^35^

4.4K 376 43
                                    




                                35.


Joe chodził po swoim pokoju w jedną i w drugą stronę. Pokerowa mina, jaką nosił na twarzy do dzisiejszego dnia, zmyła się, kiedy przekroczył próg łazienki, żeby przygotować się do wizyty u rodziców Christine.

Najpierw czekała ich dwugodzinna podróż samochodem i miał nadzieję, że może przez ten czas trochę uspokoi swoje skołatane nerwy.

Bo tak naprawdę był tak zdenerwowany i przejęty, że nie mógł się pozbierać od czasu, kiedy Christine powiedziała mu o telefonie jej matki.

Joe wcale się nie bał czy zrobi na nich dobre wrażenie. Christine od razu wyjaśniła mu, że nie ma takiej opcji, żeby go polubili. Na tym i tak mu nie zależało.

Najbardziej bał się tego, że straci nad sobą panowanie i zrobi coś głupiego, a wtedy Christine spojrzy na niego inaczej, niż do tej pory.

To nie tak, że ukrywał przed nią swoją  drugą stronę. Nie miał dwóch osobowości. Po prostu, kiedy ktoś obrażał jego lub jego bliskich, budziły się w nim okrutne uczucia, a dookoła potrafił rozpętać piekło.

Jeśli rodzice Christine powiedzą choćby jedno, maleńkie słowo, które sprawi jej przykrość, przestanie być grzecznym i ułożonym Joe White'm.

Pukanie do drzwi zatrzymało go w miejscu. Jeszcze za wcześnie, żeby spotkać się z Christine, więc to na pewno nie ona.

-Proszę- odezwał się.

Patrzył, kto pojawia się na progu i nawet odetchnął z ulgą.

-No, bracie, wyglądasz jak wtedy, kiedy szedłeś na końcowe egzaminy w szkole- zaśmiał się Jake.

Joe bardzo przeżywał tamten czas, bo zależało mu na doskonałych wynikach. Od nich zależała jego przyszłość w ratownictwie.

Od dzisiejszego spotkania zależy jego przyszłość z Christine.

-Kurwa, Chrissy nie jest zachwycona tym, że jedziemy do jej rodziców- odetchnął Joe.

-Taka masakra?- zapytał Jake splatając ręce na piersi.

-Obawiam się, że masakra będzie, jak powiedzą o dwa słowa za dużo.

Joe z ciężkim westchnięciem usiadł na łóżku. Naprawdę nie chciał spartolić tej  wizyty.

-W razie "w" dzwoń, to coś wymyślimy. Spalimy im dom albo będą mieli nieszczęśliwy wypadek. Albo Lucas shakuje im system w pracy- Jake wzruszył ramionami.

Joe podniósł głowę i popatrzył na niego jak na kompletnego idiotę.

-Co taka zajebista dziewczyna jak Nina, robi z takim niezrównoważonym psychicznie baranem jak ty?- zapytał.

Jake uśmiechnął się szeroko i usiadł obok brata.

-Brała mnie z całym pakietem- odparł.

Joe był wdzięczny Jake'owi za tę odrobinę dobrego humoru w takiej chwili. Jake nie musiał przypominać mu, że może liczyć na wszystkich. Dobrze o tym wiedział.

-Ja pierdolę, dawno się tak nie denerwowałem- wymamrotał.

-Wiem o co chodzi- pokiwał głową Jake.

-Gówno wiesz. Masz zajebistych teściów- mruknął Joe.

-To fakt- Jake pokiwał głową.

Joe przewrócił oczami. Teraz Jake wcale nie pomagał.

Inny (Seria White cz. 6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz