34.
Christine odłożyła telefon i drżącą dłonią przesunęła po swojej twarzy w górę i w dół.
Jej oczy zrobiły się ogromne z nerwów, a serce wściekle waliło.
Wiedziałam. Wiedziałam, że wszystko szło zbyt gładko.
Po weekendzie spędzonym z Joe, po tym, jak sobie wszystko wyjaśnili, Christine była w siódmym niebie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, poczuła się bezpieczna i kochana. A po raz pierwszy w życiu mogła zachowywać się tak zwyczajnie i nikogo nie udawać.
Komfort, jaki dawał jej Joe, był nie do opisania. Wydawało się jej, że o nic nie musi się martwić.
Dlatego przestała myśleć niemal o wszystkim, poza nimi. Schowała się w bańce szczęśliwości i dryfowała nad ziemią, nie mając kontaktu z rzeczywistością.
Która już w połowie tygodnia przyłożyła jej prosto w policzek.
Christine wstała powoli z fotela w swoim gabinecie i podeszła do okna. Popatrzyła na młodsze dzieciaki, bawiące się na placu, i na starsze, w porozrzucanych tu i ówdzie, grupkach.
Też mieli swoje dramaty. Swoje kłopoty i troski. Nie mieli jednak pojęcia co czeka ich w niedalekiej przyszłości. Będą mieli coraz więcej pracy, coraz więcej zmartwień i coraz więcej sytuacji, których rozwiązanie może graniczyć z cudem.
Kobieta odetchnęła głęboko i nerwowo potarła dłonie. Joe spotyka się z nią dziś na kolacji w jej domu. Będzie musiała powiedzieć mu o przerażającym telefonie, jaki dziś otrzymała.
Nie bała się tego jak Joe zareaguje. Spodziewała się wszystkiego i nic ją nie zaskoczy.
Jednak ona sama czuła się tak niekomfortowo, że bardzo się denerwowała.
Wieczorem wszystko wypadało jej z rąk. Nie potrafiła nawet postawić garnka z wodą na kuchenkę, żeby nie rozlać zawartości. Jak miała ugotować głupi makaron?
Wreszcie, zupełnie jak nie ona, poddała się niesprzyjającym warunkom pracy, i otworzyła butelkę wina.
Obracała w palcach niemal pusty kieliszek i rozpaczała nad swoją niedolą, kiedy drzwi jej domu zamaszyście się otworzyły i usłyszała:
-Kochanie! Wróciłem!
Balsam dla jej strudzonej duszy.
Niemal unosząc się w powietrzu, pobiegła do niego na palcach i wpadła wprost w jego ramiona. Chyba zaskoczyła go swim powitaniem.
-Chrissy, domyślam się, że cieszysz się, że mnie widzisz, ale nie musisz zgniatać mi żeber- wydyszał.
-Przepraszam- zreflektowała się i zwolniła uścisk.
Strzepnęła z jego koszulki niewidzialny pyłek i spuściła wzrok.
-O oł- pochylił się i przechylił tak, żeby spojrzeć w jej oczy. -Śpiewaj, słonko.
-Och, Joe!- zawołała, teatralnie unosząc ręce w górę. -Nie wiem jak mam ci to powiedzieć!
Powędrowała z powrotem do kuchni i dopiero tam, zorientowała się, że to, co powiedziała swojemu chłopakowi, nie zabrzmiało zbyt dobrze.
-Joe!- zawołała. -To nie tak!
Podeszła do niego i złapała go za ręce. Patrząc na niego, zobaczyła jaką palnęła głupotę.
CZYTASZ
Inny (Seria White cz. 6)
RomanceWydaje się, że to łatwo być kimś, kim się nie jest. Troszkę poudawać, żeby nie sprawić nikomu przykrości albo nie zawieść zaufania. Jednak Joe White wcale nie jest taki, jak wszyscy sądzili. Ma dość bycia dobrym, przewidywalnym chłopcem. Jest mężcz...