Rozdział I

389 19 0
                                    

- Jaymi, widziałeś moje buty?- spytałam przeszukując szafkę po raz ęty. Mieliśmy wychodzić za dziesięć minut, a żadne z nas nie było gotowe.- Były tutaj jeszcze wczoraj.

- Spytaj Josha, on tam szperał po coś- odkrzyknął Jaymi z góry. Wściekła ruszyłam do kuchni, gdzie Josh i JJ siedzieli i jedli placki z jabłkami. Spojrzałam sie na nich z niedowierzaniem. Oboje byli w pidżamach i zdawali się niczym nie przejmować.

- Chłopaki, co wy robicie?!- krzyknęłam, a JJ posłał mi zdumione spojrzenie- Za chwilę wychodzimy! Natychmiast idźcie się ubierać!- dodałam, a oni bez słowa wybiegli z kuchni. Po chwili przypomniałam sobie o butach i pobiegłam za nimi. Na górze skręciłam w prawo obok wielkiego zdjęcia, które przedstawiało nas. Szczęśliwych i spokojnych. Weszłam do pokoju Josha bez pukania i natychmiast zrozumiałam, że popełniłam błąd. Chłopak stał zupełnie nago  na środku pokoju i przyglądał się ubraniom. Kiedy mnie zobaczył, pisnął jak mała dziewczynka i zaczął zasłaniać się rękoma.- Przepraszam, Boże...- zaczęłam się jąkać- Jaymi powiedział mi, że może wiesz... Umm.. Może wiesz gdzie są moje czarne szpilki?- poczułam się strasznie głupio. Josh, który stał teraz do połowy w szafie pokręcił przecząco głową.

- Nic nie wiem.- powiedział. Patrzył się na mnie pytająco, tak, że dopiero po chwili zoorientowałam się, że normalnie stoję sobie w miejscu kiedy on jest nagi. Głośno wciągnęłam powietrze i poczułam jak staję się czerwona.

- A no tak. Ja już powinnam...- znów zaczęłam się jąkać- Chyba powinnam już iść, no nie?- wskazałam na drzwi a on pokiwał głową- Taaak... To ja już no... Pójdę- rzuciłam i szybko wymaszerowałam z pokoju. Nie dość, że nie miałam butów to jeszcze ujrzałam coś czego nigdy nie chciałam widzieć. oparłam się plecami o ścianę i skarciłam się w myślach za to co się stało. Upokorzona ruszyłam do swojej sypialni, znajdującej się na poddaszu. Przeszukałam całą swoją szafę, ale nadal nie byłam w stanie odnaleźć moich butów. Spojrzałam w lustro i starałam się wybrać jakieś inne, które pasowałyby do zielonej sukienki i czarnego żakietu, ale nie mogłam się zdecydować. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi i do pokoju wszedł George. Uśmiechnął się chowając coś za plecami.

- Callie? Czyżbyś czegoś nie zapomniała zabrać z mojego pokoju?- spytał podchwytliwie

- Błagam powiedz że to moje czarne szpilki- powiedziałam błagalnie, a on podał mi moje buty. Ucieszona przytuliłam go mocno i podziękowałam. Zauważenie faktu, że on był jedynym gotowym do wyjścia członkiem zespołu zajęło mi chwilę.- No jestem dumna.- rzuciłam zbierając rude włosy w wysoki kucyk- zwłaszcza że zazwyczaj zasypiasz.

- No cóż- zaśmiał się- Nie można się spóźniać do studia no nie?- spytał, a ja parsknęłam śmiechem.

- Powiedz to pozostałym, dobra?- powiedziałam- Weszłam do pokoju Josha, a on był jeszcze zupełnie...- George posłał mi zszokowane spojrzenie- No zresztą nieważne. Idź im powiedz żeby się pospieszyli, dobra?- spytałam, a on kiwnął głową i wyszedł z pokoju. Z dołu dochodziły mnie podniesione głosy, które tylko upewniły mnie w moim przekonaniu: Chłopcy po prostu nie potrafili się zebrać na czas. Szybko poprawiłam makijaż i poszłam ogarnąć sytuację. JJ i Jaymi jak zwykle kłócili się o lustro, a George pomagał Joshowi z krawatem. Kiedy Josh na mnie spojrzał, odwróciłam wzrok i zaczerwieniłam się, ale kątem oka dostrzegłam, że on zaśmiał się pod nosem.

- Dobra, wszyscy gotowi?- zawołałam po chwili, mimo iż widziałam, że nic jeszcze nie było zrobione.- Chłopaki no musimy wychodzić, właściwie powinniśmy już tam być!- Wszyscy spojrzeli na mnie zaniepokojeni- No co się gapicie? Przecież to nie moja wina!- chwycilam kluczyki z brzegu szafki na buty- Kto prowadzi?

- Ja!- Jaymi przeskoczył nad JJ'em który wiązał buty i zabrał mi kluczyki po drodze przez drzwi.- Zbierać się chłopaki.- odwrócił się by poczekać na nas parę kroków od samochodu.

- To będzie ciężki dzień...- szepnął George idąc obok mnie, a ja nic nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową.

W drodze do studia, jak zwykle, wszyscy się darli. Siedziałam na samym tyle, w obszernym bagażniku razem z Joshem, który zrezygnował z siedzenia w fotelu żebym "nie czuła się samotna". Starałam się na niego nie patrzeć, nie mogłam zapomnieć o tym co się stało rano, ale on cały czas spoglądał w moją stronę i w końcu nie wytrzymałam. Przysunęłam się do niego trochę bliżej i postanowiłam z nim pogadać.

- Josh słuchaj, przepraszam za rano.- szepnęłam tak żeby pozostali nie mogli nas usłyszeć- Powinnam była zapukać- wydusiłam, a on tylko się uśmiechnął.

- No spoko. Zapukasz następnym razem- rzucił- Sory za nie bycie gotowym. JJ i ja stwierdziliśmy że może zdążymy zjeść trochę placków przed wyjściem.- ledwo powstrzymałam się od rzucenia sarkastycznego "brawo"- No i tak jakoś wyszło.

- Ej Callie, myślisz, że będzie problem jak się spóźnimy?- krzyknął Jaymi zza kierownicy

- Jak się pospieszysz to może nie będziemy aż tak spóźnieni- powiedziałam, ale już wyjmowałam telefon żeby zadzwonić do Niomi, naszej przyjaciółki, która czekała już na nas na miejscu. Odebrała po pierwszym sygnale.- Niomi? Słuchaj czy przedstawiciele wytwórni już przyjechali?

- Tak, już tu na was czekamy, gdzie wy jesteście?!- w głosie dziewczyny słyszałam zdenerwowanie, więc szybko starałam się wymyślić jakąś wymówkę.

- No wiesz... Ja... Skaleczyłam się przy wychodzeniu z domu i wiesz, chłopaki w panikę wpadli- wyrzuciłam z siebie- Ale nic mi nie jest. Powinniśmy być na miejscu za 10 minut, ok? Czekajcie tam na nas.- kiedy odłożyłam słuchawkę, chłopcy patrzyli na mnie jak na wariatkę. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się tłumaczyć- słuchajcie no ratuję wasze tyłki. George podaj mi ze trzy plastry, są w schowku. Powinny być.- chłopak podał mi pudełko a ja szybko zrobiłam opatrunek na zdrowym palcu uważając by nie pokazać ani kawałka skóry- i jak?- spytałam Josha, a on zasmiał się.

- Okropnie- przyznał- Nic ci nie jest?- wszyscy wybuchli śmiechem a ja przewróciłam oczami

- Callie z ciebie jest taka oferma- wyjęczał JJ- zawsze coś sobie zrobisz

- Bardzo zabawne- rzuciłam- Ale ten palec uratuje wasz kontrakt. Przedstawiciele wytwórni już tam są, a my jesteśmy mega spóźnieni.- Zauważyłam że dojechaliśmy na miejsce- Wysiadać, szybko. I lepiej żebyście nie stracili tej umowy o płytę.

Forbidden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz