Ucieczka

312 20 10
                                    

Poszedł na górę przebrać się w luźniejsze ubrania. Ja siedziałam na tej kanapie i myślałam nad tym co mam zrobić. Czy iść po te rzeczy czy też nie? Byłam uświadomiona o ryzyku. Ale też przecież nie  mogę być tu bez niczego żeby facet kupował mi wszystkie rzeczy a zwłaszcza bieliźnie. Bałam wyjść gdziekolwiek a co do dopiero wrócić do domu z którego tak nie dawno uciekłam. Z jednej strony byłam przeszczęśliwa ze już w nim nie musze mieszkać a zaś z drugiej nie umiałam zaufać do końca Krzysiowi. Choć zapewniała mnie o tym chyba już z milion raz ja dalej czułam obawy. Nagle z mich rozmyślań oderwała Morda. Położyła się koło mnie tak jakby chciała się przytulić. A mnie olśniło raz że wyjdę z nią a Krzyś nie będzie nic podejrzewał a dwa pies a zwłaszcza taki duży będzie choć trochę odstraszał nie przyjemnych gości. Rozejrzałam się po pokoju za jakąś linewką dla niej. Dopiero w przedpokoju dostrzegłam że wisi na wieszaku. Poszłam po nią zapięłam psa a na odchodne krzyknęłam :

Ka: Wychodzę przejść się z Mordą !!

Po czym jak najprędzej wyszłam z mieszkania. Wyszłam na chodnik rozejrzałam się do o koła i wybrałam drogę którą mam iść. Szukałam jakiejkolwiek  wskazówki gdzie jestem. Chodziłam po tym osiedlu bezwiednie. Gdy zaczepiła mnie jakaś starsza pani. Była to już staruszka zgarbiona i miała pełno zmarszczek na buzi. Siwe włosy oraz wyblakłe niebieskie oczy. Była skromnie ubrana . Oraz biło od niej chęć pomocy i dobroci. Po chwili zapytała :

Ona: Przepraszam zgubiła się pani ?

Ka: Yyy .. tak jestem tu po raz pierwszy a chciała bym dostać się do centrum.

Ona: To proszę iść cały czas prosto a później skręcić w prawo i dalej iść prosto a dojdzie pani na rynek.

Ka: Dziękuję pani bardzo za pomoc .

Ona: Proszę pozdrowić Krzysia.- Byłam zaskoczona totalnie. Czyli on wcześniej już mieszkał.

Ka: Tak przekaże mu. 

Ona: Do widzenia ,miłego dnia życzę.

Ka: Dziękuję wzajemnie.

Poszłam nie pewnym krokiem przed siebie. Obejrzałam się po chwili za nią ale już jej nie było. Pewnie skręciła gdzieś. Szłam w tym kierunku co mi powiedziała starsza pani. O dziwo Morda była bardzo grzeczna szła tuż przy mojej nodze i nawet nie oddaliła się na krok ode mnie. Po czasie doszłam na nasz rynek. Bywałam tu bardzo rzadko. Mój plan dnia zazwyczaj wyglądał tak że wychodziłam z domu do szkoły z szkoły na trening a później do domu. A w sobotę raz w miesiącu jechałam z ojcem na zakupu ale zazwyczaj to wyglądało to tak że jestem jego przyzwoitką. Chodziłam za nie w krok w krok ale nie mogłam się nawet słowem odezwać. Moje ciuchy to zazwyczaj mi on wybierał albo ekspedientka która mu wpadła w oko. Ale nie mogłam powybierać kupował to co ona doradziła albo to co mu się podobało. Nigdy nie miałam wyboru jeśli chodzi o to. Gdy sobie to tak przypomniałam stanęłam raptownie i rozejrzałam się do około. Poczułam się okropnie. Ale w tamtej chwili pierwszy raz od dawna pomyślałam o sobie i tylko o sobie. Uświadomiłam sobie że będę mogła w końcu decydować o wszystkim. I będę miała wybór. Będę miała wybór.

Uśmiechnęłam się i raptownie się obróciłam chciała wrócić do Krzysia. Ale to co ujrzałam sparaliżowało mnie. Dostrzegłam w tłumie ojca który szukał czegoś a w sumie kogoś na pewno chodził i szukał mnie. Sparaliżowana stałam bez ruchu i nie wiedziała co mam ze sobą zrobić. Morda wyczuła moją dezorientacje i zaczęła szczekać. Ja jak ten słup siana stałam i nie reagowałam na nią. Śledziłam go wzrokiem przerażona. Po chwili usłyszałam jak ktoś mnie woła. Był to głos przerażony i zdyszany z jakiegoś wysiłku. Obróciłam się w tym kierunku z wielkim wysiłkiem. Był to Krzysiek stał ode mnie jakieś pół metra. Stał i patrzał na mnie z ulgą na sercu i ciężko dyszał. Ja natomiast obróciłam się w kierunku ojca. I najgorszy scenariusz właśnie miał się zacząć. Ojciec dostrzegł mnie i tym swoim ciężkim szybkim chodem szedł w moim kierunku i ryknął na mnie przeraźliwie:

O: TU JESTEŚ CHOLERO MAŁA !!- Wzdrygnęłam się na te słowa ,a Morda zaczęła szczekać ze złością na ojca.

Krz: Anka uciekaj  !! – Ryknął Krzysiek, który sam leciał w moim kierunku ja natomiast stałam i nie umiałam się poruszyć czułam jak moje mięśnie się spinają ale nie by uciekać tylko tak by przyjąć cios od ojca.

Niestety pierwszy był ojciec stał bliżej od Krzyśka . Pierwsze co poczułam to liść w policzek. Ojciec nie zwracał uwagi na psa który gryzł jego grube ze skóry buty. Złapał mnie za nadgarstki tak mocno że wypuściłam smyczy od Mordy. Po chwili kopnął psa w brzuch tak mocno że aż zaskomlał. Ja ryknęłam z bólu. W tym momencie pojawił się Krzysiek. Uderzył ojca prosto w brzuch z całej siły ale na ojcu nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Tylko z złości krzyknął i puścił moją jedną rękę po czym wywiną Krzysiowi liścia prosto w ucho. Ogłuszony zachwiała się na nogach i zrobił kilka kroków w tył. Ja z przerażenia krzyknęłam :

Krz: Krzysiek!! Nie !!! – Zaczęłam się szarpać i wyrywać ojcu ale bez skutku.

O: Coś słabiutki ten twój chłopaczyna. – Uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmieszkiem złośliwym jak i morderczym.- Z resztą jak ty- Ostatnie co odczułam jak dostałam z tyłu głowy silny cios . A później tylko  już nastała ciemność .                     

Silna wolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz