^5^

5.2K 401 94
                                    



                                                                                                  5.




Widząc opanowaną, ale starającą się ogarnąć niemały tłum Christine, Joe chciał do niej podejść i przytulić.

Wiedział, że jest cholernie dobrą dyrektorką, która wie co robi i troszczy się o swoich podopiecznych.  W pewnej chwili Joe zastanowił się nawet, czy przypadkiem gdzieś w tym wszystkim, nie zapomniała o sobie.

Za maską profesjonalizmu jest inna Christine, którą zobaczył podczas wesela swoich braci. Mimo iż nadal zachowywała się tak, jak na osobę wykonującą jej profesję przystało, to jednak trochę wyluzowała. Tańczyła, bawiła się, śmiała. Była kimś, kogo wielu ludzi z Carlise nie znało.


Także Joe.


Owszem, czasem widywał Christine, bo James, najstarszy z rodzeństwa White, jest jej dobrym kolegą. Nigdy jednak Joe nie przywiązywał zbytniej uwagi do tej trochę chłodnej kobiety.

W weekend spojrzał na nią innym okiem. Nie spodziewał się jej takiej.

Miło go zaskoczyła.


A zwłaszcza później.



Teraz podczas alarmu w szkole panowała nad sytuacją, ale najwidoczniej kosztowało ją to masę energii, bo z każdą minutą jej twarz wydawała się coraz bardziej zmęczona.

Cała akcja trwała kilka godzin. Przynajmniej dla niej. Nie wiadomo ile czasu spędzi jeszcze w swoim gabinecie pisząc raporty.


Joe stojąc przed drzwiami nie zawahał się zapukać, choć serce niemiłosiernie mu waliło. Może dlatego, że nie wiedział co się stanie, kiedy wejdzie do środka.


Zanim go zaprosiła  minęło kilka zbyt długich dla niego chwil.

Spojrzenie Christine mówiło wszystko. Chyba był ostatnią osobą jaką spodziewała się i chciała zobaczyć.

-Co ty tu robisz?- zapytała prostując się w fotelu.

Joe ostatkiem sił powstrzymał się przed gapieniem  się na jej ponętny biust.


Kiedy przypomniał sobie jak smakują jej różowe sutki, poczuł ciepły dreszcz przechodzący po plecach.


-Ciebie też miło widzieć- wyszczerzył się.

Christine przez moment patrzyła jeszcze na niego, po czym zdjęła okulary i westchnęła.

-Joe, nie mam czasu, ani ochoty na żadne gierki- odparła.

-Kto powiedział, że ja mam ochotę na gierki?

Upłynęło kilka sekund, podczas których Christine wpatrywała się w jego oczy. Przez ten moment zauważył na jej twarzy coś na kształt ulgi, później rezygnację i znów przybrała maskę profesjonalizmu.

-Jesteś zmęczona- stwierdził. -Dlaczego nie zostawisz papierkologii na później?

-Wiesz, że nie mogę- wymamrotała.

Inny (Seria White cz. 6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz