- Że co do cholery?!
- Nie wiesz? - Spytał nie odrywając wzroku z moich kolorowych tęczówek. Przeczesałam włosy ręką. Moje oczy świeciły się pewnie teraz na złoto przez moje zdenerwowanie. O czym on gadał? Jaka więź mate? Co to jest?
- Co to jest? - Powiedziałam siląc się na oschły ton. Jasper podszedł bliżej mnie i pogładził mnie dłonią po policzku. Było mi tak przyjemnie. Nie! Nie w tym momencie! Złapałam jego rękę i odsunęłam ją od siebie. Jak może to robić w takiej chwili?
- To znaczy.. to znaczy, że dwie osoby są sobie przeznaczone.. - Jego oczy stały się teraz puste jak moja głowa. W tej chwili nie myślałam o niczym. Kompletnie niczym. Byłam wmurowana. Jak to przeznaczeni?
- Co to dokładnie znaczy? - Nawet jeśli spodziewałam się odpowiedzi to błagałam w duchu, aby nie było to prawdą. Nie chciałam należeć do kogoś. Po prostu nie umiałabym tak.
- To znaczy, że dwie dusze są ze sobą powiązane. Nie mogą istnieć bez siebie. Każda ich rozłąka od bliskości daje im ból. Razem są silniejsi i szczęśliwi. Jak zakochani, ale przeznaczeni sobie odczuwają bliskość i odrzucenie jeszcze wyraźniej. - No nie.. w co ja się wplątałam? Ja nie chce! Nie chce do niego należeć!
- A jeśli nie chce?! Po co mam do ciebie należeć?! - Nie umiałabym być jego własnością. To nie jest życie! To więzienie, a ja będę niewolnicą.
- To zależy tylko od ciebie.. ja nie zamierzam cię do niczego zmuszać.. - Widać, że te słowa sprawiały mu ból. Na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek. Był w rozsypce, a ja mu tylko utrudniałam całą sprawę. W końcu tu nie chodziło tylko o mnie. On też ciepriał. Nie wiedziałam co mam zrobić. Gdyby tylko ktoś mi doradził.
- Co mam zrobić? Nawet nie wiem dokładnie kim jest mate.. - Usiadłam pod drzewem. Nie interesowało mnie teraz to, że jestem w stroju do biegania.
- Spokojnie. Wiem, że praktycznie się nie znamy, ale postaram się pomóc. - Usiadł koło mnie i patrzył pocieszająco. Jego bliskość była taka przyjemna. Nie chciałam stąd wstawać. Wiedziałam, że pozwalając mu na bycie blisko mnie, będę jego, a on mój. Będziemy na siebie skazani. Nawet to mnie nie interesowało. Nie myślałam racjonalnie. Chciałam jego bliskości. Chciałam opowiedzieć mu o sobie, o wszystkim co czuje.
- Nie wiem co mam myśleć. To wszystko mnie przerasta. - Schowałam twarz w dłonie. Poczułam na sobie silne ramiona. Nie musiałam odwracać się, aby wiedzieć, że to Jasper. Nie opierałam się.
Podniosłam wzrok i odwróciłam się w stronę bruneta. Poczułam jak gładzi mój policzek. Nie umiałam się oderwać. Każdy jego ruch na mnie działał.
Spojrzał mi prostowoczy i przybliżył się. Teraz byłam w pełni świadoma. Pozwoliłam mu na to.
Czułam się jak nigdy dotąd. Jego ciepłe wargi dotykały moje. Byłam taka spełniona. Pragnęłam by ten pocałunek trwał wieki.
Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Spojrzeliśmy sobie w oczy i posłaliśmy uśmiech.
- Co będzie dalej? - Spytałam wlepiając w niego wzrok. Mojego kucyka rozwiał delikatny wiatr.
- Sam chciałbym wiedzieć.. na pewno nigdy cię nie opuszczę.. - Zakręcił na palec pasemko moich włosów, które wypadły z kucyka kiedy biegłam. Jego dotyk był taki delikatny. - Może.. moglibyśmy jutro.. spotkać się? - Spytał lekko zmieszany. Co do odpowiedzi miałam pewne wątpliwości.
- Przecież jutro jest pełnia..
- Ale oboje jesteśmy wilkołakami.. - Co prawda jako pierwsze uważam, że podczas przemiany chciałabym, aby ktoś mi towarzyszył. Sama bałabym się jeszcze bardziej. Już teraz skręca mnie w żołądku na samą myśl o tym. A po drugie pragnęłam, aby tą osobą towarzyszącą był właśnie Jasper. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że z Loganem też mogłabym spędzić ten czas. W końcu był moim przyjacielem.
- No dobrze. - Uniosłam kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Jasperowi wyraźnie ulżyło po mojej odpowiedzi. Czułam, że jego mięśnie z napiętych przechodzą w rozluźnione. Musiał zadać sobie sporo trudu, aby zaprosić mnie na randkę. I w tym jest jeden problem. Ja nigdy nie byłam na randce! Boże co za wstyd..
- Odprowadzę cię, robi się ciemno. - Wstał i podał mi dłoń. Ujęłam ją, a brunet delikatnie pomógł mi wstać. Już od wczoraj czułam, że wobec mnie jest bardzo spokojny i delikatny. Nie to co na boisku. Tam może się wyrzyć, ale jak tylko patrzy na mnie to oddech mu spowalnia, a mięśnie rozluźniają się. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz widzę jaka była prawda. On czuł coś do mnie przez jakiś czas, ale ja zaczęłam czuć dopiero po jego dotyku. Nie wiem jak działają więzy mate. Powinnam jakoś wypytać, ale teraz nie było na to czasu.
Poszliśmy w stronę mojego domu. Przez cały czas moje myśli krążyły tylko wokół jego zapachu i dotyku. Co jakiś czas nasze dłonie uderzały o siebie, a mnie zalewała fala gorąca i wypieki na buzi. Wtedy zazwyczaj odwracałam wzrok, a on uśmiechał się szczerze.
Dotarliśmy pod tylnią furtkę za domem.
- Przyjdę jutro po ciebie o 17. Najlepiej załóż ubrania ze stu procentowego naturalnego matetiału. Potem wyjaśnię ci o co chodzi. - Przystanął i puścił mi oczko.
- Naturalny matetriał? No dobrze.. postaram się coś znaleźć. - Uśmiechnęłam się. Ciekawe o co chodziło. Oby sobie czegoś nie wymyślił.
- Miłej nocy madame. - Ujął moją dłoń i musnął ją wargami. Byłam jednocześnie zaskoczona i uradowana tym drobnym gestem. Nikt nigdy się tak przy mnie nie zachowywał. To była nowość i to bardzo zadowalająca.
- Wzajemnie monsieur. - Posłałam mu uśmiech i zniknęłam za furtką.
Czułam jego spojrzenie przez kilka chwil. Potem odszedł w las.
Weszłam tylnimi drzwiami do domu, a tam od razu napotkałam wkurzone spojrzenie taty i rozbawienie mamy.
- Co to za chłoptaś? - Ojciec skrzyżował ręce i wyczekiwał mojej odpowiedzi z powagą wymalowaną na twarzy. Myślał, że wygląda poważnie, ale ja tylko wybuchłam śmiechem.
- Ten chłoptaś ma na imię Jasper Cromwell. - Puściłam mu oczko i podeszłam do mamy.
- I jak? Fajny jest? - Spytała z entuzjazmem.
- Jutro się z nim spotykam. - Zarumieniłam się. Teraz mogłam myśleć nad tym, aby głębiej go poznać.
- Ej! A ktoś ci wogóle pozwolił? - Tata udawał obrażonego. Tylko parsknęłyśmy śmiechem z mamą. - To nie jest śmieszne! Najpierw muszę odbyć z nim poważną męską rozmowę! - Mama posłała mu karcące spojrzenie.
- Jeszcze przyjdzie na to czas Gabrielu. - Podeszła do niego i pocałowała w policzek. Potem odwróciła się w moją stronę widocznie przejęta. Musiała o czymś poważnie rozmyślać. Zielone oczy były prawie nieobecne. - Ambir.. czy on jest.. no wiesz..
- Jej mate?! - Tata wybuchł. Teraz to był w szoku. Oczy miał wielkości spodków, a buzia rozdziawiła mu się ze zszokowania.
- Ponoć.. - Przeczesałam włosy ręką jak to zawsze robię ze zdenerwowania. - Dziwnie się z tym czuję. Inaczej.
- No to bez rozmowy się nie obejdzie! - Ja i mama znowu parsknęłyśmy śmiechem.
- Jutro o tym porozmawiamy kochanie. - Ucałowała mnie w czoło.
- Jutro to ona zostaje w domu. - Wskazał na mnie palcem. Zakryłam buzię, aby znowu się nie zaśmiać. I tak było wiadome, że nie zabroni mi wyjścia z chłopakiem. Z mamą nie wygra.
- Oj już się tak nie stresuj. A ty kochanie powinnaś iść spać. Już dochodzi 22, a powinnaś mieć siły.. yy.. przed pełnią.. - Ostatnie słowa wymówiła z powagą. Nie dziwię się. To dla niej też była nowość.
Jakiś czas potem leżałam już umyta pod kołdrą. Potem zasnęłam w spokojny sen.
CZYTASZ
Wilczyca: Początek
WerewolfKolejna przeprowadzka, czyli nowe znajomości i nowe przygody. Czy na pewno będą normalne? NIE. Kuyambira Miles to wspaniała dziewczyna, której świat wywraca się do góry nogami w jedną pełnię. Kim tak naprawdę jest? Czemu jest inna niż wszyscy wokół...