###
Jest tak nudno w tym rozdziale, że aż boli.
###
13.
Joe z duszą na ramieniu jechał do Christine. Nie miał pojęcia czy jego pomysł zda egzamin. W końcu Christine na pewno była przyzwyczajona do luksusowych miejsc, gdzie może zabłysnąć swoją urodą i klasą.
Wypad na łono natury za miasto może okazać się nie do końca tym, co chciałaby przeżyć. Jednak z drugiej strony Joe pomyślał, że może kobieta potrzebuje czegoś innego. Czegoś, co pozwoli jej zapomnieć o codzienności i da inne wrażenia.
I kiedy teraz przyglądał się Christine jak z zachwytem patrzy na zachodzące słońce i je kanapkę, którą on własnoręcznie przygotował, był przekonany, że się nie pomylił. Na jej twarzy zobaczył najpierw niedowierzanie, a później ulgę i jej usta rozciągnęły się w niewiarygodnym uśmiechu. Oczy Christine błyszczały, policzki zaróżowiły się, a całość tworzyła obraz nastolatki, która gdzieś nadal kryła się w Christine.
Cieszył się, że mógł sprawić jej radość tak prostym gestem. To nie tak, że się nie starał. Sam nauczył się, że odmiana bardzo dobrze działa na samopoczucie.
Zafascynowany obserwował jak Christine sięga po kieliszek wina, które nie należało do najdroższych, ale jemu samemu smakowało. Chciał pokazać siebie. Kim jest, co lubi, jak spędza czas. Mogła poznać go nie zdając sobie z tego sprawy.
Kwestia tylko czy Christine chce go poznać.
Wreszcie spojrzała na niego i zatrzymała w połowie kęsa.
-Joe?- zapytała zaskoczona.
Wyrwany z zamyślenia potrząsnął głową.
-Lubię patrzeć na ciebie, Chrissy- odparł.
-Och, Joe- przełknęła i uśmiechnęła się.
Jak on ją teraz chciał przelecieć! Kiedy była taka rozkoszna, beztroska. Chciał jej takiej, bardziej niż tej dominującej i zimnej kobiety.
-Wiesz...- odezwała się ponownie po kilku chwilach milczenia. -Nigdy nikt nie zabrał mnie w takie miejsce.
-Cieszę się, że jestem pierwszy, skarbie- uśmiechnął się.
Jej spojrzenie w tym momencie go zmroziło. Patrzyła na niego, jakby ściągnął dla niej z nieba migoczącą gwiazdkę i właśnie wręczył.
Oczy jej błyszczały, ale dlatego, że miała w nich łzy. Serce Joe ścisnęło się w jego piersi i na moment zaniemówił.
W końcu wziął z jej dłoni kieliszek i odstawił na bok, po czym wyciągnął do Christine ręce.
-Chodź do mnie- zachęcił ją.
Ale najwyraźniej wcale nie musiał, bo Christine sama przylgnęła do niego, moszcząc się wygodnie między jego nogami. Dotknęła jego dłoni, kiedy ją objął i Joe poczuł się jak młody bóg.
CZYTASZ
Inny (Seria White cz. 6)
RomanceWydaje się, że to łatwo być kimś, kim się nie jest. Troszkę poudawać, żeby nie sprawić nikomu przykrości albo nie zawieść zaufania. Jednak Joe White wcale nie jest taki, jak wszyscy sądzili. Ma dość bycia dobrym, przewidywalnym chłopcem. Jest mężcz...