Ból

423 22 0
                                    

Przebudziłam się ale nie otworzyłam oczu. Wszystko mnie bolało. A kark mnie piekł. Czułam jak głowa robi mi się coraz cięższa. Mimo bólu starałam się otworzyć powieki. Po jakiejś chwili moje oczy przywykły do pół mroku pomieszczenia. Rozejrzałam się po pokoju. W oknach były spuszczone rolety. Słonce prześwitywało przez nie blado. Po mojej lewej stronie znajdowała się szafka nocna a na niej lampka. Tuż obok były drzwi. Natomiast po prawej stronie był fotel z czarnej skóry. Powoli z wielkim trudem siadłam na łóżku. Głowa jak i kark bolał nie ziemsko. Gdy wstałam zaczęło mi się kręcić w głowie. Mimo woli znowu usiadłam na łóżku. Gdy ból trochę się umiarkował. Ponowienie spróbował wstać. Oparłam się o szafkę. Otworzyłam drzwi powoli. Zerknęłam co znajduje się za nimi. Był to mały korytarzyk a na końcu znajdowały się schody. W korytarzy znajdował się jeszcze jedne drzwi. Podejrzewałam że za nimi znajduje się łazienka. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Serce z niepewności i ze strachu dudniło mi jak szalone. Otworzyłam je szerzej. Gdy nagle usłyszałam jak pazury ocierają się o śliską powierzchnie. Z szeroko otwartymi oczami ujrzałam czarnego dobermana. Jak na  takiego psa był  bardzo wyrośnięty. Skrzywił głowę po czym zaczął szczekać jak głupi. I zmierzać ku mnie. Zaskoczona natychmiast je zamknęłam. Wycofałam się za łóżko i usiadła na podłodze. Nogi przybliżyłam jak tylko umiałam do klatki piersiowej i starałam się uspokoić oddech. Bałam się. I w myślach stawiałam sobie 150 pytań. Gdzie jestem ? Jak się tu znalazłam ? U kogo jestem? …. Itp.

Pies cały czas jazgotał pod drzwiami. Uszy zaczęły mnie boleć nie wspominając o głowie. Po jakiś 30 minutach ktoś zawołał psa i wszedł do pokoju. Był to Krzyś. Ubrany w czarną koszulkę i spodnie. Jego włosy były lekko podniesione na żelu. W pół cieniu który panowała w pokoju wydawały się ciemno brązowe. Jego złote oczy wędrowały po całym pokoju jak by czegoś szukał. No jego twarzy malował się lekki grymas. Jego prawa dłoń była zaciśnięta w pięść a lewa puszczona luźno. Jego palce u rąk były smukłe ale umięśnione. Patrzałam na niego z ziemi i zaczynałam się go bać. Chciałam się przesunąć by mnie nie zauważył ale podłoga po de mną zaskrzypiała. Od razu to usłyszał i podszedł do mnie. Ja dopóki nie poczułam ściany przesunęłam się. Krzyś nic nie mówiąc usiadł naprzeciwko mnie z zatroskaną miną. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Po chwili odezwał się cicho :

Krz: Przepraszam.

Ka : Słucham ?

Krz: Nie chcieliśmy cię wystraszyć. Ale jak byś my nie dali ci tych leków. To…

Ka: To co ?! Uciekła bym. I Co i tak bym daleko nie uciekła z tą nagą.

 Krz: Twój ojciec miał przyjść.

Ka : CO !?- głos mi zadrżał.

Krz: Jak cię próbowałam dogonić. Łukasz do mnie zadzwonił żebym cię nie przyprowadzał do szkoły. Ale ty tam leciałaś wiec mu powiedziałem że z tam tond cię zabiorę do siebie. No i też powiedziałem  że jesteś w szoku no i wyszło jak wyszło.

Słuchałam go jak oszołomiona nie wiedziałam co powiedzieć. Ten zaś na mnie tak patrzał. Czułam jak jego wzrok mnie przeszywa. Wchodzi w moją dusze. To aż mnie zabolało. Krzyś wstał i podszedł do mnie ostrożnie. Wyciągnął ku mnie ręce. Spojrzałam na niego z nie dowierzeniem. Ten nie czekał długo tylko bez żadnego wysiłku wziął na ręce. Ja tylko jęknęłam z bólu.

Krz: Spokojnie.

Wszystko mnie bolało. Zaprowadził mnie na dół i położył mnie na kanapie w salonie. Podleciał do mnie ten wyrośnięty pies. Wystraszyłam się go i od razu chciałam wstać z kanapy. Krzyś ręką odsunął psa.

Krz: Morda na miejsce! – po czym obrócił się do mnie – Spokojnie on nic ci nie zrobi. – spojrzałam na niego i tak z niepewnością.

Pies po słusznie gdzieś poszedł. A Krzyś zniknął za nim. Wstałam powoli i rozejrzałam się po salonie. Był to bardzo duży pokój. Cały biały i przeszklony cała jedna ściana była z szkła. Widok był na wielki  park. Nie miałam pojęcia że w naszym mieście są takie miejsca. Był w nim kanapa dwa fotele i wielki telewizor z kinem domowym i były powieszone kilka półeczek. Na których były przeróżne filmy. Z tego zamyślenia odwróciło mnie dzwonienie do drzwi wyjrzałam za ściankę i ujrzałam drzwi wejściowe. Na dale były przeszklone z marszczonego szkła. Było widać przez nie czarne buty. Podeszłam do drzwi a dzwonek znów się rozległ.

Ka: Kto tam ? – nikt się nie odezwał. – Krzysiek ktoś przeszedł ! – No to tylko przyszła Morda. Stała koło schodów i się tylko na mnie patrzała. Wzruszyłam ramionami i lekko uchyliłam drzwi by zobaczyć kto to.

Zamurowało mnie nie wiedziałam co mam zrobić. Przed drzwiami stał mój ojciec w tym swoim ohydnym mundurze wojskowym. Ubierał się w niego codziennie jak wychodził na ćwiczenia. Głowa jak zwykle zgolone na łyso ,a jego niebieskie oczy przerażały i budziły  zgrozę. Gdy chciałam zamknąć mu drzwi przed tym ryjem ten postawił swoja szfaje miedzy drzwi a futrynę. Uśmiechnął się do mnie po czym powiedział :   

O(Ojciec): I tu cię znalazłam moja droga.- Powiedział to tym swoim specyficznym tonem. Słowa te które mówił były niesione gardłowo jak by z piekła. – Wpuścisz mnie?- Ja automatyczne chciałam ponownie zamknąć drzwi niestety nie udało mi się to.

Dostałam drzwiami. Odsunęłam się mimo woli i straciłam równowagę. Oparłam się o ścianę. A ojciec tak jak gdyby nic wszedł do środka i zamkną za sobą drzwi. Poczułam ja z nosa leci mi ciurkiem krew. Oszołomiona starałam się wycofać z tego korytarzyka. A ten do mnie podszedł złapał za włosy i przechylił mi głowę nienaturalnie do tyłu. Zaczęłam krzyczeć z bólu. A miedzy czasie zaczynałam się dusić. Ojciec się zamachną i z całej siły uderzył mnie w żebra i puścił mnie. Upadłam na ziemie. Rąbnęłam głową o kafelkową podłogę. Słyszałam jak Morda zaczyna na niego jazgotać ale ten kopnął psa a pies ze strachu uciekł. Po czym przeszedł do mnie. Kucną przy mnie uśmiechnął się do mnie tym swoim przerażającym jak nie szatańskim uśmiechem. Po czym wstał i zaczął mnie kopać w brzuch.  Krzyczałam i jęczałam z bólu , ale nikt nie przychodził na pomoc. Gdy wzięłam jeden choć trochę głębszy oddech krzyknęłam „ Krzysiek na pomoc !  ”.  Ale nikt się nie zjawiał a ojciec tylko kopał mnie dalej. Brakowało mi już tchu i oczy zachodziły mi mgłą jak jakaś czarna postać się pojawiła nade mną. Mówiąc :

- Kaśka obudź się ! – nie wiedziałam o co chodzi – To tylko zły sen! – w myślach tylko mi przychodziło na miś ze to jakiś absurd. – Kaśka ! Obudź się no ! … Kasiu ! Proszę ! .

Zamrugałam kilkakrotnie  i przede mną pojawiła się wyostrzona twarz Krzyśka. Była zatroskana i pełna strachu. Jego oczy były tak szeroko otwarte i tak blisko mnie że dostrzegałam w nich każdą plamkę. Oddychałam szybko i ciężko. Rozejrzałam się po pomieszczeniu był to ten sam pokój który widziałam w śnie. Była to jego sypialnia. Leżałam na łóżku a Krzyś był tuż nade mną. Krzyś z nie pewnością powoli puścił moje nadgarstki i się wyprostował. Usiadł na skraju lóżka :

Krz: Wszystko w porządku. – powiedział to nie pewnie i drżącym głosem.

Ka: Tak.. – usiadłam powoli i złapałam się za brzuch nie bolał mnie.

Krz: Na pewno ?

Ka: Tak – w tym czasie zaburczało mi w brzuchu. Krzyś lekko się uśmiechnął.

Krz: Nie dziwie ci się śpiochu. Zaraz zrobię coś do jedzenia. – Wstał z łóżka i zanim wyszedł.

Ka: Tylko niech Morda ty nie wchodzi. A ile dni spałam ?

Krz: Yy… Dwa . A skąd wiesz że mam psa ?

Ka: Nie ważne.

Krz: Powiesz mi przy śniadaniu a łazienka …

Ka: Wiem gdzie jest- Krzyś na mnie popatrzał jak na wariatkę. Był zupełnie zaskoczony. Ale nic nie komentując wyszedł. Ja natomiast zostałam i zaczęłam analizować sen.                     

Silna wolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz