^15^

5K 406 109
                                    


###


Jak pewnie wielu z Was zauważyło wstawiłam nową okładkę. Podziękowania dla @AlutkaMango233 .

Mnie osobiście przeszły przez tę okładkę dreszcze ;)


###

                                                                                                 


                                                                                                      15.




Kiedy Christine rozpadła się w jego ramionach, Joe nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. Nie ma nic lepszego niż sprawić taką przyjemność swojej kobiecie.

O tak, Christine już była jego, choćby miała zaprzeczać temu do końca życia. Już nigdy się od niego nie uwolni. Nawet gdyby się rozstali, to Joe jakimś cudem wiedział, że wrył się trwale w jej pamięć.


Nie miał nic przeciwko. Christine jest cudowna pod każdym względem. Jest mądra, inteligentna, silna, piękna... Mogłaby tylko jeszcze bardziej się rozluźnić. Szkoda życia na zatracanie się w, najwyraźniej, smutnej przeszłości.

Christine wiele ukrywała, ale Joe wolał nie naciskać na żadne zwierzenia. Zaczeka, jeśli będzie musiał, ale na pewno niedługo.



I długo nie wytrzyma tego napięcia w spodniach. Ale tak jak powiedział,  wieczór był cały dla Christine. Kolacja pod chmurką, ich cicha rozmowa, przyjemność jaką jej sprawił. Wszystko dla niej. Nie zamierzał na tym poprzestać. Chciał dać jej o wiele więcej, ale w rozsądnych odstępach czasu.

Odwiózł Christine do domu i choć zaprosiła go do środka, chciał zachować się jak dżentelmen i odmówił. Zachował się jak idiota, ale miał nadzieję, że warto.

Jadąc do domu szczerzył się jak wariat. Miał przeczucie, że Christine już poddała się jego urokowi. Nie miał nic przeciwko sprawianiu jej radości. Uwielbiał to.



Kolejny dzień przywitał wielkim bananem na ustach i ogromną erekcją. Znów śniła mi się Christine wijąca się pod nim z rozkoszy, i ten sen był cholernie realistyczny. Niemal czuł dłonie kobiety na swoim penisie...

-Jasna cholera!- zawołał i zerwał się z łóżka.

Sam nie wiedział ile kilometrów przebiegł tego poranka, ale i tak za mało. Napięcie niemal wcale nie ustąpiło.

-Czego się cieszysz, White?- zapytał Billy, szef ratowników w Carlise, podczas codziennego raportu zmianowego.

-Życie jest piękne- odetchnął Joe.

Jego kumple wybuchnęli śmiechem i jeden poklepał go po plecach.

-Wygląda na to, że ktoś wczoraj zaliczył.

Joe zaprzeczył ruchem głowy.

-Właśnie nie. Co nie znaczy, że nie spędziłem wieczoru w zajebistym towarzystwie- odparł.

Inny (Seria White cz. 6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz