Życie pisze różne scenariusze.

1.1K 73 16
                                    

Szok i niedowierzanie zmroziło mnie do głębi, a ciepło i zimno uderzyło w me ciało niczym Titanic o górę lodową. Nie mogłam się pomylić. To był on. Ten zawadiacki uśmiech, szkła korekcyjne, przenikliwe niebieskie oczy, wydatny nos i oczywiście czarne ubranie. Akurat na tym zdjęciu wyglądał na niezwykle szczęśliwego, ale dostrzegłam, że nie jest to prawdziwe szczęście.

- Natka, co Ci? Zbladłaś. - ocknęłam się, gdy Zosia dotknęła mojej dłoni, patrząc się zmartwiona. - Mówiłam, że jest przystojny. Tylko nie spodziewałam się, że tak zareagujesz. - zaśmiała się, klepiąc po dłoni. - No to żeś wpadła, dziewczyno.-

Zamrugałam powiekami, podnosząc wzrok na nią. Ta jednak była skupiona na popijaniu swojego lekko słodkiego napoju. Wpadłam? Niby jak? Pokręciłam głową z niedowierzaniem, odkładając telefon na stolik. Chwyciłam filiżankę i natychmiast upiłam łyk nieco przestygłej kawy. Wolałam nie zdradzać się z tym, że tym chłopakiem, który niósł mi bagaże był właśnie Gargamel. Poznałam go ledwo dzisiaj, a już się dowiedziałam o jego działalności w Internecie. Tylko dlaczego czułam się tak podle? Przecież poznałam go dzisiaj, a zachowywałam się jakbym odkryła jego największy sekret. Zryta bania, nic więcej.

- Na pewno nic Ci nie jest? Wyglądasz na porządnie wstrząśniętą. - blondynka, odłożyła swoją filiżankę, wbijając wzrok we mnie. Wzruszyłam ramionami, patrząc byle gdzie, byleby nie na Zosię.

- Nic mi nie jest. Rzeczywiście, przystojny jest. - wymamrotałam, bawiąc się srebrną łyżeczką między palcami, by zapanować nad swoim tikiem nerwowym, czyli bębnieniem palcami o płaską powierzchnię. Dziewczyna chyba postanowiła sobie odpuścić ten temat, gdyż kiwnęła głową i wstała od stolika.

- To co? Lecimy dalej? Wpadniemy do Złotych Tarasów. Muszę tam coś jeszcze kupić. - szybko założyłam kurtkę i czapkę, po czym wyszłyśmy z ciepłego wnętrza na przeraźliwe zimno. Wzdrygnęłam się nieco, gdy nie przepadałam za różnicą temperatur, które doprowadzały mnie do szaleństwa. Włożyłam dłonie w kieszenie i dzielnie ruszyłyśmy do przodu, wsłuchując się w dźwięki wielkiego miasta. Z daleka można było usłyszeć wycie syreny karetki lub straży pożarnej, która udawała się na miejsce wypadku. Gdy przeszłyśmy na drugą stronę ulicy, uniosłam głowę do góry, by spojrzeć na górującą nad nami perłę PRL-u, czyli Pałac Kultury i Nauki.

Pałac Kultury i Nauki, wcześniej zwany Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina był najwyższym budynkiem w Polsce. Został wybudowany w latach 1952-1955 według projektu radzieckiego architekta Lwa Rudniewa jako "dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego". Budynek stanowił inspirację moskiewskimi drapaczami chmur, które z kolei zostały zainspirowane amerykańskimi wieżowcami w stylu art deco. PKiN stanowi mieszankę polskiego historyzmu oraz socrealizmu. Obecnie w Pałacu mają swoją siedzibę m.in. Collegium Civitas, władze Polskiej Akademii Nauki oraz Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów. Pewnie spytacie mnie: skąd ja to wiem? Odpowiedź jest prosta: uwielbiam historię i to od zawsze był mój konik. A zaczęło się to w czwartej klasie podstawówki, gdy zaczęłam zgłębiać historię polskiego narodu, a potem i całego świata. Byłam zafascynowana tym jak zmieniał się świat od systemów politycznych, poprzez obyczajowość, kulturę, literaturę, a na zabytkach kończąc. Niesamowite. Uśmiech wpełzł mi na usta, gdy stałam i gapiłam się na ten wysoki budynek. Lubiłam obserwować otoczenie i zabytki pachnące starością i historią. Może w najbliższym czasie, jak znajdę czas, pozwiedzam sobie miasto. Sama lub z kimś. Zobaczymy.

- Idziesz? - z mojej lewej strony rozległo się wołanie blondynki, która najwidoczniej się niecierpliwiła.

- Może najpierw wejdziemy do Pałacu, co? - zawołałam, nie odrywając wzroku od budynku.

- A po co? W Złotych Tarasach nieźle się zabawimy. Kilka godzin chodzenia jak nic. - przygryzłam wargę. W sumie też racja. Nie musimy wszystkiego załatwiać w jeden dzień. Rzuciłam okiem raz jeszcze na Pałac Kultury i Nauki oraz plac otaczający go, by ruszyć za Zosią, która wyrwała się do przodu, idąc szybkim krokiem. - No i co tak lecisz? Zaczekaj no! - krzyknęłam, wywracając oczami.

- No to chodź szybciej. Się wleczesz. - usłyszałam w odpowiedzi, na co cicho warknęłam. Pokręciłam głową, lecz nic nie odparowałam, gdy leciałam za nią jak na złamanie karku.

Po kilku minutach zdyszane wchodziłyśmy do Złotych Tarasów. Złote Tarasy - budynek o niezwykłej konstrukcji w formie kopuły oraz uformowanych w fale morskie szklanych ścianach odbijających Słońce. Zachwycało mnie to jak Warszawa łączyła w sobie kulturę wielu epok. Od tych najdawniejszych do tych najnowszych. Dziękowałam sobie, że wybrałam właśnie to miasto, a nie na przykład Kraków, który leży bliżej mojego miejsca zamieszkania. Oczywiście, (dlaczego tym jestem zdziwiona?), wewnątrz galerii było pełno wchodzących i wychodzących ludzi oraz tych, którzy spacerowali alejkami patrząc na wystawy sklepów. Tarasy składały się z dwóch pięter i Zosia nie kłamała: obejście tego wszystkiego zajęłoby nam z dobre trzy godziny, jak i nie więcej.

- To od czego zaczynamy? - spytałam, stając tuż obok niej.

- Może Empik? - blondynka zerknęła na mnie, szczerząc się.

- No pewnie. - mrugnęłam do niej okiem i śmiejąc się weszłyśmy głębiej w Tarasy.

Dwie godziny później:

- Może jednak coś zjemy? Po drodze widziałam knajpę sushi. - jęknęłam, podciągając rękawy bluzy, w dłoni trzymając kurtkę. Jak zwykle w galerii było gorąco jak cholera, a ja się natychmiast przegrzałam. Zosia miała tak samo. Wysoko upięła włosy, które teraz sterczały we wszystkich kierunkach. Wyglądało to zabawnie. Aż ręce mi świerzbiły, by nie przetrzepać tych blond włosów.

- Dobry pomysł. Też bym coś zjadła. - zgodziła się ze mną Zosia, obracając się ku mnie, gdyż szła przede mną. W trakcie naszego małego "shoppingu" czas leciał bardzo szybko i gdy spojrzałam na zegarek, dobiegała już godzina 18.

- Nienawidzę jak zakupy się przedłużają. Urgh. - po tych słowach weszłyśmy do Sushi Planet.

- Nie tylko ty. - spojrzałam na nią kpiąco.

- Och, czyżby? A te dwie przeszło godziny to co? -

- Mówiłam Ci, że tyle nam zejdzie, zrzędo. - prychnęła Zosia, biorąc menu do ręki. - Kurwa, drogo. -

- No co ty nie powiesz. Ale nie tak drogo jak w Krakowie, gdzie za paczkę sushi płacisz 30 zł. A tych kawałków jest tak mało jakby kot napłakał. - powiedziałam, przeglądając kartę od przystawek po zupy i inne dodatki. Po kilku minutach zdecydowałyśmy, że weźmiemy Kappę, czyli sushi zawierające świeży ogórek, nori, ryż oraz ziarna sezamu i Avocado z awokado, ryżem i nori. Wzięłyśmy względnie jak najtańsze, gdyż nasze studenckie portfele pieniędzmi nie grzeszyły.

- Jutro się porządniej najemy. - odrzekłam, kładąc kartę na stolik.

- No pewnie. Dobra, idę nam zamówić. - Zosia wstała i wzięła oba menu, kierując się w stronę kasy. Ja tymczasem oparłam się wygodnie na krześle i swobodnie obserwowałam otoczenie. W knajpce na szczęście nie było tłumów, przez co nie odczuwałam takiego spięcia i niezręczności. Rozmyślania przerwało mi wibrowanie w prawej kieszeni spodni. Wyciągnęłam telefon, by zobaczyć, że dostałam wiadomość od Kacpra.

Od: Kacper.

Zmiana planów. Wychodzimy dziś wieczorkiem na miasto. Piszesz się na to?

Zmarszczyłam brwi.

Do: Kacper.

A co masz na myśli pod pojęciem 'wieczorek'?

SMS-a zwrotnego otrzymałam niemal natychmiast.

Od: Kacper.

No wiesz ;) ;) 21-22.

Zaśmiałam się, widząc te emotikonki. Odpisałam mu natychmiast:

Do: Kacper.

To jesteśmy umówieni. Gdzie się spotykamy?

Closer || GargamelVlogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz