Smukłe dłonie, trzymające małe, czarne ukulele i ciepła, przytulna atmosfera,która zdawała się emanować z akademickiego pokoju.
-No więc.. przygotuj się na najwspanialszy, najbardziej oszałamiający i powalający na kolana koncert! Światowej sławy muzyka Lance'a McClaina !!!
-powiedział głupkowato chłopak.
-Dobra, dobra skończ już i zacznij ten cały koncert
- odparł Keith.Minęły dwa tygodnie, odkąd niezdarny szatyn upuścił swój nowiutki telefon.
Dwa tygodnie odkąd zaczęła się przyjaźń Lance'a i Keitha.
W tym stosunkowo krótkim czasie, wiele się wydarzyło : zaczynając od krótkich pogawędek, stopniowo przechodząc do wspólnych wypadów do baru i kończąc na przebywaniu w pokoju Lance'a.
Młodzieńcy strasznie się do siebie zbliżyli, stali się najlepszymi przyjaciółmi, byli dla siebie niczym bracia.
Keith,który był osobą raczej niezbyt cierpliwą, potrafił wysłuchiwać zażaleń Lance'a całymi godzinami.
Choć nie dawało mu to żadnej korzyści doceniał sam fakt,że McClain dzielił się swoimi problemami,przemyśleniami właśnie z nim, a nie z kimś innym.
Sprzeczki,były nieodłącznym fundamentem ich więzi.
Sprzeczali się prawie o wszystko, potrafili rozpętać mini wojnę, lecz to wszystko zawsze kończyło się tym samym : szczerym śmiechem obojga chłopaków.
Jasne promienie słońca wypełniały pokój Lance'a.
Keith wyciągnięty na łóżku chłopaka ze skupieniem obserwował jak długie palce zaczynają dotykać strun.
Wesoły lecz spokojny rytm ukulele dał mu do myślenia.
Keith miał wrażenie,że gdzieś już to słyszał.
Wspomnienia przeszłości uderzyły go nagle : Kanapa,nerwowo zaciśnięte dłonie i wyznanie uczuć,które zakończyło się fiaskiem.
Nerwowo przełykając ślinę Keith poprawił się na łóżku.
Twarz wykrzywiona w grymasie zaskoczenia i odrazy zakrzątała jego myśli.
Shiro .
Chłopak przez,którego Kogane utwierdził się w przekonaniu o swojej seksualności, ale także osoba, przez którą przeżył pierwsze w swoim życiu uczucie złamanego serca.
- Keith, dobrze się czujesz?
Zmartwiony głos Lance'a wyrwał go z zamyślenia.
- Ta, wszystko w porządku. Po prostu..zaschło mi w gardle.
-odparł Keith
"Wszystko w porządku"
Puste słowa,które miały przykryć prawdziwe uczucia.
Patrząc na Lance'a, Keith zaczynał odczuwać takie same emocje,którymi kiedyś darzył Shiro.
Nie chciał tego,bronił się,lecz uczuć nie da się oszukać.Strach.
Stopniowo narastający,głęboko zakorzeniony.
Strach przed byciem odrzuconym.Keith zaczynał w nim tonąć.
CZYTASZ
Rose Spikes // klance
FanfictionOpadające płatki wiśni,oznaczające początek i koniec. Splecione dłonie i uczucie,prowadzące do rozkwitu. Walka i więź, potrafiąca ranić niczym kolce róży. Opowieść o miłości Keitha i Lance'a z Voltrona. Niektóre fakty dotyczące postaci zostały zmie...