Rozdział VIII

162 11 2
                                    

 Przez następny tydzień czy coś w tym stylu, wszystko szło zgodnie z planem... Jeśli w ogóle istniał jakikolwiek „plan”. George i ja wróciliśmy do bycia przyjaciółmi, nawet z Joshem zaczęłam więcej rozmawiać. Nie zmieniało to faktu, że przez większość czasu czułam się fatalnie. Nienawidziłam kłamstw. A to jedno zdawało się wracać do mnie co chwilę.

- Ej ludzie- zaczął wymachiwać rękami jak szalony.- Zgadnijcie gdzie zostaliśmy zaproszeni...- wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na idiotę, ale po chwili zrozumiałam jego entuzjazm kiedy spojrzałam na ekran laptopa i zobaczyłam pięć biletów do...

- Nowy Jork?!- wykrzyczał Josh, po czym zaczął skakać jak nienormalny. Geo też przyłączył się do ogólnego krzyku jaki wypełnił pokój. Tylko Niomi nie wydawała się podekscytowana.

 - Jest tylko pięć biletów- starała się ukryć zazdrość, ale ja ją przejrzałam. Natychmiast chwyciłam telefon i spojrzałam na ekran laptopa. Wykręciłam numer podany 'w razie pytań'.

 - Biuro projektu Trevor* , w czym mogę pomóc?- odezwała się kobieta, z głosu po czterdziestce. Miała miły, lecz trochę zdarty głos, jak osoby które palą paczkę dziennie.

 - Tak, dzień dobry tutaj manager zespołu Union J. Mam drobne pytanie w sprawie balu charytatywnego w tym roku.

 - Tak?

 - Otóż nas jest w sumie 6 osób, a dostaliśmy 5 biletów, dałoby się to jakoś załatwić?- rozmowa z kobietą trwała przez jakieś dwadzieścia minut i była pełna ustalania szczegółów itepe itede, ale ewentualnie w biurze zgodzili się wysłać nam dodatkowy bilet. Przynajmniej tyle mogłam zrobić dla Niomi. Nadal nie było mi łatwo z kłamstwem jakie jej zafundowalam, ale jakoś musiałam się z tym pogodzić.

- Ludzie musimy to jakoś uczcić no nie?- po około pół godzinie, Jaymi zaczął wyjmować z kuchni liczne szampany i inne alkohole. Wiem, wygląda to jakbyśmy byli wielkimi pijakami, ale.. Dobra, jesteśmy

- To ja zapuszczę jakąś muzykę- zaproponował JJ, a w tym samym momencie, Josh skoczył po chipsy. Niomi była w łazience, co oznaczało, że zostałam sama... z Georgem.

- Callie...?- George pochylił się i zaczął szeptać mi do ucha. Siedzieliśmy na ziemi, byliśmy bardzo blisko siebie. Czemu w ogóle o tym myślałam,, nie wiem.- Jak się dzisiaj upijemy...

- George...- zesztywniałam. Wprawdzie cośtam kusiło mnie żeby być tą szaloną niebezpieczną dziewczyną i skorzystać z George'a propozycji, ale nie mogłam tego zrobić- Nie pamiętasz naszej rozmowy?

 - No pamiętam....- poczułam jego rękę na moim udzie. Starałam się uspokoić. Przestań się rumienić. Boże. Na pewno zauważy. Na sto proce...- rumienisz się.- Super. George zaśmiał się krótko- Po prostu dużo nad tym myślałem i wiesz. Oboje jesteśmy dorośli, nie ma między nami żadnej więzi. To ma w sumie sens. No chyba że się nie zgadzasz, wtedy zacznę przyprowadzać do domu prostytutki.

 - Prostytutki? Gdzie?- do salonu wszedł JJ a ja, czując jak ręka George'a szybko zsuwa się z mojej nogi, odetchnęłam. JJ posłał mi poważne spojrzenie, ale ja się tylko uśmiechnęłam.

 - Sory chłopaki, ja zaraz wracam, ok?- rzuciłam i popędziłam na górę. Wbiegłam do swojej łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Obmyłam twarz i spojrzałam na siebie w lustro. Nadal byłam lekko różowa, tylko dlaczego? Byłam w stu procentach pewna że nie czułam nic do George'a, a zbyt zboczona to ja nigdy nie byłam. Ale może to prawda, że ludzie się zmieniają. Może zaczynałam lubić George'a zagrywki, jak dotykał mnie po udach, jak całował mnie agresywnie. Nie. Musiałam przestać. Jeśli była jedna rzecz której byłam pewna, było to to że nie zamierzałam znów wylądować w łóżku z Georgem Shelley. Nie było kurwa mowy.

Forbidden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz