Rodział 8

609 17 1
                                    


Gdy usłyszeliśmy zaproszenie, weszliśmy do środka. Mikołaj nacinał klamkę i drzwi się otworzyły. Faktycznie Tata nie był w najlepszym humorze. Miał prawo byliśmy spóźnieni i to godzinę.
-Co to za spóźnienia? W dodatku oboje. Jeszcze jedno z was mogło się spóźnić, a nie oboje.
-Tato my..-nie skończyłam, bo Białach się włączył do rozmowy.
-Szefie Olce nawalił samochód, zadzwoniła do mnie i tak wyszło. Przepraszamy.
-Dobra na przyszłość macie zgłaszać. Mikołaj idź się przebrać. A Ty Ola zostań.
Kolega wszedł. Ja się zostałam z ojcem w gabinecie.
-Ola jak Ci się pracuje z Mikołajem?
-Dobrze. Tak jak na samym początku mówiłeś co to doświadczony gliniarz. Dlaczego się pytasz?
-Chciałem, wiedzieć jak się mojej córce się pracuję.
-Dobra mogę iść.
-Tak. Oluś wpadniesz do mnie na kolację?
-Nie mogę, już się umówiłam- skłamałam
-Tylko uważaj, bo nie każdy jest odpowiedni.
-Tak wiem już najchętniej, wybrałbyś mi kogoś, kto Tobie pasuje.
Wyszłam z gabinetu ojca, kierując się do naszego pokoju. Spotkałam po drodze Jacka.
-I jak? - zapytał.
-Dobrze darował nam.
-Przecież jesteś jego córka. Dasz się zaprosić dziś na kolację?
-Przykro mi, ale już się umówiłam. Spotkajmy się może jutro. W końcu musimy się poznać przed naszym wyjazdem.
-Też tak myślę.
Podszedł do nas, Mikołaj już przebrany.
-Ola uciekaj się przebrać, bo nie chcę znów być na dywaniku.
-Masz rację -mówiąc to, odeszłam. Chłopacy zostali sami.

Mikołaj.
Tej nocy dobrze nam się spało. Oboje gdzieś potrzebowaliśmy bliskości drugiej osoby. I dlatego tak dobrze było nam razem. Rano obudziły nas moje córki. Bo sami spaliśmy jak małe dzieci. Tak jak one przypuszczały, byliśmy spóźnieni. I wylądowaliśmy u szefa. Ja szybszej wyszedłem od niego, poszedłem się przebrać. Olka się została. Idąc po nią ,zobaczyłem, jak rozmawia z dyżurnym naszej komendy. Poczułem gdzieś w głębi ukłucie. Odeszła a ja z Jackiem zostałem sam.
-Posłuchaj mnie Jacekwiem, że za prosiłeś Olę na wesele, uważaj na nią. I nie wyrządzaj jej krzywdy.
-Za kogo mnie masz Mikołaj.
-Tylko Ci mówię. - chciałem odejść.
-Poczekaj chwilę. Czy was coś łączy, jeżeli tak...
-Praca i jej pomoc dla mojej córki.
Zobaczyliśmy jak idzie i oboje przerwaliśmy rozmowę.
-Bądźcie na radiu -krzyknął Jacek.
W radiowozie
-Co chciał Twój Tata?
-pytał, jak mam się pracuję.
-I co mu powiedziałaś?
-Prawdę, że dobrze nam się pracuję.
-To się cieszę.
-00 dla 05- odezwał się głos w radiu.
-zgłasza się — Ola zaczęła rozmowę
-Udajcie się na most dla zakochanych
-A co się tam dzieje?
-Jakiś facet piłuje kłódki i wrzuca je do Odry i wyrzuca z siebie epitety.
-A kto zgłasza ?
-Przechodzień. Jakaś kobieta.
-Dobra przyjęliśmy. Bez odbioru.
Po jakiś ośmiu minutach byliśmy na miejscu. Podeszliśmy do zgłaszające. Chwila rozmowy. a później do podejrzanego. Nic nie robił sobie z tego, że przyjechaliśmy.
-Dzień dobry. Komenda miejska we Wrocławiu. Aspirant Mikołaj Białach i posterunkowa Aleksandra Wysocka. Co tutaj się dzieje ?
-Nic takiego. Robię porządek z dziadostwem. Po co te cholerne kłódki, gdy miłość nie istnieje.
-Pójdzie pan z nami. Będzie pan odpowiadał za wyrzucanie czyjegoś mienia.
Odstawiliśmy chłopaka na dołek, a sami wróciliśmy do pracy. Reszta dnia minęła praktycznie spokojnie. Daliśmy kilka mandatów. I powoli zakończyliśmy służbę. Zdaliśmy broń i radio stację. Musiałem Olę zawiedź do mieszkania. W końcu moim samochodem się udaliśmy wczoraj. Zaprosiła mnie na kawę. Zrobioną kawę postawiła w salonie na małym stoliku. Usiadła ko mnie na kanapie. Gdzieś czułem jej bliskość.
-Jakie mam się zgłoszenie trafiło. -zacząłem
-Myślisz o kłódkach?
-Tak młoda te kłódki mają swój urok dla miasta. Chociaż nie wierzę w to, że zawsze będzie się razem po ich zawieszeniu.
-Jasne, że tak nie będzie. Zależy od dwójki ludzi. O jej dbanie szanowanie i szczerość miłość to piękne uczucie tylko trzeba je pielęgnować w każdą chwilę, a nie tylko od święta. I co najważniejsze nie bać się, gdy ją spotka.
-Oj masz rację Ola.
-Wiem, może kiedyś mi się trafi taka wzajemna miłość.
-Na wszystko przychodzi odpowiedni czas i miejsce.
-Wiem Mikołaj.
Po moich słowach spojrzeliśmy się na siebie. Nasz wzrok się spotkał. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać . Spojrzałem na jej usta, wiedziałem, że robi to samo. Czuję jej przyspieszony oddech na mojej twarzy. W końcu nasze usta się spotkały. Pierwsze spotkanie było ciepłe i delikatne. Jak dotyk motylka na skórze. Tam w głębi od razu iskra w nas strzeliła. Z sekund na sekundę stawał się bardziej intensywny i gorący. Nasze języki walczyły, że sobą. Nie wiem, nawet kiedy ta malutka istota pociągała mnie na siebie. Błądziła po moim ciele dłoniami, ja robiłem to samo. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych...

Ola i Mikołaj. Policjantki i Policjanci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz