Rozdział Dwunasty

281 44 39
                                    

Kiedy Brendon puścił Ryana, ten podbiegł do mnie przerażony i schował się za moimi plecami. Gerard spojrzał na chłopaka kulącego się za mną i wyprowadził siłą Brendona z łazienki po czym zamknął drzwi.Co tu się właśnie stało? 

Odwróciłem się i spojrzałem na Ryana, który wyglądał na przerażonego i zmieszanego. Nogi uginały się pod nim, a ja tylko obserwowałem sytuację. Podszedłem jednak do przyjaciela i delikatnie oraz powoli zacząłem ciągnąć go w dół tak aby usiadł na podłodze, co uczynił a ja poszedłem w jego ślady. Nie wiedziałem co mogłem powiedzieć, więc tylko go objąłem. Ta sytuacja była strasznie dwuznaczna. Nie wiem co mieli zamiar robić, o ile cokolwiek było w planach. Sam czułem się zmieszany, ale co mogłem zrobić? Siedziałem tylko w ciszy z zszokowanym chłopakiem w moich objęciach. Żaden z nas się nie odezwał. Ryan patrzył w przestrzeń, a ja błądziłem wzrokiem po pomieszczeniu.

- Ryan... - zacząłem. Chłopak jednak nie odpowiedział. Mimo to miałem zamiar kontynuować - co tu się właściwie stało? Chciał cię pobić?

Chłopak spuścił głowę, którą po chwili zaczął przecząco kręcić. Teraz nie rozumiałem już nic. Jego nieco przydługa grzywka spadła mu na twarz. Jednak widziałem, że jest zawstydzony.

- Wiesz, że możesz mi powiedzieć - mówiłem spokojnie.

Chłopak westchnął i uniósł lekko głowię po czym spojrzał mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niego przyjacielsko oraz zachęcająco. Wiem, że chciał to z siebie wyrzucić. Nagle zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Czyli to początek opowiadania.

- Wtedy jak byliśmy u niego na imprezie... - urwał - wtedy co tak się najebałeś, że nie pamiętasz pewnie nic...

- Do rzeczy - powiedziałem nie chcąc przypominać sobie sytuacji z soboty

- Stało się coś, co... chyba nie powinno mieć miejsca - kontynuował - Brendon i ja... - westchnął - całowaliśmy się... - wytrzeszczyłem oczy. Chwila, chwila... to oznacza, że... Urie jest kryptogejem? - wiesz.. ja jestem gejem, on jest strasznie atrakcyjny... sam rozumiesz... to tak jak... - zamyślił się - jak ty miałbyś okazję przelizać się z połową znajomych Nancy czy Emily. Oboje wiemy, że być nie odmówił - ta... jasne, że nie. Szczególnie, że mam Gerarda.

- Kontynuuj - powiedziałem stanowczo

- Brendon mówił, że to ma zostać między nami, że on tego chciał i w ogóle... ale ja myślałem, że wypił po prostu o parę kieliszków za dużo - nabrał więcej powietrza - mimo to skorzystałem z okazji i gdyby nie przyszli po niego, jego znajomi kto wie jakby sprawy się potoczyły. - zakończył swoją wypowiedź, a ja usłyszałem dzwonek oznajmiający koniec przerwy

- To nie wyjaśnia tego co stało się przed chwilą - powiedziałem z lekkim prychnięciem.

- No wiesz... wszedł tu za mną. Myślałem, że chce mi obić mordę, tak jak często robią to jego koledzy, ale on tylko... - przełknął głośno ślinę - on tylko wyrzucił tych chłopców, rzucił się na mnie i... - urwał bo drzwi łazienki otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł Gerard.

Miał rozczochrane włosy i kamienną minę, która na jego twarzy nie pojawiała się wcale tak często. Chyba, że zamienił się ciałem z Mikey'm. Mikey był człowiekiem jednej miny, jednak nie zawadzało to nikomu. 

Spojrzałem na czerwonowłosego, który wpatrywał się w nas z uniesionymi brwiami. Chwilę nie wiedziałem, o co może mu chodzić, jednak nagle zorientowałem się, że dalej szczelnie trzymam Ryana w moich ramionach. Momentalnie puściłem go, na co on zareagował lekkim zdziwieniem, które po chwili zastąpił czymś na kształt... smutku pomieszanego z zawodem. Pewnie w jego oczach wyglądało to tak jakbym wstydził się tego, że w ogóle go dotknąłem. 

- Lekcje - powiedział oschle Gerard i pomógł mi wstać.

- Wracamy do domu - powiedziałem podnosząc Ryana z podłogi. Obaj chłopacy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem - nie pozwolę mu w takim stanie wrócić na lekcje. Spójrz na niego - skierowałem słowa do czerwonowłosego  i wskazałem ręką na szatyna ledwo trzymającego się na nogach - wygląda jak sto nieszczęść. Jest w szoku.

- Dam sobie radę - zaręczył mnie Ryan i posłał mi delikatny uśmiech.

- Widzisz? - spytał Gerard - idziemy - zarządził.

Objąłem Ryana aby pomóc mu dojść do klasy, co wyraźnie nie podobało się czerwonowłosemu.

- Ryan, wejdź. Nie mów nic o nas. Powiedz, że byłeś u piguły czy coś - powiedział Gee, na co Ryan skinął lekko głową i wszedł do klasy.

Gerard odciągnął mnie od drzwi, za którymi przed chwilą zniknął mój przyjaciel. Stanęliśmy przy drzwiach od łazienki, z której przed momentem wyszliśmy. Staliśmy naprzeciw siebie i wpatrywaliśmy się  w siebie nawzajem. Patrzyłem w jego piękne zielone oczy, których kolor zachwycał mnie każdego dnia. Lubiłem ich barwę. Jednak... czemu się nie odzywał? Zaciągnął mnie tu żeby się pogapić? Równie dobrze mogliśmy robić to na lekcji.

Nagle drzwi od jednej z klas na końcu korytarza otworzyły się, a Gerard wciągnął mnie do łazienki, po czym cicho zamknął drzwi. Jednak dalej się nie odzywał. Zmniejszał tylko odległość między nami co z jednej strony było dość niezręczne, a z drugiej dość ciekawe. Szedł w moją stronę powoli, małymi krokami. Uśmiechnąłem się niezręcznie. Miał mnie już na wyciągnięcie ręki, więc o co chodzi? Powie coś? Zrobi? Może czeka na mój ruch? Sam nie wiem.

- Frank... - odezwał się nagle na co zareagowałem cichym 'hm?'

Chłopak tylko złapał mnie mocno i przylgnął swoim ciałem do mojego. Wpił się w moje usta łapczywie mnie całując. Był to chyba najbrutalniejszy pocałunek jaki mi zafundował przez nasz związek. Był pełen pożądania i.. czegoś co trudno mi określić. Oczywiście oddawałem pocałunek. Byłbym idiotą gdybym tego nie zrobił. W pewnym momencie chłopak zaczął pchać mnie na jedną ze ścian, do której po chwili przylgnąłem. Oderwał się od moich ust i pocałował moją szczękę, po czym przeszedł na moją szyję. Zaczął jeździć rękoma po moim torsie, aż nagle zaczął podwijać mi koszulkę. Oddech mi przyspieszył. Nagle w mojej głowie odezwał się głos rozsądku. Byliśmy w szkole. W każdej chwili mógł tu ktoś wejść. Pomijając już sam fakt, że powinniśmy siedzieć w klasie. Zacząłem odpychać od siebie chłopaka. Kiedy w końcu udało mi się odsunąć go od siebie choć trochę, spojrzał na mnie pytająco.

- Są lekcje - upomniałem go - powinniśmy się zbierać.

- W takim momencie? - westchnął 

- Tak. Właśnie w takim - opowiedziałem i odszedłem od ściany, po chwili stając w bezpiecznej odległości od mojego chłopaka. 'Zeskanowałem' go wzrokiem i uśmiechnąłem się - opanuj się Gee - uśmiechnąłem się po czym przygryzłem wargę

- Jesteś okropny - jęknął podchodząc do drzwi, które już po chwili otworzył

- Już niedługo będziesz mógł poświęcać mi więcej czasu - powiedziałem z zadowoleniem oraz dumą w głosie - nie będziesz się już z nią widywał po szkole, i będziesz tylko mój, a ja tylko twój - uśmiechnąłem się idąc powolnym krokiem do klasy - jeszcze tylko jutro

- No właśnie Frankie... - urwał - bo to... to nie takie proste - dodał i zatrzymał się.

Co? Co miało oznaczać ' to nie takie proste '?!

_____________
Hej!
Mam nadzieję, że się podobało, mimo że jest dość krótko ^^
Jak coś, to wiecie... tam na dole      ↓ 
PS: I Love You All!~Haia_Miia xx

Secret | FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz