,,Jezuuu Dlaczego ja jestem takim przyjacielem?! Mnie nawet przyjacielem nie można nazwać! Jestem po prostu nikim! Chwila... Czemu ja właściwie po sobie tak cisnę? Nic złego przecież nie zrobiłem! Chyba... A no tak, pozwoliłem Hubertowi zostać samemu na dworze. Bez kurtki, bez nikogo. Biedny się jeszcze zaziębi. Ehh no trudno... Gdzie jest ten cholerny przystanek? Pamiętam, że był obok jakiejś latarni więc myślę, że uda mi się go jak najszybciej odnaleźć. Tym bardziej, że jest noc i widać te światła. Dlaczego ja nadal gadam zamiast działać?!" Mwk zdenerwowany przestał myśleć o wszystkim a po prostu zaczął szukać jakiej kolwiek latarni. Po pięciu minutach chodzenia po okolicy Marcin natknął się na przystanek. Niedaleko niego padało światło latarni lecz nie zastał tam nikogo. To musiał być zły przystanek. Ewidentnie. No nic, trzeba szukać dalej...
---
Hubert zaś wędrował w kółko. Postanowił się jednak ruszyć z miejsca i poszedł w kierunku bloków. ,,Hmm" Pomyślał. ,,Czy Roxu mieszka w bloku czy może w domu? Może jednak zaryzykuję...Ale w tym mieszkaniu nie świecą się światła więc to nie może być jego dom! U Michała jest impreza! Dla mnie i... beze mnie... Mogłem pójść z nimi! Jak zgaduję, Dealer się upił a mogłem temu zapobiec.
- I nadal możesz... - Doknes usłyszał za sobą głos. Odwrócił się.
- JEZU! MARCIN! - Krzyknął uradowany Hubert rzucając się na przyjaciela.
- Wystarczy Marcin, nie jestem godzien nawet porównywania do Jezusa! - Zaśmiał się. - Skąd tu się w ogóle wziąłeś? Prawie doszedłeś do innego miasta!
- Serio? Ja myślałem, że tu...
- Tak, ja wiem. Szukałeś domu Michała bo nie wiesz gdzie mieszka a nie poinformowałeś nas o tym. - Doknes tylko przytaknął. - Ehh no nic chodź za mną!
Miał być jeden długi rozdział a będą dwa krótkie :P Jestem Polsatem możecie mnie zabić ☺ Zapraszam na moje nowe opowiadanie! <3 ☺