|rodział 6: zaproszenie|

337 18 0
                                    

•Oczami Birgul•

Nareszcie znaleźliśmy się w ogrodzie. Wszystko mnie bolało, ale nie okazywałam tego, tylko uśmiechałam się do Mustafy. Wiem, że wyczuwa, że coś jest nie tak, ale narazie milczy.

Doszliśmy do stawu.

-Ahh.. Jak tu pięknie- powiedziałam. Wtedy nie było tu tak cudownie..

- Było, ale nie zauważyłaś tego- zaśmiał się Mustafa.- Birgul.. Dobrze się czujesz? Źle wyglądasz, może lepiej wróćmy do komnaty...

-Nie, jeszcze chwilę.. -Powiedziałam i usiadłam na soczyście zielonej trawie. Mustafa usiadł za mną, a ja oparłam się o niego. Nagle plecy zaczęły mnie strasznie piec..

-Mustafa, podaj mi ten lek..-mówiłam oddychając szybko. Ukochany pospiesznie wyciągnął flakon z niedobrym płynem.
Wzięłam butelkę do ręki i zaczęłam pić. Bolało tak bardzo, że nie przestawałam tego pić. W połowie butelki Mustafa przerwał mi i zabrał butelkę.
-Wracamy!-Wykrzyczał stanowczo i wziął mnie na ręce. Nie wytrzymałam i zaczęłam wrzeszczeć. Rany aż mnie paliły.

-ćsii.. Zaraz będziemy..-Powiedział i spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Popatrzyłam na niego, a po chwili nie widziałam już nic, straciłam przytomność.

***
•Oczami Mustafy•

Trzymałem ją na rękach, a ona zamknęła oczy. Bałem się, że już na zawsze..

-Nie, nie, nie.. Nie, orosze obudź się!!- krzyczałem i pobiegłem do pałacu. W haremie ogłosili moje przybycie i wszyscy sie ukłonili.

-Wezwać medyka do mojej komnaty! Natychmiast!! - nadal biegłem z nią na rękach.

Wszedłem.do komnaty i położyłem ją na łożu .. Ściągnąłem z niej peleryne. Po chwili do komnaty weszły medyczki :
-Panie, wzywałeś

-Straciła przytomność,a wcześniej wypiła ten lek, ktory jej przepisałyście.

Podeszły do łoża zaczęły ją badać, a ja zacząłem się modlić.

-Panie. Jej stan jest ciężki. Podałyśmy leki, lecz nie wiadomo co będzie dalej. Wszystko w rękach Boga..

-Ale co jej jest?!

-najprawdopodobniej jest uczulona na jakiś składnik wcześniejszego leku, ponadto wystąpił stan zapalny. Trzeba czekać- powiedziała, ukłoniła się i wyszła.

Byłem załamany.. Jak mogłem do tego dopuścić.. Nie mogę stracić kolejnej kobiety swojego życia. Już jestem naprawdę pewny, ze to ta jedyna.
Łzy leciały z moich oczu strumieniami.. Położyłem się koło niej, przytuliłem ją do siebię i szepnąłem do jej do ucha:
-kocham cię.. Wybacz mi .. - później zasnąłem.

3 dni później

Birgul nadal spała. Nie widać żadnej poprawy..
Cały czas byłem przy niej.. Nie jadłem, nie piłem. Czekałem tylko na jakikolwiek znak. Odkąd to wszystko się stało wohóle nie zajmuję się sprawami państwa ale nieistotne.. Najważniejsze jest to, by Birgul w końcu się ocknęła.

Do komnaty weszła medyczka. Ponownie zbadała moją ukochaną i przmówiła.

-Panie jest poprawa. Gorączka zniknęła. Myślę, że jeszcze dziś odzyska przytomność.
Kobieta wyszła a ja poszedłem na taras. Po chwili usłyszałem za sobą szmer. Odwróciłem sie i zobaczyłem wstającą Birgul. Podbiegłem do niej.

-O nie, nie, nie więcej nie pozwole żebt coś ci się stało.- podszedłem do niej i położyłem na łóżku.-Nareszcie się obudziłaś..- pogładziłem jej policzek.

•Droga Na Szczyt-Sułtanka Birgul•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz