Otworzyłem oczy. Ledwo bo ledwo, ale je otworzyłem. Czułem coś na mojej twarzy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie był to pokój Gerarda. Słyszałem piszczenie...? Pikanie? Ściany były blado niebieskie, a ostre światło, za równo słoneczne jak i padające z lamp na suficie, sprawiało że mrużyłem oczy. Żyłem? Umarłem? Przechyliłem głowę w prawo gdzie zobaczyłem obcego mężczyznę w... kitlu grzebiącego przy jakimś urządzeniu.
- Gdzie... jest... Gerry - powiedziałem, jak mniemam , ledwo słyszalnym tonem.
Mężczyzna spojrzał na mnie, ale nie odpowiedział. Posłał mi coś na wzór uśmiechu i wyszedł. O co tu chodziło? Doszedłem już do wniosku, że to szpital ale... co się tu dzieje. Próbowałem się podnieść, na nic. Ból przeszywał moje ciało jak miliony noży i strzał. Syknąłem z bólu i zamknąłem oczy. Mało co pamiętałem co się stało. Ostatnie co pamiętam to pożegnanie z Ryanem. Tylko to. Nie wiem co stało się dalej. Coś mnie potrąciło? Wywróciłem się? Ktoś mnie napadł?
Leżałem tak jakiś czas, aż nagle ktoś wszedł do pokoju. Nie był to lekarz, lecz Donna. Uśmiechała się słabo. Wyglądała źle. Naprawdę źle.
- Jak się czujesz Frank? - spytała siadając na krześle obok łóżka
- Sam nie wiem... ledwo się ruszam... ledwo mówię - powiedziałem. Starałem się mówić jak najwyraźniej.
- Martwiliśmy się o ciebie - spuściła głowę - twoja mama za parę dni może wyjść ze szpitala - oznajmiła - a Gerard... nie mogłam go stąd wyciągnąć... - pokręciła głową i westchnęła - Frank... wiem, że jesteście blisko ale... czy... to tylko przyjaźń?
Zamurowało mnie. Gerard przed chwilą ze mną zerwał. Co miałem jej powiedzieć? Chyba potwierdzić. Nie byliśmy razem. Już nie.
- Tak. Jesteśmy przyjaciółmi - wydyszałem na co kobieta uśmiechnęła się
- Siedział tu cały czas... mówił do ciebie. Był naprawdę wstrząśnięty. Trzymał cię za rękę i raz... widziałam jak głaskał cię po włosach po czym pocałował cię w skroń... - urwała - stąd moje pytanie. Wybacz, że tak z tym wyskoczyłam, ale... sama nie wiem. Tyle się dzieje..
Gerard tu był? Przy mnie? Pocałował mnie? Co tu się dzieje. Najpierw mówi, że to koniec. Że już mnie nie kocha i że jest z Nancy, a teraz tu jest? To nie trzyma się kupy. To nie ma sensu. Prawdę mówiąc nie wiedziałem nawet czy to co mówi Donna było prawdziwe. Była w szoku. Mogło jej się to przyśnić, a ona wzięła to na serio. Wszystko jest możliwe.
Kobieta siedziała przy mnie i rozmawiała ze mną. Dowiedziałem się, że teraz jestem tu trzeci dzień. To dziwne. Spałem tak długo, a dalej byłem niewyspany. Chyba nawet gdybym spał pół życia, po obudzeniu przekręciłbym się na drugi bok i nastawił budzik, lub zażądał ' jeszcze pięciu minut '. Nagle do sali wszedł Gerard. Wyglądał na lekko zdenerwowanego.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że się obudził? - zapytał podniesionym tonem
- Nie spałeś przez dwie noce Gee... potrzebowałeś snu - odpowiedziała ze spokojem Donna - zostawię Was. Pójdę do Lindy - powiedziała po czym wstała i wyszła z pokoju, a jej miejsce zajął Gerard. Odwróciłem głowę tak aby na niego nie patrzeć. Nie byłem w stanie
- Jak się czujesz? - zapytał cicho
- Tak jak wyglądam - rzuciłem
- Wyglądasz cholernie dobrze... nawet z obitą twarzą
Zaśmiałem się cicho, przez co przeszył mnie ból. Nastała niezręczna cisza. Dlaczego kiedy się obudziłem powiedziałem jego imię? Dlaczego on jako pierwszy przyszedł mi na myśl? Ta sytuacja jest popierdolona bardziej niż matematyka.
CZYTASZ
Secret | Frerard
FanfictionZastanawiałeś się kiedyś jak to jest zakochać się w przyjacielu? Ba, pewnie nieraz tego doświadczyłeś. Wszystko jest ok, jeśli on odwzajemnia te uczucia. Gorzej jeśli nie. Ja mam to szczęście, że mój przyjaciel je odwzajemnia. Tak więc.. jaki mam...