[4] Ostatni Kanibal

8K 755 249
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

O nie! Nie zrobi tego! Mowy nie ma!

Cleo otworzyła szerzej oczy, czekając aż Jake wybuchnie śmiechem i oznajmi, że wszystkich nabrał. Bo to nie mogła być prawda. Za żadne skarby świata!

— Pan, panie Wellington? — Urshula powątpiewająco uniosła brew, a następnie zlustrowała go niechętnym spojrzeniem. Jako jedyna nauczycielka w szkole zwracała się do mniej zaprzyjaźnionych uczniów per „pan, pani". — W naszym przedstawieniu?

— A czemu nie? — Jake wzruszył ramionami, uśmiechając się ujmująco.

— Dzisiaj cię olśniło, że minąłeś się z aktorskim powołaniem? — Cleo przeszła do ofensywy, zrywając się z krzesła.

— Lubię próbować nowych rzeczy. — Śmiało zajrzał dziewczynie w oczy, a jego maciupki uśmiech ociekał samozadowoleniem.

Dobrze to rozegrał i był tego świadom.

— W przedstawieniu będą grać tylko osoby z naszego koła — wyjaśniła Cleo, oglądając się na panią Bayne i szukając u niej potwierdzenia.

— Regulamin szkoły mówi, że każdy może angażować się w dowolne projekty szkolne — zauważył śmiało Jake niby cytując wyuczoną na pamięć regułkę i także posłał wyczekujące spojrzenie w kierunku pani Bayne, będącą sędzią w tym sporze.

Kobieta chwilę milczała, a potem westchnęła cierpiętniczo, wznosząc ręce.

— Proszę wybaczyć, panie Wellington, ale obawiam się, że w naszym kole jest dość chętnych osób, a nie dla wszystkich uda nam się przydzielić rolę. Byłoby zatem dziwne, gdybyśmy przydzielili jedną komuś spoza kręgu.

Cleo uśmiechnęła się do niego tryumfalnie. A widzisz, kmiocie?

Jake nie poddał się jednak tak łatwo. Nie byłby wszak sobą, gdyby to zrobił

— Mogę zagrać byle co. Nawet hydrant jeżeli będzie trzeba.

Ktoś z zebranych parsknął pod nosem.

— Niech zagra. — Nagle głos zabrała Lilian i Cleo miała ochotę w tamtym momencie ją zamordować. — Ludzie go lubią. Przyda się nam w tym przedstawieniu. Poprawi nam frekwencję w trakcie spektaklu.

— To prawda. — Tym razem to Jake przywołał na twarz tryumf. A widzisz, brudasko? Mam coś, czego ty nie masz: sympatię ludu.

— To dlaczego nie zapisał się na początku pierwszego semestru? — wykrzyknęła Cleo obronnie. — Powinien był to zrobić, skoro marzy mu się granie w sztuce.

— Dzisiaj rano doznałem natchnienia — wyjaśnił chłopak, specjalnie pozorując mistyczny ton, który rozczulał panią Bayne. — Można powiedzieć, że do tej pory nie rozumiałem, że aktorstwo gdzieś tam we mnie jest i krzyczy, bym otworzył mu drzwi. W końcu postanowiłem to zrobić i czuję się szczęśliwy.

Jak grać w miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz