^32^

4.7K 414 86
                                    


                                                                                           

                                                                                            32.





Christine przebudziła się nad ranem, kiedy Joe jeszcze smacznie pochrapywał obok. Miała okazję, żeby znów na niego popatrzeć. Odkryła niedawno, że to jedna z jej ulubionych czynności.

Joe łączył  w sobie chłopięcy urok, z męską stanowczością. Dla niej to było idealne połączenie, bo dzięki temu Joe pomagał jej rozluźnić się po dniach pełnych napięcia, ale kiedy musiał podjąć dojrzałą decyzję, nie miał z tym najmniejszego problemu.


Za to sobie, Christine miała wiele do zarzucenia. Już nawet nie chodziło o to, że straciła gdzieś radość życia. Bardziej zła była na siebie o to, że nie potrafi lepiej okazać Joe, ile dla niej znaczy. A przecież znaczył bardzo dużo! Nie wyobrażała sobie, że mogłoby go przy niej nie być. I czy to właśnie dlatego stwierdziła, że będzie najlepiej, kiedy się rozstaną?


Leżąc teraz obok niego, zarzucała sobie ślepotę i brak zdrowego rozsądku. Jak mogła wcześniej nie zauważyć, że się w nim zakochała? Przecież to oczywiste!

Daleko jeszcze do wielkiej miłości, bo Christine nauczyła się, że trzeba być ostrożną, kiedy chodzi o uczucia. Ale nie twierdziła,  że nigdy nie pokocha Joe do głębi. Potrzebuje tylko czasu.

Wyglądało na to, że on chce jej ten czas dać. Jest cholernie cierpliwy i Christine nie przestanie być mu za to wdzięczna. I na pewno nie będzie taka głupia, żeby przeciągać strunę. Będzie się starała być dla niego jak najlepszą partnerką. Taką, na jaką zasługuje.

Tylko teraz musi mu to powiedzieć, bo po jego wieczornej deklaracji i po ich rozmowie, Christine chciała tylko wtulić się w niego i zasnąć.


Joe, przewróciłeś moje życie do góry nogami. Nigdy nie będę w stanie wypłacić ci się za to wszystko.


Położyła głowę na jego piersi, a Joe instynktownie ją objął ramieniem. Zaciągnął się zapachem jej włosów i kichnął, przez co zachichotała. Kosmyki musiały podrażnić go w nos.

-Chrissy, Chrissy- wymamrotał, przyciskając ją mocniej.

Najwyraźniej mówił to przez sen, bo nie usłyszała od niego nic więcej.

Uśmiechnęła się do siebie i przesunęła dłonią po jego piersi. Miał gładką skórę, którą dotykała już tyle razy, a jednak nadal nie miała dość. Uwielbiała jego ciało. Joe był dobrze zbudowany, ale na szczęście nie przesadnie. Miał sylwetkę wypracowaną przez sparingi z braćmi i wspinaczkę górską. To w zupełności wystarczyło.

Zasnęła przytulona do niego, zupełnie spokojna po raz pierwszy od dłuższego czasu.



Rano zeszli na śniadanie do małej jadalni, trzymając się za ręce. Christine była w siódmym niebie, bo czuła jakby ktoś nagle z jej ramion zdjął ciężar ostatnich kilku lat. Dłoń Joe trzymała jej rękę w delikatnym, ale stanowczym uścisku, jakby chłopak  chciał oznajmić wszystkim, że ona jest tylko jego.

Inny (Seria White cz. 6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz