16.Run,Run,Run

394 61 16
                                    

Alex opierał się delikatnie o parapet.
Ciepłe promienie słońca muskały jego nagi tors.
Prawie że białe włosy opadały swobodnie na ramiona.
Jego uroda wydawała się wręcz nierealna.
Miał na sobie tylko czarne jeansy,które kontrastowały z jego skórą.
Oczy śledziły każdy ruch szatyna,był jak drapieżnik czyhający na swoją ofiarę.
Uśmiechał się szelmowsko, obnażając przy tym szereg swoich hollywoodzko białych zębów.
Lance czuł przerażenie.
Jego ciuchy tworzyły rozsypankę na podłodze.
Był w samych bokserkach.
Przykrył się mocniej kołdrą jakby ta miałaby pomóc mu w obecnej sytuacji.
Co właściwie zaszło pomiędzy nim i Alexem?
Przełykając głośno ślinę Lance, zdołał wykrztusić z siebie jedno niedokończone zdanie.
- Czy my..?
Nagły śmiech Lotora wywołał u niego potężną gęsią skórkę.
- Czyżbyś nie pamiętał?
- Odpowiedział uwodzicielskim głosem blondyn.
Tak się składa,że McClain nie pamiętał kompletnie nic.
Jego film urwał się zaraz po tym jak wygadał się Alexowi o spotykaniu się z chłopakiem - Keithem.
- Oh Lance.
-Westchnął Alex, odgarniając włosy z ramion.
Krwiste wykwitowania pokrywały część jego szyi.
Malinki.
Lance złapał się za głowę.
Nie był w stanie znieść myśli,że mógł przespać się z kimś innym niż Keith.
Czy może cofnąć czas?
Zaczął brzydzić się sobą.
Popadał w paranoje z każdą nieubłaganie mijającą sekundą.
Nie myślał racjonalnie.
Przez myśl przeszło mu nawet samobójstwo.
Jak mógł zrobić coś takiego w stosunku do Keith'a?
Przecież to on był powodem jego szczęścia.
Alex patrząc na zachowanie Lance'a, udał się wolnym krokiem w jego stronę.
Siadając na krawędzi łóżka, położył swą dłoń na policzku szatyna, gładząc go delikatnie.
Tylko on znał prawdę.
Miał Lance'a w garści.
Patrząc w jego przeszklone łzami oczy, nie był do końca pewien swojej decyzji.
Nie chciał kłamać lecz musiał zrobić to dla własnego dobra.
To on miał być u jego boku,a nie jakiś podrzędny chłoptaś,który wyjechał odwiedzić rodzinę.
- Spokojnie.
Byłeś naprawdę niesamowity.
- wypowiedział Alex.
Nie zwlekając dłużej, przybliżył się do Lance'a.
Jego usta skierowały się do szyi chłopaka,aby zaraz po tym złożyć na niej lodowaty pocałunek.
Lance nawet nie drgnął.
Jeśli istniałby przycisk "delete",który mógłby usunąć jego życie, zrobiłby to bez wahania.
Zdradził miłość swojego życia.
- Hej, nie przejmuj się.
Jestem przy tobie.
- wyszeptał Alex.
Lance spojrzał mu prosto w oczy.
Chciał go nienawidzić, gardzić nim do granic możliwości,ale nie był w stanie tego zrobić, wina leżała po obu stronach.
Bynajmniej tak myślał, nie wiedział tylko o tym,że Alex go okłamuje.
Nie czując praktycznie nic oprócz palącej go chęci zniknięcia z powierzchnia ziemi i wielkiego poczucia winy ,Lance oddał się dotykowi blondyna.
Lotor pieścił jego plecy,nie mógł nacieszyć się faktem,że naprawdę zdobył Lance'a.
Jego plan poszedł doskonale, niszcząc przy tym doszczętnie serce i uczucia zakochanego w Keithie chłopaka.

_____________________
"And you waited on the rain
Through tears my heart is caged
And we fall through fate"
Myślę,że tekst tej piosenki jest adekwatny do tego co się właśnie dzieje.
Ała

Rose Spikes // klanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz