Budzę się i widzę najpiękniejszą kobietę na świecie. Uśmiecham się do samego siebie. Wygląda tak spokojnie jak śpi, nie to co za dnia. Przybliżam się i przytulam ją. Lekko całuje jej odsłonięte ramie, chciałbym zatrzymać tą chwilę na zawsze. Zamykam powoli oczy, dalej ją obejmując, pragnąc nacieszyć się jej obecnością.
-DZIŚ WYŚCIGI SMOKÓW!!!-Krzyczeli na cały głos chłopcy, którzy wparowali z hukiem do naszej sypialni.
Astrid podniosła się wystraszona, ale gdy zauważyła źródło hałasu uspokoiła się. Wyciągnęła się i powiedziała:
-Jednak to prawda, że dzieci są najlepszym budzikiem.
Uśmiechnąłem się, przyznając małżonce racje. Teraz chłopcy skakali nam po łóżku.
-Kto ma ochotę na śniadanie?-Spytała Astrid, próbując przekrzyczeć młodych Haddocków.
Na wieść o nad chodzącym posiłku dzieci zbiegły na dół. W pokoju zostaliśmy tylko my. Astrid wzięła głęboki wdech i odgarnęła włosy. W momencie gdy zauważyła, że się jej przyglądam, na policzkach jeźdźczyni pojawiły się rumieńce. Położyła swoją dłoń na moją.
-Dzień dobry kochanie.-Dodała cicho, po czym złożyła na moich ustach czuły pocałunek.
Wstaliśmy z łóżka i rozeszliśmy się do obowiązków. W kuchni, jak zawsze rano, panował chaos. Bowie trenował strzelanie z łuku do celu. Tym razem jego celem było jabłko ustawione na głowie brata. Mała Sofia bawiła się ze Sczerbatkiem w chowanego, śmiejąc się przy tym.
-Bowie, Koll tyle razy mówiłam nie strzelamy w domu.-Mówiła stanowczo Pani Haddock.
-Przepraszamy mamo.-Odpowiedzieli równocześnie, po czym odłożyli broń ze smutkiem.
-Siadajcie do stołu.-Pogoniła ich znowu.-Mówiłam ci, że bliźniaki mają na nich zły wpływ.-Zwróciła mi uwagę, gdy pomagałem ustawiać talerze.
-Oni i Thorstonowie są jedynymi bliźniakami w całej wiosce, nie mogę zabronić się im widywać.-Tłumaczyłem się.
-Jeśli jeszcze raz urządzą sobie zawody strzeleckie w salonie, to ja im zabronię!-Zirytowała się As.
-Lubię kiedy jesteś taka stanowcza.-Wyszeptałem jej do ucha i objąłem w pasie od tyłu.
-Czkawka, nie teraz!-Odepchnęła mnie. No cóż będę musiał się zadowolić drugą najważniejszą kobietą w moim życiu.
-Sofia, chodź czas na amciu, amciu.-Na to zawołanie 3letnia dziewczynka podreptała w moją stronę.
Kiedy już wszyscy zjedli, zaczęliśmy się szykować do wyjścia. Bowie próbował uczesać młodszą siostrę.
-Sofii, przestań się ruszać bo wyjdzie krzywo.-Prosił małą jej brat.-Mamo, może być?
Astrid popatrzyła na ledwo trzymające się dwa warkocze i oceniła:
-Zdolność plecenia warkoczy odziedziczyłeś zdecydowanie po ojcu.
-Słyszałem to!-Dodałem, udając oburzenie.
-No już wychodzimy, nie chcecie się chyba spóźnić na wyścig.-Szybko zmieniła temat.
-Wycig, Wycig!!!-Wołała radośnie Sofii, siedząca na grzbiecie Nocnej Furii.
Byliśmy już przy arenie, nadszedł czas by udać się na start.
-Wybacz ojcze, ale tym razem kibicujemy bliźniakom.-Ogłosili z żalem chłopcy.
CZYTASZ
Czy warto?
FanfictionAstrid i Czkawka są trzy miesiące po ślubie wygląda na to, że wszystko zaczyna się powoli układać. Sytuacja jednak się zmienia, gdy przychodzą niepokojące wieści o dawnym przyjacielu Stoicka. Jeźdźcy smoków muszą chwilowo opuścić Berk i załatwić kil...