|rozdział 11: ,,To wszystko moja wina.."|

265 13 6
                                    

Na początku chciałam wszystkim podziekować za prawie 200 wyświetleń, ponad 50 gwiazdek i #62 miejsce w historycznych!! Jest to dla mnie naprawde miłe zaskoczenie <3

Szczególnie chciałabym podziękować mojej przyjaciółce, która od samego początku wspierała mnie w pisaniu tej opowieści i to właśnie jej dedykuje ten rozdział- MonikaBolszakow i love you!! :* <3

Chciałabym również podziękować:
-hoxess
-Delix26
-totylkoja2
I wszystkim moim czytelnikom <3 wiedzcie, że piszę to dla was :*

______________________________________
  *rozdział nie poprawiony(jeszcze)*

                   •Oczami Mustafy•

Byłem zmęczony, ale gdy tylko spojrzałem na Birgul, w moje serce ponownie wbijał się sztylet bólu.

Myślałem nad karą dla mojej rodzicielki- wyśle ją do najdalszej prowincji, zostanie tam do odwołania..

Był już ranek, Birgul wcale nie spała spokojnie. Cały czas miotała się i mówiła jakieś niezrozumiałe rzeczy. Niechętnie wstałem, ubrałem się i wyszedłem na taras, aby popatrzeć na moje ziemie i piękny widok.

Gdy już troche ochłonąłem wróciłem do komnaty, moja ukochana nadal spała, co nawet mnie cieszyło, bo wiem, że będzie chciała wszystko wiedzieć, a ja sam nie daje rady..

Ucałowałem jej czoło i zasiadłem przy biórku, chciałem odciąć się troche, wuęc zacząłem sprawdzać pisma od paszów. W pewnym momencie zauważyłem, że Birgul otwiera oczy. Szybko podszedłem do łoża i usiadłem na brzegu. Chwyciłem jej dłonie i uśmiechnąłem sie delikatnie, starałem sie wyglądać normalnie, lecz w srodku bylem wulkanem, ktory zaraz wybuchnie.

-dzień dobry moje słońce - próbowałem mówić normalnie ale z kazdym kolejnym słowem fala smutku dosiegała mnie.- jak się czujesz?

Patrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem, a w jej oczach lśniły łzy.

-A jak mam się czuć?-spytała cicho- Zostałam zraniona, oszpecona i oderano mi dziecko- mowila już coraz bardziej zrozpaczona- i już prawdopodobnie nigdy nie zostane matką! I to wsyatko przez jedną kobiete!- krzyczała, ale po kilku głębokich oddechach uspokoiła się.

-O nic się nie bój Birgul, moja matka poniesie kare za wszystko do czego doprowadziła- powiedziałem i pocałowałem wierzch jej dłoni. Po chwili do komnaty ktoš zapukał.

-Wejść.-powiedziałem głośno, a do pomieszczenia wszedł strażnik i ukłonił się.

-Panie, wielki wezyr prowadzi obrady divanu. Kazał przekazać, że chciałby abyś dziś się zjawił, bo ma do omówienia ważna sprawę.

-Dobrze, możesz odejść i wezwij Basima age.-ukłonił sie ponownie i wyszedł.

Spojrzałem niepewnie na Birgul. Starała sie uśmiechnąć i rzekła:

-Idź, poradzę sobie..- wytarła łzy z policzków, a ja ucałowałem jeden z nich.

-Niedługo wróce. Pod drzwiami będzie czekał Basim aga, gdyby cokolwiek się działo, masz mu powiedzieć. -kiwneła głową a ja wyszedłem szybko,aby jak najprędzej byc z powrotem przy niej.

                                ***
                   •Oczami Birgul•

Gdy Mustafa wyszedł jeszcze przez ok. Dziesięć minut leżałam w łóżku i gorzko płakałam. Nie chciałam robić tego przy nim, ponieważ juž wystarczająco ma problemów ze mną..

•Droga Na Szczyt-Sułtanka Birgul•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz