Rok później
Przeciągając się w wielkim łóżku Lance, czuł,że po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę się wyspał.
Nawiedzające go od czasu do czasu koszmary i upojne noce ze swoim chłopakiem często przyczyniały się do braku snu.
Pomimo tego jak wyglądało teraz jego życie, czuł szczęście.
Rzucił studia,wprowadził się do swojej drugiej połówki i znalazł pracę w przychodni lekarskiej.
Nie była to zbytnio ciekawa praca, praktycznie cały czas odbierał tylko telefony i zapisywał chorych w kolejkę do lekarza.
Od czasu do czasu zajmował się sprawami szczepień i pobrań krwi.
Przed dostaniem się do tej pracy musiał przejść kilka niezwykle nudnych szkoleń,które i tak nie przydawały się za bardzo w praktyce.
Pierwsze tygodnie na stanowisku były nie lada wyzwaniem.
Lance dwukrotnie przeziębił się od pacjentów.
Natrętny,silny katar i kaszel przez,który tracił głos.
Symptomy te sprawiały iż wyglądał i czuł się jak chodzący trup.
Najchętniej rzuciłby tą pracę,ale zarobki były tam naprawdę dobre.
Wstając i ziewając ospale skierował się do ogromnej kuchni,która była wręcz spełnieniem jednego z jego marzeń.
Uwielbiał tam spędzać czas.
Mógł udawać,że jest światowej klasy kucharzem i gotować wraz ze swoim chłopakiem, czerpiąc z tego ogrom rozrywki.
Kochali robić razem pancake'i.
Jak zwykle z samego rana,był skazany na pustkę w domu.
Włączył radio stojące na wysepce kuchennej i zaczął przygotowywać sobie szybkie śniadanie.
Kołysał biodrami w rytm letnich hitów, krojąc soczyste,dojrzałe mango.
Słodki zapach uderzył jego zmysł węchu.
Świeże owoce z jogurtem naturalnym i musli nie były jakimś wykwintnym posiłkiem,ale właśnie na to miał ochotę.
Mając dziś dzień wolny, nie wiedział co będzie robił.
Zapewne pokręci się bezczynnie po mieszkaniu i obejrzy jakiś film lecący w telewizji.
Idąc leniwie do salonu, spojrzał na malutką półeczkę na,której stało ich wspólne zdjęcie.
Dwie uśmiechnięte twarze,eleganckie garnitury i liczne kwiaty w tle.
Pamiątka z wesela jego siostry.
Trudno było mu się przełamać i wyznać rodzinie,że ma chłopaka.
Po lekkim niezadowoleniu ojca,był pewien,że nie zaakceptują ich związku.
Wszystkie te obawy rozwiały się,gdy po raz pierwszy przyprowadził go do swojego domu.
Rodzice jak i rodzeństwo byli nim zachwyceni.
Urzekł ich swoim charakterem jak i nietuzinkowym wyglądem.
Szczęście ich syna było najważniejsze,a ten chłopak najwyraźniej mu je dawał.
Traktowali go jak pełnoprawnego członka rodziny.
Patrząc się dłużej na zdjęcie,Lance przypomniał sobie ich wspólny taniec,który był lekko niezręczny.
Wydawało się,że wszyscy goście wesela zwracali w tym momencie swoją uwagę tylko i wyłącznie na nich.
Przez wywieraną presje pod naciskiem wzroku innych,Lance gubił kroki.
Wszystko wydawało się być jedną wielką porażką,ale jego partner ratował sytuacje poruszając się z gracją tym samym ukrywając liczne pomyłki i małe wpadki.
Przypomniał też sobie uczucie zazdrości,które czuł widząc go gdy był wyrywany do tańca przez inne kobiety.
Były jak dzika zwierzyna bijąca się o dorodny kawałek mięsa.
Szczególnie na nerwy działała mu jego kuzynka Emanuela,która mogła pochwalić się niezłymi kształtami i pięknymi,czarnymi niczym węgiel oczami.
Jej latynoski temperament uwodził niejednego mężczyznę.
Zalotne spojrzenia i to w jaki sposób kleiła się do chłopaka sprawiały,że Lance miał ochotę naskoczyć na niego,objąć go najmocniej jak się da i wysyczeć w jej stronę "mój".
Tonąc dalej w wspomnieniach Lance, położył się na wielkiej kanapie w kształcie u.
Nie minęło nawet dobre pół godziny,a spał już jak kamień.
Tym razem nie śnił mu się ten cholerny koszmar,który nawiedzał go od dłuższego czasu.
Śniło mu się,że siedzi nad błękitnym jeziorem.
Na tafli wody rysowały się lekkie fale, wszystko wokół wydawało się ciche i spokojne.
W oddali widać było góry i słońce,które otulało swoim blaskiem całą tą niezwykłą krainę.
On sam siedział na trawie usianej w małe,kolorowe kwiatki i trzymał w ręce czerwoną jak krew róże.
Swoimi smukłymi palcami gładził jej zieloną łodygę,aż po szkarłatne płatki.
Zdawało się,że czekał na coś lub na kogoś chociaż sam nie był do końca pewny na co.
Dzień w mig zmienił się w gwieździstą noc.
W jego śnie czas nie miał znaczenia.
Siedząc nadal na kwiecistej trawie nad brzegiem jeziora,Lance usłyszał znajomy głos przez,który delikatnie podskoczył, raniąc sobie przy tym palec kolcem róży.
Wszystko wydawało się takie realne pomimo scenerii wyciągniętej niczym z bajki.
Odwracając się w stronę z, której dochodził dźwięk, Lance napotkał znajomy mu tak bardzo uśmiech.
Instynktownie począł wstawać,by uściskać sylwetkę stojącą tuż przed nim,gdy ktoś wybudził go ze snu.
- Wróciłem.
-wypowiedział pochylający się nad nim mężczyzna.
Lance nie był pewien czy cieszył się bardziej ze snu,który mu się przyśnił czy z wyczekiwanego powrotu swojego chłopaka z pracy.______________________
Ekhem, to kogo obstawiacie ?
Keith czy Lotor?
Lotor czy Keith?
A może Shiro ?
🤔
CZYTASZ
Rose Spikes // klance
FanfictionOpadające płatki wiśni,oznaczające początek i koniec. Splecione dłonie i uczucie,prowadzące do rozkwitu. Walka i więź, potrafiąca ranić niczym kolce róży. Opowieść o miłości Keitha i Lance'a z Voltrona. Niektóre fakty dotyczące postaci zostały zmie...