niej czułam tylko człowieka.
- Ten znak, nie był w jakiejś tam książce dla dzieci. - Odparł przyglądając się zamyślonej Weronice.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Spytałam nie odrywając wzroku od chłopaka. Coraz bardziej moje serce zaczynało łomotać.
- Znalazłem go w bestiariuszu. - Spróbowałam coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnowałam. Zatkało mnie. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. - Ona nie jest człowiekiem. Bynajmniej w połowie.
- To.. co teraz robimy?
- Muszę znaleźć ten bestiariusz i dowiemy się kim jest. - Spojrzał prosto w moje oczy.
- Musimy, Jasper. - Posłałam mu pokrzepiający uśmiech, który odwzajemnił.
Weronika niczego nie świadoma będzie się w końcu musiała dowiedzieć w jakim świecie żyje. Mam tylko nadzieję, że nie ucieknie z krzykiem na świat drąc się, że spotkała wilkołaki. Najpierw dowiemy się kim tak naprawdę jest.
CZYTASZ
Wilczyca: Początek
WerewolfKolejna przeprowadzka, czyli nowe znajomości i nowe przygody. Czy na pewno będą normalne? NIE. Kuyambira Miles to wspaniała dziewczyna, której świat wywraca się do góry nogami w jedną pełnię. Kim tak naprawdę jest? Czemu jest inna niż wszyscy wokół...