^27^

4.4K 372 67
                                    





                                                                                                      27.





Joe patrzył za odchodzącą Christine i poczuł, jakby ktoś przypieprzył mu w twarz. Cholernie mocno.

W tym momencie był bezsilny. Serce waliło mu wściekle w piersi, chcąc połamać kości i wydostać się na zewnątrz.

Nie planował takiego zakończenia wieczoru, choć domyślał się, że nie będzie kolorowo. Patrick jak zwykle nie odezwał się słowem, ale Joe widział w jego oczach pełne poparcie. James był po prostu zaskoczony, Jack miał to w dupie. Jake wyskoczył z salonu jakby nagle kanapa, na której siedział, zaczęła się palić.

Joe zdołał tylko przewrócić oczami. Wydawało mu się, że zdąży dotrzeć do kuchni, zanim Jake powie coś, czego nie powinien.

Jednak spóźnił się kilka sekund i w dodatku sam wypalił tekstem, przez który Nina aż pisnęła, a Christine odwróciła się i uciekła.


Kurwa, na jej miejscu też by uciekł!



Jake patrzył na Joe zaskoczony słowami brata. Zapytał skąd wie o tym, że spotykał się z Christine. Joe powiedział prawdę- że kiedyś podsłuchał niechcący ich rozmowę telefoniczną.

Oczywiście wolał, żeby Christine sama kiedyś zdecydowała się powiedzieć mu o jej spotkaniach z Jake'm. Jednak teraz już było za późno na cokolwiek.

Joe zapytał jeszcze Jake'a w czym problem? Czy jest zazdrosny, że inny White podebrał mu kobietę?

Jake tylko uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Zazdrosny? Na pewno nie. Miał przecież Ninę, kobietę, którą kochał nad życie. Christine swego czasu była tylko kochanką... Ninie wcale nie spodobało się to, jak Jake mówił o Christine, nawet jeśli teoretycznie powinna nienawidzić kobiety. Joe miał zamiar przywalić bratu, ale stwietdził, że Nina wymyśli dla niego wystarczająco sprawiedliwą karę.



Tymczasem sylwetka kobiety rozmyła się w ciemności. Za kilka minut Christine będzie już w domu... Joe powinien biec za nią. Złapać wpół i, mimo jej protestów, wbić do głowy, że naprawdę nic złego się nie stało i że ma w dupie co myśli jego rodzina.

Dla niego liczyła się Christine, która zaufała mu na tyle, że zdecydowała się opowiedzieć o swojej bolesnej przeszłości i razem z nim przeżyła ostatnie tygodnie, jakby byli parą.


Tylko jak teraz przekonać tak upartą kobietę, że oboje są siebie warci i że ona nigdy nie spotka na swojej drodze kogoś tak oddanego jak Joe? No jak?

Nie dopuści do ich rozstania, nie ma mowy! Owszem, da Christine kilka dni na uspokojenie nerwów i na przemyślenie kilku spraw. To nie będzie łatwe ani dla niej, ani dla niego, ale nie ma innego wyjścia. Jest dorosłym mężczyzną i wie, że musi działać racjonalnie.

Poza tym... ufał Christine. Przyznał to przed samym sobą dopiero teraz i choć nadal się bał, że im się nie uda, to nadzieja na poprawę sytuacji trochę podnosiła go na duchu.


Jednak to, że doszedł do takich wniosków, wcale nie oznaczało, że czuł się jakby nic się nie stało. Nie mógł wrócić do domu, bo przecież tam byli jego bracia. Nie miał ochoty spotkać się z nimi. Chciał być sam.

Kiedy chodził bez celu po miasteczku, telefon wibrował w jego kieszeni niemal cały czas. Z nadzieją, że to Christine, co chwilę wyjmował go z kieszeni. Jednak za każdym razem był to Jake lub James, ewentualnie Nina lub Joy. Patrick, Charlotte, Jack i Beth wiedzieli, że najlepiej jest go teraz zostawić w spokoju. Dzięki Bogu.


Inny (Seria White cz. 6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz