Byliśmy w trójkę w pokoju Gerarda. Gee i ja siedzieliśmy na podłodze, zaraz w nogach łóżka, na którym siedział Mikey. Oglądaliśmy jakiś badziewny film, który miał być horrorem, a był bardziej śmieszny niż straszny. Proszę... nikt w naszym wieku nie boi się już jakiegoś ducha, który z niewyjaśnionych przyczyn chce zabić całą rodzinę zamieszkującą jego dom. No... prawie nikt. Mikey co jakiś czas cicho piszczał, a Gerard mocniej chwytał moją dłoń. Może było to nieodpowiednie, ale bawiło mnie to. Chłopak, który wygląda jak - jak to mówią starsze panie - pomiot szatana, boi się jakiegoś filmu. Spojrzałem na Michaela. W dłoniach ściskał materiał kołdry. Prychnąłem cicho i zażenowany pokręciłem głową.
- Może już dość tego filmu - powiedziałem - zaraz mi tu poumieracie
- Tak.. ja chyba już pójdę.. - powiedział cicho Mikey po czym wstał z łóżka i ruszył do wyjścia. Alleluja! Znaczy... nie żebym był niemiły czy coś
Chłopak wyszedł z pokoju, a ja przysunąłem się bliżej Gerarda. W końcu. Po chwili jednak, Mikey znów stał w progu pokoju. Spojrzeliśmy na niego i westchnęliśmy
- Co? - rzucił oschle Gerard
- Mógłbyś... - powiedział jakby było jasne co ma na myśli. Mikey, nie wiem czy wiesz, ale... nie jesteśmy jasnowidzami
- Mógłbym co - starszy z braci wywrócił oczami
- Iść ze mną do pokoju? Jest późno i ciemno...
Czerwonowłosy westchnął po czym wstał z podłogi i wyszedł wraz z młodszym Wayem. Doczołgałem się do myszki od laptopa i zatrzymałem film. Otworzyłem nową kartę w przeglądarce i włączyłem jakąś muzykę. Wygramoliłem się z koca i podpierając się ręką o łóżko podniosłem się z podłogi. Podszedłem do biurka aby zapalić chociaż małą lampkę. Co jak co, ale było cholernie ciemno. Jedyne źródło światła było z latarni na ulicy. Ledwo widziałem własne dłonie. Zapaliłem światło i nagle poczułem, że ktoś za mną stoi. Moje serce zabiło szybciej.
- W końcu jesteś sam - usłyszałem gardłowy głos i aż podskoczyłem. Nagle usłyszałem śmiech. Odwróciłem się i zobaczyłem Gerarda. Uderzyłem go w brzuch. Kurwa, nie straszy się ludzi po horrorze! - jednak nie jesteś taki odważny, co Iero?
- Pierdol się - mruknąłem
- Samemu tak trochę trudno - zaśmiał się - czego szukałeś na moim biurku? - powiedział i odsunął mnie od mebla
- Niczego. Chciałem zapalić światło. Nie dramatyzuj - wywróciłem teatralnie oczami po czym poszedłem zamknąć drzwi od pokoju chłopaka. Odwróciłem się. Gerard stał oparty o biurko z skrzyżowanymi na piersiach rękoma i przyglądał mi się - co? - spytałem zdezorientowany
Nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i wbił wzrok w podłogę po czym przeczesał palcami swoje czerwone włosy. Powolnym krokiem podchodziłem do chłopaka, kiedy byłem już wystarczająco blisko chłopak szybko złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Doprowadzisz mnie dzisiaj do zawału! - pisnąłem z oburzeniem
- Nie - zaprzeczył - nigdy bym tego nie zrobił, nie mam w tym żadnego celu - uśmiechnął się, a ja spuściłem głowę - ej, spójrz na mnie - zażądał
- Nie - powiedziałem stanowczo - boi mnie głowa, chcę iść spać. Jest późno
- Frankie.. zachowujesz się jak kobieta - zaśmiał się. Lubiłem jego śmiech.
Mimo wszystko, nie dawałem za wygraną. Wyrwałem się z objęć chłopaka i usiadłem na łóżku, po czym opadłem na miękki materac i zamknąłem oczy. Uśmiechnąłem się sam do siebie po czym poczułem ciężar napierający na moje ciało.
CZYTASZ
Secret | Frerard
FanfictionZastanawiałeś się kiedyś jak to jest zakochać się w przyjacielu? Ba, pewnie nieraz tego doświadczyłeś. Wszystko jest ok, jeśli on odwzajemnia te uczucia. Gorzej jeśli nie. Ja mam to szczęście, że mój przyjaciel je odwzajemnia. Tak więc.. jaki mam...