Panika

33 3 0
                                    


Panika

Moim oczom ukazały siępiękne masywne skrzydła które były ręcznie malowane wszystkimikolorami świata. I co o dziwo były one przezroczyste jak duch. Były to skrzydła Izydy bogini- rodzinnego ciepła i płodności.Wyglądało to tak jak by mnie chroniła. Była moją opiekunką alewydawało mi się że takie rzeczy zdarzały się tylko w mitologi.Nasza Wiedźma wypowiedziała słowa jak tylko ruszyłam skrzydłami:

-Alaliha

Które wiedziałam cooznaczają – O Bogowie -choć nie powinnam tego wiedzieć po nieznałam tego języka. Panienka nie wiedziała co że sobą zrobić iaż z wrażenie uklękła. A jak je chciałam całe rozprostować tonie potrafiłam bo były tak duże że nie mieściły się na arenie.Więc postanowiłam szyby rozwalić nimi. Po kilku mocnych ruchachudało mi się to. A nasza kochana publiczność spanikowała izaczęli się drzeć w niebo głosy i uciekać. Nie dziwie im sięjakaś psychopatka która zabija wszystko co popadnie nagle maskrzydła i wydostała się z areny. Moja rywalka chciała miwskoczyć na plecy jak tylko się obróciłam ale jej się to nieudało bo na nie się nadział. Gdyż na moich skrzydłach pojawiłysię kolce z diamentu. Po chwili poczułam jak na nich spływa krewmojej ofiary. Gdy to zobaczyłam uznałam że teraz mogę osiągnąćwszystko. Kolce się schowały a ciało upadło na ziemię. Podeszłamdo niej i tak stałam i obserwowałam jak jej ostatni oddech ustaje.Nie przeszkadzał mi zamęt wokół mnie. Krzyki tych durni , którzynas oglądali z przyjemnością. Nawet szczały które padały w moimkierunku nie obchodziły mnie bo moje skrzydła chroniły mnie przednimi. Nagle zauważyłam jak ona chce coś jeszcze powiedzieć. Więcklękłam przy niej. To złapała mnie za kostkę u lewej nogi ścisłajak tylko mogła i powiedziała ostatnie słowa :

To miałam być ja ...- Po czym jej serce przestało bić.

Wstałam rozejrzałam siędookoła. Już prawiek nikogo nie było tylko pełno żołnierzypaczący na mnie z przerażeniem. Spojrzałam na swoje ręce iujrzałam cieknącą krew która lała się strumieniem z moich ranpowstałych podczas walki. Obracałam nimi i przyglądałam się takjak niemowlę które niedawno zrozumiało że je ma. Te doświadczeniebyło niesamowite i piękne za razem. Poczułam oszczał zewszystkich stron. A moje skrzydła momentalnie zamknęły się wkokon który mnie chronił. Były miękkie i gładkie w dotyku . Aich ciepło najprzyjemniejsze jakie doświadczyłam. Można je byłoporównać do przytulenia się dziecka do matki. Czułam jak mojakrew pulsuje w nich. Ale też powoli odczuwałam jak upadam na kolanabo one zabierały właśnie moją krew. Niestety nie ma nic za darmocoś za coś. Ale postanowiłam sobie że się nie poddam łatwo iwydostane się z tego chorego miejsca. Resztkami sił wstałamrozparłam moje skrzydła tak by powstał mocny strumień powietrza.By choć na chwile powaliło to żołnierzy na ziemię.

Gdy tak się stałorozejrzałam się po sali by zobaczyć czasem czy nie ma tam Krzyśka.Nie widziałam go więc wyleciałam z pomieszczenia. Lecąc szukałamszatni innych zawodników i po kolei zaglądałam do sal z napisamieksperyment 237 i tak dalej. Numeracja była pomieszana a numerumojego kompana nie znałam. Gdy już nie wiedziałam gdzie leciećnagle usłyszałam głośne i wyraźne krzyki nawołujące mnie.Leciałam w stronę głosu. Gdy nagle wszystkie światła zgasły aja nie wiedząc że przede mną jest ściana. Uderzyłam w nią iupadłam tracąc przytomność. W trakcie utraty przytomnościwidziałam jeszcze że światła się zaświecają i ktoś pod biegado mnie krzycząc coś. Po czym odczułam nacisk na nogach i rękach.A potem już nic nie czułam. Tylko ciemność i błogość.

  Obudziłam sięoszołomiona głowę miałam ciężką spadała mi mimowolnie najedną i drugą stronę. Odczuwałam mocny ścisk na moich udach ,brzuchu i ramionach. Światło oślepiało mnie było ostro białe.Wokół mnie unosił się zapach środków czyszczących. Po chwilipoczułam ogromny ból na plecach. Był tak przeszywający że niewytrzymałam i zaczęłam krzyczeć na cały regulator. Natychmiastcała ekipa w białych kostiumach podbiegła do mnie a jeden z nichpodał mi coś w szczykawce . Ale pomogło to poczułam ulgę ibłogość . Ale za tym się kryło znowu utratę przytomności.Proces powtarzał się kilkakrotnie. Jak w cholernej pętli czasu.Zmieniały się tylko elementy które dostrzegałam i to przydatne.Gdzie jest lustro weneckie – na wprost mnie . Drzwi z grubej stali-po prawej stronie w rogu. Stolik z narzędziami chirurgicznymi –lewa strona jakieś 50 cm od łózka. Nade mną lampa z ostrymświatłem przypominająca pentagram. Choć odczuwałam rosnącą wemnie panikę. Starałam się walczyć o życie choć nie wiedziałamdo końca po co. Ale gdzieś w tyle moje podświadomości mocno siępowstrzymywałam by te uczucie mnie nie przejęło. Po za tym czymjest panika. Może strachem ? Ale przed czym ? Przed samą sobą ?Czy przed tymi białymi kitlami ? A może prze ojcem ? I znówzapadła ciemność w uczuciu paniki .

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 22, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Silna wolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz