Szkoła

448 23 4
                                    

Weszłam do klasy nauczyciel nie był zadowolony że znowu się spóźniłam. Nic nie mówiąc usiadłam na swoim miejscu. Był to profesor filozofii. Nawet spoko gościu ale był wkurzający z jednego powodu . BYŁ WCIPSKI. Nie dało mu się nic powiedzieć a wszystko chciał by wiedzieć. Nigdy nie odpuszczał do puki się nie dowiedział wszystkiego. Wiec wiedziałam że czeka mnie na przerwie długa i nie przyjemna rozmowa. Jak zawsze udawałam ze wszystko w porządku. I tak jak by nic wyjęłam zeszyt długopis i zaczęłam zapisywać notatki.

Po lekcji wciskam mu kit że miałam wczoraj walkę i ją przegrałam. Na szczęście jeszcze w to uwierzył . Ale po woli kończyły mi się pomysły na te moje wszystkie obrażenia. Wszyscy jak to zawsze mieli mnie w dupie tak jak ja ich. Wszyscy się na mnie gapili i szeptali. Po czterech lekcjach czekała mnie najgorsza przerwa.

Stołówka. Tam wszyscy siedzieli gdzie popadnie był największy ruch jaki i hałas. Musiałam coś zjeść bo to był mój jedyny posiłek w ciągu dnia. Bo w domu nie miałam szans by coś sobie zrobić bo niczego nie było mi wolno ruszać. A po za szkołą mnie miałam gdzie. Po szkole od razu na trening a później od razu musiałam iść od domu. Więc ruszyłam do pani kucharki. Kolejka jak zawsze wielka. Stałam i czekałam spokojnie na swoją kolej. Miałam ręce w kieszeniach. Kaptur na głowie. Okulary wziął mi profesor na matmie bo powiedział ze nie mogę chodzić po szkole w okularach przeciw słonecznych. Ogólnie facet mnie nie cierpiał. Wiec nie ma o czym gadać. Myślałam nad kolejną wymówka dla Łukasza. Gdy z rozmyślań mnie oderwał nasz kapitan piłki nożnej. Cymbały z drużyny stali za mną. I  głośno komentowali mój wygląd. Miałam na początku po dziurki w nosie to co o mnie gadali. Do puki jeden z nich mnie nie popchnął. Obróciłam się gniewnie na nich patrząc.

Kapitan (K): O proszę nasza gwiazda boksu oberwała. Znowu od kogo tym razem.

Ja (J): Nic ci do tego zasrany lalusiu.

K: Jak mnie nazwałaś ? – Przybliżył się do mnie gotowy do ataku .

J: Co mam powtórzyć dupku ?

K: Mała uważaj sobie . Jak nie chcesz znów dostać.

J: Już mi nic nie zaszkodzi lalusiu- Uśmiechnęłam się do nie go ironicznie .

Ustawiona do przyjęcia ataku . Po między nami wszedł jakiś koleś. Był wyższy od mnie jak i od tego dupka. Wychyliłam się za jego pleców i zobaczyłam że zablokował atak Marcina – kapitan. Odepchnął go po czym powiedział:

Koleś : Nie zaczepiaj nigdy więcej mojej dziewczyny zrozumiano knypku – Marcin cofnął się o kilka kroków. Jego małpy chciały zaatakować. Ale kapitan porozumiał się z nimi kiwnięciem głowy. Po czym się wycofali.

Ja zaskoczona że ktokolwiek mi pomógł. Stałam ja wryta i gapiłam się na niego z otwartymi ustami. Pan bohater był ubrany cały na czarno. Czerń podkreślała jego cerę. Jak i oczy. Miał je ni to brązowe ni to zielone. Nie umiałam się skupić.  Jego czarne włosy pasowały do całości. Spoglądał na mnie z skrzywioną lekko głową w prawo. Chwile mi się przyglądał po czym zamknął mi usta swoją ręką. I pogładził je kciukiem. Odruchowo cofnęłam głowę i syknąłem z bólu.

Koleś: Boli ?

Spojrzałam na niego i już wiedziałam skąd go kojarzę. Ten sam koleś był wczoraj na treningu u Łukasza. To ten cały czas mi się przykładał. Wróciłam do rzeczywistości.

J: Nie szypie. – Powiedziałam to opryskliwe i się obróciłam w dobrą stronę kolejki. – Bo za tym nie myśl sobie że będę ci dziękować. A i nie jestem niczyją dziewczyną ! 

Koleś : Wiem ale będziesz moją – Nachylił się nad mną i wyszeptał mi to do ucha łagodnym i napiętym głosem. Słyszałam jak się uśmiecha się .

Silna wolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz