Żwirki i Wigury

1.5K 102 56
                                    

Po około dwudziestu minutach podróży autobusem, którą spędziliśmy na rozmowach i wzajemnym wymienianiu poglądów na błache tematy takie jak pogoda czy wyprzedaż w jednym z większych marketów. Kacper rozśmieszał mnie swoimi kawałami oraz dziwnymi minami, przy których trudno było zachować powagę, natomiast Kuba dziwił mnie swoją powagą i ponadczasową dojrzałością, którą natychmiast dostrzegłam, gdy tylko na niego spojrzałam. Pewnie powiecie: a co ty taka domyślna, Sherlocku? Otóż może i jestem młoda, ale zdążyłam poznać pewne typy osób, które mi odpowiadają oraz te, których unikam. A Kuba był na swój sposób fascynujący. Spowity w czerń, noszący markowe okulary, wiecznie zamyślony, a jednocześnie posiadający trzeźwe spojrzenie na otaczający go świat. Okraszone to było dawką czarnego humoru, który niekoniecznie każdy łapał. Ja na szczęście zaliczałam się do tych szczęśliwców co łapali o co chodzi.

Podążaliśmy na nogach ten krótki kawałek drogi dzielący nas od mojego akademiku, w którym miałam spędzić trzy lata z przerwami na święta i wakacje. Chłopcy dyskutowali o czymś zawzięcie za moimi plecami, a ja gnałam popędzana ciekawością i zachwytem nad tym miastem.

- Przestań być takim ponurakiem i zagadaj do niej choć raz. Za każdym razem to ona coś od Ciebie wyciągała. - usłyszałam Kacpra, który się wykłócał z Kubą. Ten drugi nie wyglądał na zbytnio zadowolonego.

- To nie jest takie proste. Dobrze wiesz, że mam problem z poznawaniem nowych osób. - syknął Jakub, przyspieszając kroku, kończąc tym rozmowę. Blondyn wywrócił z poirytowania oczami i również do nas dołączył. Udałam, że niczego nie słyszałam i uśmiechnęłam się sztucznie. Czasami włączało się we mnie takie coś, że nie potrafiłam powstrzymać swojej ciekawości i musiałam wszystko wiedzieć. Dosłownie. Tak jak w tej chwili. Nie dość, że poznałam dwóch ciekawych chłopaków, w dodatku przystojnych i inteligentnych, to jeden z nich trzymał mnie na dystans, mimo, że zachowywał pozory względnej normalności oraz utrzymywał poziom konwersacji z zupełnie mu obcą osobą. A może to tylko ja tak wyolbrzymiałam?

- Niedługo będziemy na miejscu. Już nie mogę się doczekać. - rozmarzyłam się nieco, starając się rozładować napiętą atmosferę między chłopakami. Kacper natychmiast się do mnie przyłączył,owijając ramię wokół mojej szyi, przyciągając do siebie. Nie stawiłam oporu, chichocząc z tego, co mi mówił. Kuba pozostał nieco z tyłu, milcząc. Przestałam już się przejmować, że nie interesowało go to, co ja miałam do powiedzenia. Wolałam pośmiać się z blondynem, który zdawał się znać receptę na poprawianie mi humoru.

- O, jesteśmy na miejscu. - uniosłam głowę, by spojrzeć na potężny budynek stojący tuż przed nami. Nad wejściem widniał napis 'Akademik Uniwersytetu Warszawskiego'. Banan na mej twarzy jeszcze bardziej się poszerzył, a oczy zalśniły ze szczęścia. Nie poznawałam samej siebie. Nigdy nie cieszyłam się tym, że szłam do szkoły, gdzie zanudzałam się na śmierć. A teraz wystarczyło, że przyjechałam do Warszawy i wszystko się zmieniło. Zachłysnęłam się wolnością i multum możliwości, które nagle się przede mną otworzyły. Zacisnęłam dłoń na bluzie blondyna, starając się zapanować nad ogarniającym mnie entuzjazmem. - Nie musicie mnie już dalej odprowadzać. Poradzę sobie. - sięgnęłam po torbę i walizkę, które chłopcy skwapliwie mi oddali.

- Musimy się jeszcze spotkać. - Kacper uśmiechnął się do mnie, a mi się zrobiło cieplej na sercu.

- A chciałbyś? - spytałam, rumieniąc się delikatnie, starając się ignorować niezadowolone spojrzenie Kuby, który trzymał się na uboczu.

- No gdybym nie chciał, to bym nie proponował. - odpowiedział blondyn, mrugając do mnie. Wywróciłam oczami, delikatnie szturchając go w ramię. Niepoprawny flirciarz.

- No to może się spotkamy. A do kiedy jesteś w Warszawie? -

- Jakoś z tydzień posiedzę i pojadę do domu. Więc jakoś można zorganizować spotkanie. Najlepiej jak wymienimy się numerami, co ty na to? - zaproponował, patrząc mi prosto w oczy. Nigdy nie lubiłam patrzeć komuś w oczy, gdyż zawsze czułam się niezręcznie, a na policzki występował rumieniec, przez co wyglądałam jak typowy burak. Ale przy Kacprze czułam, że mogę mu zaufać i się z nim zaprzyjaźnić. Szkoda, że Kuba nie odczuwał tego samego w stosunku co do mojej osoby.

- Jasne, pewnie. Masz tu mój. - wymieniliśmy się numerami, co brunet skwitował cichym prychnięciem. Uniosłam brew. Coś mu się nie podobało?

- A ty, Kubuś? Wolisz prychać jak niezadowolona kocica i stać obrażony na cały świat? Moja propozycja obejmuje też Ciebie. - odezwałam się do niego pewnie, wbijając wzrok w jego błękitne tęczówki.

- Ty zawsze podajesz swój numer nieznajomym? To trochę nieostrożne, nie uważasz? - momentalnie wywróciłam oczami, słysząc jego uwagę.

- A ty zawsze pomagasz nieznajomym? To chyba też niezbyt ostrożne z Twojej strony. - wypaliłam, teraz wyraźnie zła i rozdrażniona. Minęło zaledwie kilka chwil, a już miałam go dosyć. - Ja bym raczej nie zaufała ledwo poznanej osobie. - dodałam rozzłoszczona, ledwo panując nad sobą.

- Hola, hola, spokojnie. - włączył się Kacper, stając między nami z wyciągniętymi ramionami. - Nie kłóćcie się o byle pierdoły. A ty, Kuba, nie wypominaj tego, co sam w pewien sposób zrobiłeś. Poza tym to nieważne. Spotkamy się we trójkę. Jutrzejszy dzień Ci pasuje? - ostatnie pytanie skierował w moją stronę. Kiwnęłam głową, lekko naburmuszona. Wcześniejszy dobry humor prysnął.

- A gdzie się spotkamy? - spytałam cicho, nie patrząc w stronę Kuby, który wyciągnął paczkę papierosów, udając niezainteresowanego tematem.

- Może pod Pałacem Kultury? Żebyś się nie zgubiła. - zaproponował blondyn, uśmiechając się zawiadiacko.

- Może być. W razie czego napiszę do Ciebie. Muszę już iść. Do jutra. - pożegnałam się z nim, ignorując bruneta popalającego papierosa. On również zrobił to samo. Pewnie weszłam po schodach, otwierając drzwi i znikając we wnętrzu budynku. Nie mogłam usłyszeć tego, jak Kacper z Kubą się wykłócają.

- Ty chyba powariowałeś. Taka fajna dziewczyna, a ty na nią najeżdżasz. No chyba, że ci się podoba. - Kacper podpuścił kumpla, obserwując jego reakcje. Ten gwałtownie zaprotestował.

- No chyba nie. Ledwo ją poznaliśmy. Ty już kompletnie zidiociałeś. - po tych słowach Chuptyś opuścił teren akademiku, pozostawiając szczerzącego się Kacpra z tyłu.

- No chyba raczej tak. - dodał już ciszej do siebie, raz jeszcze oglądając się na budynek akademiku.

Ja nie stałam w hallu, przyglądając się stojącemu blondynowi w różowej bluzie. Nie słyszałam o czym mówią, ale pewnie o sytuacji, która wydarzyła się przed kilkoma minutami. Objęłam się ramionami. Wiem, zachowałam się dziecinnie, ale co ja mogę na to poradzić, że Kuba tak na mnie działał?

Closer || GargamelVlogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz