*Astrid
Obudziło mnie nie wyobrażalne zimno. Podnosząc się ze śniegu, patrzyłam na moje obolałe od mrozu palce. Dopiero po chwili połączyłam fakty, dotarło do mnie gdzie jestem. Byłam po drugiej stronie mostu, tam gdzie mieliśmy zostać i przeczekać burzę. Rozglądałam się dookoła szukając kogoś znajomego, lecz niestety niewiele mogłam ujrzeć przez szalejący wokół mnie śnieg. Nagle zadrżałam, a w mojej głowie pojawiła się myśl: „Gdzie jest Lumi?". Nie znając swojego dokładnego położenia, zaczęłam po prostu iść naprzód i nawoływać dziewczynkę. Szłam, czekając na jakiś znak lub wskazówkę, co do przebywania czarnowłosej. W pewnej chwili nadepnęłam na coś ostrego. Ze złości chciałam to kopnąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Schyliłam się i podniosłam źródło mego bólu. Moim oczom ukazał się piękny niebieski kamień, wyglądał na cenny. Zdziwiłam się, że leży tutaj sam. Moje myśli jednak zostały szybko odgonione od znaleziska, bo zobaczyłam w oddali postać człowieka. Nie widziałam go dokładnie przez śnieżyce, lecz wierzyłam, że to Lumi. Schowałam kamień do kieszonki, ukrytej po drugiej stronie bluzki i pobiegłam czym prędzej do dziewczynki. Będąc coraz bliżej, zwalniałam. Głównie dlatego, że postać dziecka, wraz z mniejszą odległością, zmieniała swój kształt w dorosłego i dobrze zbudowanego wikinga. „Co on tu robi w taką pogodę?" myślałam. Poczułam mocny ból w tylnej części głowy i padłam na zimne podłoże.
Ocknąwszy się, ujrzałam nachyloną nade mną Lumi. Od razu ją przytuliłam, zasypując ją pytaniami: „Wszystko dobrze?", „Jesteś cała?" , „Boli cie coś?". Dziecko otarło łzy i powiedziało z uśmiechem:
-Spokojnie, nic mi nie jest.
Uwolniłam ją z uścisku i zaczęłam się przyglądać miejscu, w którym się znajdowałyśmy. Wyglądało jak wnętrze jaskini, ale musiałyśmy być daleko od wyjścia. Od trzech strażników dzieliły nas żelazne kraty, zamykane na kłódkę. Potrzeba było wymyślić jakiś dobry plan ucieczki.
-Ile dostałeś za ten miesiąc?-Zapytał jeden z pilnujących drugiego.
-Niewiele, powinniśmy dostawać więcej. Patrz ile on ma tego, nic by mu się nie stało, gdyby trochę nam odpalił.-Odpowiedział mu.
-Koniec pogaduszek! Czas iść na zebranie, ty zostaniesz je pilnować, a my po naradzie przyprowadzimy tu szefa.-Zarządził trzeci. Tak jak powiedział, tak i zrobili.
To była szansa, jednego łatwo będzie pokonać, tylko trzeba go jakoś skłonić do otworzenia kłódki. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie i skrytki, w który trzymałam jakąkolwiek broń. Gdy już myślałam, że to koniec i niczego nie znajdę, przypomniałam sobie o tym, że w zapięciu od biustonosza trzymam miniaturowy sztylet. Niepostrzeżenie wyjęłam go i schowałam do spódnicy. Broń jest, teraz pora na plan. Rozwiązałam włosy, dzięki czemu uzyskałam dość długi i mocny sznur. Broń jest, plan też, czas na wykonanie. Wyciągnęłam z ukrytej kieszonki kamień i uśmiechnęłam się do siebie.
-Patrz co znalazłam, prawda, że śliczny pewnie jest dużo wart.-Mówiłam głośno niby do Lumi. Strażnik wyraźnie się zaciekawił.-O nie!-Upuściłam go.-Mógłby mi pan pomóc go szukać?-Spytałam.
-Pewnie już pomagam.-Zaśmiał się, sądząc chyba, że mnie przechytrzy. Otworzył więzienie i przeszukiwał podłogę. Gdy tylko odwrócił się do nas plecami, powaliłam go na ziemię. Przywiązałam mu ręce i nogi do krat. By nie robił zbytniego hałasu, ogłuszyłam go prawym sierpowym. Pochwyciłam Lumi za dłoń i obie zaczęłyśmy uciekać. Nie znając tego miejsca, na intuicję wybierałam korytarze, w które później skręcałyśmy. Dziwiło mnie, że nikogo jeszcze nie spotkałyśmy na swojej drodze, ale to spowodowane było pewnie tą ważną naradą. Po długim błądzeniu, wreszcie ujrzałam wyjście z jaskini, ucieszyłam i skierowałam się ku niemu.
-Błagam pomóżcie!-Usłyszałam głos mężczyzny za sobą. Był przywiązany do krzesła, wahałam się czy mu pomóc. Koniec końców użyłam swojego sztyletu i rozcięłam liny. Wiking wstał, ale zamiast biec ku wyjściu pociągnął za sznur przy ścianie. Okazało się, że uruchomił dzwonek, przez który za chwilę dookoła nas pojawiło się dziesiątki strażników. Związali nam dłonie i zmusili do uklęknięcia. Okrąg stojących wikingów wokół nas, powoli się rozstępował, by zrobić miejsce dla człowieka, który najwyraźniej pragnął się nam przyjrzeć.
-Widzisz panie, mówiłem ci, że jestem przydatny. Lepiej kontynuujmy naszą współpracę.-Wypowiadał się drżącym głosem zdrajca. Przywódca uciszył go, dając mu znak dłonią by zamilkł.
Przywódca kucnął przy mnie i odgarnął z mojej twarzy niesforne, rozpuszczone włosy. Odsunęłam się, od postaci, która pożerała mnie wzrokiem.
-Masz racje Valhe, za to, że ją schwytałeś, jestem skory wybaczyć ci twoje dawne przewinienia.
-Dziękuje ci władco.-Kłaniał mu się ten tchórz.
-Zaprowadźcie tą małą do celi, a tą kobietę do mojego pokoju.-Odezwał się swoim obślizgłym głosem.
To był chyba mój najkrótszy rozdział xD Był dość dynamiczny, dużo się w nim działo, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Jak zawsze zachęcam do gwiazdkowania i wyrażania swojej opinii w komentarzach. Do zobaczenia niedługo ;)
Hoffianna
CZYTASZ
Czy warto?
FanfictionAstrid i Czkawka są trzy miesiące po ślubie wygląda na to, że wszystko zaczyna się powoli układać. Sytuacja jednak się zmienia, gdy przychodzą niepokojące wieści o dawnym przyjacielu Stoicka. Jeźdźcy smoków muszą chwilowo opuścić Berk i załatwić kil...