O nie! Nie zrobi tego! Mowy nie ma!
Cleo otworzyła szerzej oczy, czekając aż Jake wybuchnie śmiechem i oznajmi, że wszystkich nabrał. Bo to nie mogła być prawda. Za żadne skarby świata!
— Pan, panie Wellington? — Urshula powątpiewająco uniosła brew, a następnie zlustrowała go niechętnym spojrzeniem. Jako jedyna nauczycielka w szkole zwracała się do mniej zaprzyjaźnionych uczniów per „pan, pani". — W naszym przedstawieniu?
— A czemu nie? — Jake wzruszył ramionami, uśmiechając się ujmująco.
— Dzisiaj cię olśniło, że minąłeś się z aktorskim powołaniem? — Cleo przeszła do ofensywy, zrywając się z krzesła.
— Lubię próbować nowych rzeczy. — Śmiało zajrzał dziewczynie w oczy, a jego maciupki uśmiech ociekał samozadowoleniem.
Dobrze to rozegrał i był tego świadom.
— W przedstawieniu będą grać tylko osoby z naszego koła — wyjaśniła Cleo, oglądając się na panią Bayne i szukając u niej potwierdzenia.
— Regulamin szkoły mówi, że każdy może angażować się w dowolne projekty szkolne — zauważył śmiało Jake niby cytując wyuczoną na pamięć regułkę i także posłał wyczekujące spojrzenie w kierunku pani Bayne, będącą sędzią w tym sporze.
Kobieta chwilę milczała, a potem westchnęła cierpiętniczo, wznosząc ręce.
— Proszę wybaczyć, panie Wellington, ale obawiam się, że w naszym kole jest dość chętnych osób, a nie dla wszystkich uda nam się przydzielić rolę. Byłoby zatem dziwne, gdybyśmy przydzielili jedną komuś spoza kręgu.
Cleo uśmiechnęła się do niego tryumfalnie. A widzisz, kmiocie?
Jake nie poddał się jednak tak łatwo. Nie byłby wszak sobą, gdyby to zrobił
— Mogę zagrać byle co. Nawet hydrant jeżeli będzie trzeba.
Ktoś z zebranych parsknął pod nosem.
— Niech zagra. — Nagle głos zabrała Lilian i Cleo miała ochotę w tamtym momencie ją zamordować. — Ludzie go lubią. Przyda się nam w tym przedstawieniu. Poprawi nam frekwencję w trakcie spektaklu.
— To prawda. — Tym razem to Jake przywołał na twarz tryumf. A widzisz, brudasko? Mam coś, czego ty nie masz: sympatię ludu.
— To dlaczego nie zapisał się na początku pierwszego semestru? — wykrzyknęła Cleo obronnie. — Powinien był to zrobić, skoro marzy mu się granie w sztuce.
— Dzisiaj rano doznałem natchnienia — wyjaśnił chłopak, specjalnie pozorując mistyczny ton, który rozczulał panią Bayne. — Można powiedzieć, że do tej pory nie rozumiałem, że aktorstwo gdzieś tam we mnie jest i krzyczy, bym otworzył mu drzwi. W końcu postanowiłem to zrobić i czuję się szczęśliwy.
CZYTASZ
Jak grać w miłość?
Teen FictionCleo i Jake'a różniło dosłownie wszystko. Ona była niechlujną, pozbawioną manier chłopczycą, on wiecznie wesołym i powszechnie lubianym chłopakiem. Ona kochała teatr i pisanie, on ostre brzmienia gitary i swój garażowy zespół. On lubił jej czasami d...