21.Moondust

350 60 2
                                    

Czarna jak smoła ciecz o gorzkim smaku.
Pijąc kawę Lance czuł się jeszcze gorzej.
Można by rzec,że nie myślał o niczym innym niż o słowach,które będzie musiał wydusić do Keitha.
Co mu powie?
"Słuchaj Keith, przespałem się z chłopakiem,którego poznałem w spożywczaku.
Z nami koniec."
Pewne jest,że złamie mu serce.
Lepiej będzie jeśli uda totalnego dupka nieliczącego się z uczuciami Keitha.
Szybciej o nim zapomni.
On za to będzie żył z wiecznym poczuciem żalu i bólu po stracie miłości swego życia.
Nasuwa się tylko jedno pytanie.
Czy spędzi resztę swojego marnego życia u boku Alexa?
Nie chce ranić kolejnej osoby.
Alex wydawał się dobrą perspektywą.
Przez niego czułby na sobie ciężar popełnionego grzechu i może w ostateczności odnalazł ukojenie.
Patrząc na strukturę swoich spodni Lance wmawiał sobie,że nie zasługuje na Keitha, a zwłaszcza na jego miłość.
Wstrzymując łzy, zamknął oczy.
Chciał chwilę spokoju.
Spokoju w,którym może zapomnieć o wydarzeniach ostatnich dni i cieszyć się wspomnieniami z Keithem.
Zapuścił się w myślach.
Czarne włosy,które powiewały delikatnie na wietrze,oczy,które zdawały się przenikać w głąb jego duszy i usta,które wypowiadały słowa świadczące o prawdziwym szczęściu.
Jego pierwsza i ostatnia prawdziwa miłość
skazana  na porażkę przez jego beznadziejność.
Nie pokocha nigdy Alexa tak jak kocha Keitha.
Był tego pewien, czuł to każdą cząstką siebie.
Mógłby być z Lotorem,ale czy tak naprawdę chciałby tego?
Czując rękę sunącą po jego dłoni Lance przypomniał sobie pewien sobotni wieczór.
Leżał obok Keitha,który swoim kciukiem gładził grzbiet jego dłoni.
Ciepło jego ciała i zapach,który powodował zawroty głowy.
Nikt nigdy tak na niego nie działał.
- Keith.
Imię bruneta samo wyrwało się z jego ust.
Zdając sobie z tego sprawę Lance,otworzył gwałtownie oczy.
Napotkał tym samym wlepiony w niego wzrok pary szarych,chłodnych oczu wyrażających lekkie zakłopotanie.
- Lance dobrze się czujesz?
Przenosząc swoją rękę z dłoni na policzek Lance'a ,Lotor patrzył na niego z wyraźnie malującym się na jego twarzy zmartwieniem.
- Jesteś taki blady.
- stwierdził blondyn.
- Prawdę mówiąc, niezbyt dobrze się czuję.
Chyba powinienem się położyć.
Po tych słowach wymuszony uśmiech ozdobił smutną,zmizerniałą twarz Lance'a.
- Dobrze, popilnuję Cię zatem.
Głos Lotora wywołał u Lance'a nagłe dreszcze.
Prawdę mówiąc chciał pobyć sam.
Chciał,aby Alex poszedł już do swojego domu.
Kładąc się do łóżka, Lance obrócił się twarzą w stronę ściany.
Po chwili poczuł jak ktoś okrywa go kocem.
- Śpij dobrze,ja w tym czasie ugotuję Ci coś pysznego na poprawę samopoczucia.
-wypowiadając to Lotor,cmoknął Lance w czoło.
Zupełne przeciwieństwo Keitha.
Keith nie był dobrym kucharzem,każdy dbający o swoje życie człowiek nie poprosiłby go o ugotowanie chociażby zwykłych ziemniaków.
Z pewnością w jakiś sposób udałoby mu się je przypalić,a w najgorszym wypadku puścić z dymem całą kuchnie,a nawet dom.
To Lance był mistrzem kuchni, zbawicielem,rycerzem na białym koniu Keitha,któremu nie pozwoliłby umrzeć z głodu.
Najwidoczniej to się zmieniło,jego umiejętności kulinarne wydawały się zbyteczne w towarzystwie Alexa.
Wszystko zmieniało się u jego boku.
Ciche odgłosy dochodzące z kuchni sprowadziły go na ścieżkę snu.
W swoim śnie widział twarze swoich rodziców i rodzeństwa,którzy patrzyli na niego z pogardą i obrzydzeniem.
Usta matki zdawały się wypowiadać "zawiodłeś nas".
Lance chciał jak najszybciej wyrwać się z tego koszmaru wtem jak na złość jego rodzina odsunęła się na boki ukazując stojącą sylwetkę młodego chłopaka.
Chłopak przeraźliwie płakał, trzymając nóż w ręku.
Był to nikt inny niż Keith.
Lance nie mógł się poruszyć,był jak z kamienia.
-To wszystko przez Ciebie Lance.
Popatrz co narobiłeś.
-powiedział brunet po czym skierował nóż na swoje gardło.
Łkając, szybkim ruchem podciął je.
Czerwień krwi wypełniała stopniowo pomieszczenie, sylwetka Keitha upadła bezwładnie na ziemię.
Lance cierpiał jak nigdy wcześniej,wyrywał się jak tylko mógł, krzyczał, aż w końcu się obudził.
-Shh,już dobrze, wszystko jest dobrze.
Zapłakany i zdruzgotany koszmarem Lance nie mógł dojść do siebie.
Tuż za nim leżał Alex.
Trzymając i obejmując szatyna,próbował go uspokoić.
Nie wiedział jednak,że scena ujrzana przez Lance'a w śnie na długo pozostanie w jego głowie.

Rose Spikes // klanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz