Dokąd idziesz, dziewczyno?

1K 66 68
                                    

Wstawiam rozdzialik w nocy po północy. elo.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Następny dzień przywitał nas o dziwo dobrą pogodą. Nie padało, Słońce świeciło wysoko na niebie, a ptaki ćwierkały. Akademik powoli budził się do życia, by wkrótce udać się na odpowiednie wydziały, by rozpocząć nowy rok akademicki. Serce zabiło mi mocniej, gdy pomyślałam o tym, ile mnie czeka. Potarłam oczy, by odzyskać ostrość widzenia i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zosia jeszcze spała, odwrócona do mnie plecami, cicho pochrapując. Czarna kołdra otaczała ją zewsząd niczym ciemny naleśnik. Jedynie jej jasne blond włosy wystawały znad góry materiału. Nie chcąc jej budzić, zeszłam cicho na dół, stawiając bose stopy na zimnej powierzchni podłogi. Przeczesałam palcami włosy i udałam się do łazienki, by zmyć z twarzy resztki snu i by całkowicie się rozbudzić. Zamknęłam za sobą drzwi, by odgłos puszczanej wody nie obudził blondynki. Przystanęłam przy umywalce i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Dostrzegłam szczupłą dziewczynę o niebieskich oczach, nieco skrzywionym nosie, bladej cerze pokrytej tu i ówdzie piegami, małych, ale kształtnych ustach i zielonych włosach, które opadały na czoło, często mnie tym wkurzając. Nie byłam typową pięknością, co to to nie. Po prostu przeciętna polska dziewczyna. Westchnąwszy, odkręciłam kurek, puszczając chłodną wodę. Za dwie godziny powinnam znaleźć się na inauguracji roku akademickiego razem z Zośką, która jeszcze się nie obudziła.

- Co za pierdolony dzień...- mruknęłam do siebie, gdy tylko ochłodziłam twarz wodą. Zakręciłam z powrotem kurki i wytarłam twarz ręcznikiem. Rozczesałam włosy szczotkę, sycząc co jakiś czas z bólu, gdy natrafiałam na małe kołtuny. Spięłam je wysoko w niechlujny kok, po czym zadowolona z efektu wyszłam z pomieszczenia, gasząc światło.

- Zocha, wstawaj! Niedługo mamy rozpoczęcie! - podeszłam do jednego z piętrowych łóżek, stając na palcach, by ściągnąć czarną kołdrę z dziewczyny. Ta wymruczała coś pod nosem, co niepokojąco przypominało wiązankę inwektyw. Ja natomiast szukałam odpowiednich ciuchów na to ważne wydarzenie. Nigdy nie lubiłam się specjalnie stroić, ale mus to mus. Z szafy wyciągnęłam białą elegancką przewiewną bluzkę, czarne obcisłe spodnie, czarną ramoneskę i w tym samym kolorze creepersy.

- Musimy? Przecież nic nie będzie się tam takiego dziaaaałoooo. - przy ostatnim słowie ziewnęła, przeciągając się. Włosy sterczały jej na wszystkie strony, wychodząc z uplecionego warkoczyka.

- Ja chciałabym się zorientować co jak i gdzie. Żebyśmy nie były jak te dzieci we mgle. - odpowiedziałam stanowczo, wkładając na siebie spodnie. Zapięłam je i usiadłam na dolnym posłaniu, zakładając buty. Jeszcze niezbyt ogarnęłam komunikację miejską i bałam się, że nie zdążymy na czas. Taka sobie ja-panikara.

- Nie panikuj. Nic się specjalnego na takich uroczystościach nie dzieje. - Zosia wywróciła oczami, lecz zeszła na dół, poprawiając swoją czarną koszulkę, która zdecydowanie była za duża jak na nią.

- Ja nie panikuję tylko jestem zorganizowana. - spojrzałam na nią z uniesioną brwią, po czym dodałam ciszej: - Mniej więcej. -

- To mniej czy więcej? - wywróciłam oczami. Oczywiście, musiała to usłyszeć.

- Wal się. Ubieraj się i wychodzimy. - wydusiłam z siebie, zakładając kurtkę.

- Tak, mamo. - usłyszałam głos dochodzący z łazienki. Pokręciłam głową z lekką irytacją, lecz tego nie skomentowałam. Nie chciałam się denerwować z samego rana.

- To ja jednak poczekam na zewnątrz. Gorąco coś się zrobiło. - po tych słowach wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zdążyłam jeszcze wziąć małą torebkę na złotym łańcuszku. Przewiesiłam ją przez ramię, idąc korytarzem do schodów. Nie tylko ja wpadłam na ten genialny pomysł, gdyż z reszty pokoi zaczęli wychodzić przyszli lub aktualni studenci. Zrobił się niezły ruch, lecz zdążyłam przejść i schodziłam w dół, by odetchnąć powietrzem.

- Hej ty! - nagle zza pleców usłyszałam wołanie. Co to ma być? 'Hej ty!'? Kim to ja jestem, żeby tak na mnie wołać? Panienką na telefon? Obróciłam się jednak jak na dobrze wychowaną dziewczynę przystało. Na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.

- Tak?

- Pomyślałem sobie, że może tak się poznamy przed inauguracją? Paweł jestem. - chłopak, który mnie zaczepił nie należał do brzydkich. Wysoki postawny, burza ciemnobrązowych włosów. I te tęczówki o barwie roztopionej czekolady, które lśniły łobuzerskim blaskiem.

- Natalia. - podałam mu dłoń, a ten natychmiast ją ucałował. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale i wewnętrznie ucieszyło. Rzadko spotykało się chłopaka/mężczyznę o takich manierach. Mimowolnie uśmiechnęłam się, starając zachować dystans. Nie znałam go i raczej nie chciałam poznać.

- Może razem pojedziemy co? Poznamy się lepiej? - zaproponował Paweł chowając dłonie w tylnych kieszeniach jeansów.

- Chętnie, ale jestem już umówiona. Cześć. - zbyłam go szybkim pożegnaniem i popchnęłam drzwi, by wyjść na zewnątrz. Gdy tylko znalazłam się na schodach prowadzących do akademiku, w którym zamieszkałam, odetchnęłam z ulgą. Nie interesowały mnie romanse i inne pierdoły. Nigdy nie szukałam chłopaka ani miłości. Może uczucie pojawi się znienacka i zaatakuje? Kto wie? Odgarnęłam grzywkę na bok i uniosłam głowę do góry zamykając powieki. Moją chwilę ciszy przerwał dzwonek telefonu. Westchnęłam ciężko i sięgnęłam po niego. Odblokowałam ekran blokady i zobaczyłam, że dostałam wiadomość.

Od: Nieznany numer.

cześć z tej strony kuba. wiem że pewnie nie chcesz się ze mną widzieć ale może jednak dałabyś radę gdzieś wyskoczyć? moglibyśmy wyjaśnić to nieporozumienie które zaszło między nami.

Kuba i chęć wyjaśnienia sobie tej sytuacji? Hmm. Zmarszczyłam brwi, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Taki nawyk. Czy chciałam się z nim spotkać? Z jednej strony przyspieszone bicie serca uświadamiało mi, że chłopak mimowolnie oddziaływał na mnie niczym narkotyk, pragnęłam go znów zobaczyć, a z drugiej jego humory zniechęcały mnie do niego.

Do: Nieznany numer.

Możemy się spotkać. Na razie idę na rozpoczęcie roku, ale zaraz potem możemy gdzieś pójść.

Po wysłaniu SMS-a, schowałam komórkę do kieszeni. "Zwariowałaś Natalia, zwariowałaś." pokręciłam przecząco głową, by odgonić niepotrzebne myśli.

- Natka, co jest? Nawet nie zauważyłaś jak przyszłam. - jakby spod ziemi pojawiła się Zosia, już ogarnięta. Cała w czerni. No tak. Mogłam się tego spodziewać. - Zakochałaś się czy co?

- Och nie gadaj głupot. - burknęłam w odpowiedzi natychmiast ruszając do przodu.

- No, ale co się stało? Widziałam jak czytasz wiadomość i tracisz humor. - blondynka musiała niemal biec, by utrzymać tempo, które narzuciłam.

- Nieważne. Po prostu napisał do mnie ktoś, o kim chciałabym zapomnieć. - skłamałam, zatrzymując się na przejściu dla pieszych tuż obok przystanku. Zosia położyła dłoń na mym ramieniu i rzekła z pewnością w głosie:

- Na pewno ten skurwiel na Ciebie nie zasługiwał. - na te słowa aż się uśmiechnęłam. Och, gdyby wiedziała jaka jest prawda...Pewnie by mnie zatłukła.

- Chodźmy już. Autobus powinien zaraz przyjechać. - zmieniłam temat, co skrzętliwie podłapała moja towarzyszka, która zaczęła gadać na temat tworzenia dobrego kontentu i Youtuberach. Kiwałam głową, dając znać, że jej słucham, lecz tak naprawdę myślami byłam zupełnie w innym miejscu. I przy innej osobie.

Przy Kubie.


Closer || GargamelVlogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz