Rozdział 11

547 14 1
                                    

Zapadło milczenie, szef nie wiedział co odpowiedzieć. W gabinecie komendanta panowała przez dłuższy czas cisza. Było nawet słychać dźwięk zegarka, który wskazywał wpływające sekundy a później minuty. W mojej głowie było ogrom myśli i pytań. Kto tak się bawi ? Czym ta młoda kobieta zawiniła. Żaden z sam nie chciał jej przerwać. W końcu ja ponowiłem pytanie, bo ta cisza była okropna.
-Szefie ci robimy ?
-Nie wiem, ale na pewno ten ktoś nie dostanie kasy.
-Ma szef rację, będzie trzeba przeprowadzić sprawną akcję. Czy jest jakiś pomysł ?
-Niestety nie. Trzeba pogadać z kolegami z kryminalnych.
-Racja. A jak sytuacja z Grudą znalazła się w końcu.
-Nie niestety. Zapadła się pod ziemię.
-Myślę, że ona może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Oli.
-Tyle i ja wiem Białach. Mam nadzieję, że jej nic nie będzie.
-Ja też się boję o Olę.
-Powiedz szczerze czy wy coś między wami jest ? Wiem, że po raz kolejny się o to pytam.
-Póki co nie ma nic.
-Ale te zdjęcia?
-To początki sam nawet nie wiem czego.
-Dobrze Mikołaj. Teraz wyjdź, chcę przemyśleć to wszystko.
Usunąłem się z miejsca, nie zamierzałem wprowadzać komendanta w jeszcze gorszy humor. Wiedziałem doskonałe, do czego służą mu nerwy. Sam też, chciałem pomoc w poszukiwaniu Oli. Skonstatowałem się z kolegą z tej właśnie grupy. Poszukiwania nie ruszyły z miejsca. Cały czas miałem dziwne przeczucie, że stało. W międzyczasie udałem się do naszego dyżurnego. On tak samo był w jakimś stopniu zajęty tą sprawą.
-Może Ty masz jakieś informacje?
-Nie mam. O wszystkim wiesz Mikołaj.
-Jacek a z Beatą jak?
-Wiesz zapadła się pod ziemię.
-Nie o to pytam. Sprawdzaliście ją pod kątem karalności.
-Mikołaj nie świruj. Przecież wiesz, że nie przyjmuje się takich osób. One nie mają prawa, aby pracować w policji.
-Jacek wiem. Zawsze można dostać się po znajomościach. A ta Grudą mi się nie podoba.
-Dobra dla Ciebie sprawdzę, bo nie dasz mi spokoju A te czasy za, kiedy Ty szedłeś do policji za jajka, się skończyły bezpowrotnie.
-Działaj, a nie gadaj głupot.
-Nie mów, że tak nie było.
-Sprawdzaj to dla dobra Oli.
-No ok wróć do za godzinę. Postaram się czegoś dowiedzieć.
-Dziękuje.
Ta godzina była jedną z najsłynniejszych. Każda sekunda ciągła się w nieskończoność. Niestety zawsze tak jest, jak się coś złego dzieje. A te dobre chwilę są ulotne jak motyle. W tym czasie gdy czekałem a informację. Szef dostał telefon znów od tego samego faceta z miejscem, aby jutro dostarczyć kasę. Naszym techniką nie udało się dokładnie namierzyć miejsca, z którego zdzwoniono za krótko trwała rozmowa. Wiadome było miejsce okupu. Stare opuszczone magazyny na obrzeżach miasta koło nasypu kolejowego. Zaraz, bo tych uzyskanych informacjach stary wysłał ta ekipę policjantów, aby zobaczyli i zbadali teren w dyskretny sposób. Między czasie Jacek miał dla nas informacje, o które go prosiłem. Chciał widzieć się z komendantem. Oboje skierowaliśmy swoje kroki do jego gabinetu.
U komendanta.
-Szefie można na chwilę?- zapytał Jacek, gdy wchodziliśmy do pokoju. Zaprosił nas gestem ręki do środka.
-Co Was sprowadza ?
-Mam dla was informacje za sprawą Mikołaja.
-Mów - krzyknąłem
-Białach prosił mnie o dokładne sprawdzenie Beaty.
-I co? - szef wydawał się niecierpliwy.
-Nasza koleżanka za czasów liceum miała problemy z narkotykami. Niby w papierach jest czysta, bo nie było dowodów. Jej nazwisko przewija się w zeznaniach niejakiego Wasyla. Jakiś czas temu uciekł z więzienia. Nikt nie wie gdzie może teraz przebywać. Jego wspólnik siedzi nie jaki Kubeł.
-I chor**a. - wyszło z moich ust.
Spojrzałem na szefa miał nie tęga minę. Tak samo, jak ja. W moim sercu był niepokój. W głowie wiele myśli niestety najgorszych. Dobrze znaliśmy tego pana. Kilka lat temu został wysadzony do pudła za handel i przemyt narkotyków za wschodniej granicy polski. Jedno mnie zdziwiło, że nikt nie dał nam znać o zbiegu.
Po moich słowach rozległo się pukanie do drzwi szefa Doszli do nas koledzy, którzy sprawdzali teren fabryki. Był czysty, nic nie znaleźli. Rozległ się dzwonek telefonu Wysockiego.
-Słucham - odezwał się szef
-To był błąd z wysyłką kolegów. W nagrodę za bawimy się z Twoją córunia. Dalej zbieraj kasę, jeżeli chcesz zobaczyć ją żywą.
-Nie waż się jej dotknąć Wasyl.
-Za błędy się płaci. - odpowiedział głos ze śmiechem.
Połączenie zostało rozłączne...

Ola i Mikołaj. Policjantki i Policjanci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz