Daj mi milion powodów cz.2

1.1K 77 55
                                    

W mediach zapodałam nutę, która nakręcała mi wenę i pomysły przez te dwie części dwunastego rozdziału. Wielkie dzięki, Stefka! ;*

-------------------------------------------------------------------------

Kilka minut później staliśmy na balkonie, oparci o barierkę, wpatrując się w migoczące światełka i gwar miasta w oddali. Zdążyłam ubrać moje spodnie i skarpetki, narzucając kurtkę na koszulkę, którą podarował mi Kuba. Nie mówiliśmy nic, tylko patrzyliśmy. Cisza specjalnie nam nie ciążyła, a wręcz przeciwnie. Koiła zszargane nerwy oraz uspokajała nas wewnętrznie. Nikt nam nie przeszkadzał, poza chrapiącym w innym pokoju Kacprze, ale mniejsza z tym. Szarawy dym unosił się z naszych ust, niknąc w eterze. Mogłam tak stać wiecznie, wpatrując się w wiecznie żywe miasto, stolicę naszego kraju. Fascynowało mnie to, że życie tu nigdy nie zamierało, wiecznie się coś działo. Na każdym kroku coś mnie spotykało: Kacper i Kuba, przeprowadzka do nowego miejsca, nowe twarze, studia. Kolejny etap w moim życiu, nie do przeskoczenia. Zaciągnęłam się po raz kolejny, wciągając szkodliwy dym do płuc. Nocny wiatr nieco rozwiał me włosy, lecz się tym nie przejęłam.

- Dlaczego Warszawa? - ciszę przerwało pytanie Kuby, który teraz wpatrywał się prosto we mnie. Światła odbijały się w jego okularach tworząc niezwykłe wzorki. Chwilę się zastanowiłam. Dobre pytanie. Dlaczego akurat to miasto?

- Od czasu do czasu przebywałam tutaj i mi się spodobało. To połączenie nowoczesności z innymi epokami od zawsze mnie fascynowało. - odpowiedziałam z zamyśleniem, wracając myślami do tych chwil, które mi się przytrafiły. I to niekoniecznie tych dobrych.

- Miasto jak miasto. Ale i tak bym się stąd nie ruszył. - chłopak uśmiechnął się połową ust, wkładając papierosa między wargi. Obserwowałam to z pewną dozą zafascynowania. Ten chłopak zdawał się nie mieć pojęcia jak dobrze było go podpatrywać. Wszystko robił z nienachalną nonszalancją, jakby wszystko miał w dupie. Artysta rozpozna drugiego artystę. To po prostu się czuje. Ale czy ja mogłam się sklasyfikować jako pełnokrwista artystka? Czy czułam się spełniona?

- To widać. - uśmiechnęłam się, patrząc gdzieś poza głową studenta. W pewien sposób oddziaływał na mnie magnetyzująco i sprawiał, że serce zaczynało szybciej bić. Pierwszy dzień, a przyniósł tyle dobrego. Kuba uniósł brew, spoglądając na moją osobę intensywnie.

- No nie patrz się tak na mnie. Po prostu mówię to, co widzę. Tylko prawdę. - wzruszyłam ramionami, owijając się szczelniej kurtką. Za ciepło to się nie czułam. Brunet chyba to zauważył, bo spytał:

- Może wejdziemy do środka? Zimno Ci. - zerknął w dół na moje stopy owinięte jedynie w materiał skarpetek.

- Jakoś przeżyję. Jestem dziewczyną z gór. Nie takie zimno mi straszne. - machnęłam dłonią, ignorując przeszywające kończyny dolne igiełki zimna.

- Na pewno? Nie chcę, żeby dopiero co poznana dziewczyna mi się pochorowała. - wywróciłam oczami.

- Jestem tego pewna. A poza tym zbaczamy z tematu rozmowy. Chciałam dowiedzieć się co nieco o tym co siedzi w Twojej głowie. - zwróciłam uwagę, szturchając go delikatnie w ramię. Westchnął ciężko, obracając się do mnie bokiem.

- A co chcesz wiedzieć? Moje myśli są bardzo zróżnicowane i nieuporządkowane. W tej chwili myślę o życiu i jak bardzo popieprzone ono jest. - ostatnie zaciągnięcie się papierosem, po czym niedopałek wylądował w popielniczce obok pozostałej reszty.

- Obojętnie co. Zafascy...- tu zatrzymałam się. -...nieważne. Zapomnij o tym. - zaśmiałam się cicho, odwracając wzrok, czując jak policzki robią mi się gorące.

- Co chciałaś mi powiedzieć? Że fascynujący ze mnie typek? - zażartował, śmiejąc się.

- Och, przestań. Nieważne. Zapomnij o tym. Życie jest jakie jest. Nigdy nie było mi za lekko, ale też nie było za ciężko. Po prostu nie czuję się na miejscu wśród ludzi, którzy wiecznie mnie osądzają za wygląd, charakter czy sposób bycia. - zwierzyłam się, czując jak pewien ciężar spada mi z serca. Czyli to chyba jednak prawda o czym psychologowie mówili. Że najłatwiej się zwierzyć komuś obcemu, kto będzie miał obiektywny sposób patrzenia na daną sytuację.

- A wiesz, że ja też tak to widzę? Wszystko przez czarne barwy, czasem wierząc w ten promyk nadziei. Ale to rzadko kiedy. Zamykam się w sobie i nie wychodzę z domu przez kilka dni. - Kuba wypuścił dym z płuc, myśląc nad tym co mówi. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc jedynie pokiwałam głową, czując jak coraz bardziej zamarzam.

- Na pewno Ci nie jest zimno? Widzę jak drżysz. - odezwał się, patrząc mi prosto w oczy. Ja westchnęłam cicho.

- Rzeczywiście trochę zimno jest. I chciałabym się też przespać, by jak najwcześniej wyjść. I tak wystarczająco Ci kłopotów narobiłam. - wydęłam wargi, ponownie czując jak na policzki wyskakuje rumieniec.

- To nie ty się upiłaś i to nie ty teraz chrapiesz w mojej sypialni. - spojrzał na mnie znacząco. - I żadnego kłopotu mi nie sprawiłaś. Wręcz przeciwnie.-

Na te słowa uniosłam brwi. Wręcz przeciwnie? Co to mogło oznaczać?

- Wybudziłaś mnie z letargu. Poważnie. Kacper od prawie miesiąca chciał mnie wyciągnąć na miasto albo na jakąś imprezę, a ja zawsze mu odmawiałem. Dzisiejszy dzień był pierwszym, kiedy nie czułem się tak kurewsko źle. - wyjaśnił, przez co lepiej go zrozumiałam.

- Przecież nie musisz robić czegoś, czego nie chcesz. Możesz nawet siedzieć w domu rok i nic nie robić. Potem poczujesz impuls do działania i jakoś odżyjesz. - słowa same popłynęły mi z ust, tworząc jakąś tam układankę. Kuba popadł w zamyślenie, patrząc gdzieś niewidzącym wzrokiem.

- Może i masz rację. Ale z reguły nie lubię popadać w takie otępienie. U mnie musi się coś dziać. Muszę się spełniać twórczo. - z nagłym ożywieniem zaczął do mnie mówić, a ja tylko mogłam potakiwać. Widać, że chłopak lubił robić to, co kocha, czyli nagrywanie. Szkoda tylko, że nic na razie o tym mi nie powiedział ani nie wspomniał.

- Chyba pójdę już spać. Fajnie, że się nieco otworzyłeś, ponuraku. - zażartowałam, kładąc dłoń na jego ramieniu. Ten nie zrzucił jej, tylko nieco się spiął. Chyba nie lubił jak ktoś go dotykał. - Tak więc...dobranoc.-

Po tych słowach weszłam do środka, zrzucając z siebie kurtkę oraz ściągajac skarpetki i spodnie. Poczułam się znacznie lepiej, wiedząc, że chłopak nie żywi do mnie żadnego negatywnego uczucia. Z tymi myślami wgramoliłam się na rozesłane posłanie, wiedząc, że Kuba jeszcze stał na balkonie, zapewne rozmyślając. Uśmiechnęłam się do siebie, poklepując poduszkę i układając na niej głowę. Nie powinnam tak łatwo ulegać i iść z nieznajomymi w miejsce kompletnie mi nieznane, ale polegałam na swoim przeczuciu i instynkcie, że oni nie zrobią mi żadnej krzywdy. Nie miałam stuprocentowej pewności, ale raz kozie śmierć. Przygryzłam delikatnie wargę, nieruchomiejąc. Do salonu wszedł cicho Kuba, zamykając drzwi od balkonu. Chwilę pokręcił się po pomieszczeniu, ściągając ubrania i rzucając je w kąt. Rozległo się ciche westchnięcie, szelest materiału i wślizgnięcie się po koc. Zamknęłam oczy, starając się nieco uspokoić wewnętrznie. Milion myśli krążyły mi po głowie, nie dając odpocząć. Zawsze tak miałam, gdy adrenalina ze mnie powoli schodziła.

Ta noc przyniosła tak wiele, a jednocześnie pozostawiła pewien niedosyt. Czy ja z Kubą lepiej się poznamy? A może to ostatni raz kiedy go widzę?


Closer || GargamelVlogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz