*Astrid
Dwóch osiłków prowadziło mnie teraz przez korytarz, mocno trzymając za ramiona. Starałam się zapamiętać drogę, którą szliśmy. Niestety była zbyt skomplikowana, pełna zakrętów i schodów. Byłam zła na siebie, że pomogłam Valhe. Gdybym wtedy go nie rozwiązała, może byłabym już daleko stąd. W ogóle jego pobyt tutaj jest podejrzany. Lumi mówiła przecież, że jej lud nie zapuszcza się aż tak daleko w góry.
Zatrzymaliśmy się, a jeden z mężczyzn otworzył drzwi przed nami. Usadowili mnie na krześle we wnętrzu pokoju, wiążąc mi przy tym oczywiście ręce i nogi. Stali teraz za mną, niczym ochrona, która pilnuje bym nie zrobiła niczego głupiego. Wypuściłam głośno powietrze z ust, no cóż trochę sobie tu posiedzę. Pomieszczenie było dość ciemne. Jedyne co rozjaśniało to miejsce, to mała lampa, która stała na drewnianym biurko. Na tym meblu, leżało mnóstwo papierów, wyglądały na mapy i plany. Przy ścianie znajdował się obszerny regał, wypchany po brzegi drogocennym antykami i klejnotami. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna, który wcześniej kazał mnie tu przyprowadzić. Usiadł na fotelu za biurkiem i dał znak ręką, by strażnicy odeszli. Zamknęli za sobą drzwi, a w pokoju zostałam tylko ja i on. Był ciemnym blondynem o mętnych oczach. Jego strój składał się z szaroniebieskiej tuniki, przedzielonej czarnym pasem w talii i brązowych spodni. Po dłuższej ciszy odezwał się:
-Valhe mi trochę o tobie opowiadał, Astrid Hofferson tak? Podobno śpiewają o tobie pieśni, piękna i waleczna...-Wstał i krążył wokół mnie.-Można powiedzieć, że jesteś idealna.-Wyszeptał mi do ucha, a mnie przeszły nieprzyjemne dreszcze. Dotknął opuszkami palców mojej szyi, a potem ust. Nie czekając do czego się dalej posunie, kopnęłam go z całej siły w nogę. Syknął krótko z bólu i odsunął się.
-Jestem Astrid Haddock, nie warz się mnie więcej razy dotknąć, bo...-Dodałam.
-Bo co? Twój mąż nie przyjdzie ci tym razem z pomocą. On i jego Nocna furia, roztrzaskali się wczoraj o skały, spadając na dno przepaści.-Odparł.
-Nie wierzę ci!-Wykrzyczałam, a on na to pstryknął palcami. Do pomieszczenia wszedł jeden ze strażników i podał coś blondynowi, po czym wyszedł. Mętnooki uśmiechnął się chytrze i położył na stole przedmiot przykryty ciemnym materiałem.
-Moi ludzie znaleźli to dzisiaj, na dnie przepaści.-Ściągnął materiał, a moim oczom ukazał się hełm Czkawki i postrzępiona lotka Szczerbatka.-Z tego co wiem to jego własność.-Zaśmiał się chełpliwie. Nie mogłam w to uwierzyć, to musi być nieprawda. Spuściłam głowę w dół, czułam jakby ta wiadomość odebrała mi wszystkie siły, jakie posiadałam.
-Jak to mówią „Puki śmierć nas nierozłączny.".-Zacytował teatralnie.-Ale spokojnie, ze ,mną będziesz szczęśliwsza. Popatrz na te wszystkie skarby, mogę ci dać o wiele więcej niż on. Wystarczy, że dołączysz do mojej kolekcji.-Wyjaśniał.
-Jeśli to zrobię...-Głos mój drżał.-Obiecasz, że odprowadzisz Lumi do wioski?-Spytałam, mając nadzieje, że chociaż ona będzie szczęśliwa.
-Nie miało by to sensu, no chyba, że pragniesz jej śmierci.-Odpowiedział.
-Dlaczego tak mówisz?-Zdziwiłam się.
-Oj piękna, za około dwa dni Mroźne Diabły znów zaatakują wioskę, lecz tym razem zrównają ją z ziemią.-Mówił do mnie jak do dziecka.
-Czemu tak się stanie, skąd możesz o tym wiedzieć?-Wypytywałam
-Po prostu one mają coś czego ja potrzebuje, ale nie są zbytnio radosne, gdy im to zabieram. Dlatego też, kieruje ich gniew na osadę, by wyładowywały go na nich, a nie na mnie.-Przechwalał się, jakby dokonał czegoś wielkiego.
CZYTASZ
Czy warto?
FanfictionAstrid i Czkawka są trzy miesiące po ślubie wygląda na to, że wszystko zaczyna się powoli układać. Sytuacja jednak się zmienia, gdy przychodzą niepokojące wieści o dawnym przyjacielu Stoicka. Jeźdźcy smoków muszą chwilowo opuścić Berk i załatwić kil...