|rozdział 18: na imię ci...|

285 12 6
                                    

           Rozdział nie poprawiony!         

                       •Oczami Birgul•

Wyszłam z komnaty sułtana, cała zalana łzami. Pod drzwiami rozrzucone były drogocenne kamienie, ktore były częścią prezentu dla Mustafy. Skrzywdził mnie.. Ponownie moje serce przeszywa ten ogromny ból.

Wyszłam zza rogu i już miałam isc przez harem, ale zatrzymał mnie krzyk jakiejś dziewczyny. Wyrwała sie strażnikok i stanęła przede mną i zrozumiałam kto to jest. To ona zniszczyła moją miłošć. To jest ta cała Gulbahar.

-ty!- wskazała na mnie palcem- za kogo sie uważasz?! To ja miałam rządzić tym pałacem, ale przez ciebie nic takiego się nie stanie! Zabije cie!!- wrzasnęła i rzuciła się na mnie. Upadłam na plecy a ona uderzyła mnie w policzek. Pierwszy, drugi, trzeci raz. Potem już nie rozumiałam co sie dzieje, tylko krzyczałam ze strachu przed tym, Ze cos stanie sie mojemu dziecku. Pojawiło sie wiecej strażników, ale żaden nie potrafil jej ode mnie odciągnąć..

                                ***
                 •Oczami Mustafy•

Po wyjsciu Birgul stałem jeszcze na środku komnaty, po czym szybko wybiegłem za nią. Gdy zbliżałem się do haremu usłyszałem wrzaski.

Tylko nie to..-pomyślałem

Wbiegłem tam szybko a to co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania. Gulbahar hatun siedziała na Birgul i okladała ją po twarzy. Moja ukochana już przestała krzyczeć. Wydawało mi się, że nie wiedziała co się dzieje. Strażnicy próbowali ją odciągnąć ale nie dawali rady.

Rzuciłem się na nią i rzuciłem na bok. Strażnicy ją schwytali ją i zabrali na egzekucje. Birgul patrzyła gdzieś w ścianę. Zamykała powoli oczy.

-Birgul, Birgul patrz na mnie! Wszystko będzie dobrze.- głaskałem ją po głowie ale ona nie reagowała. Muszę zanieść ją do komnaty.- przyprowadzcie medyczkę do komnaty sułtanki.- powiedziałem cicho do Basima agi, a ten spojrzał na mnie zdziwiony.- tak sułtanki, a teraz szybko!- podniosłem głos zdenerowany, a on szybko pobiegł do lecznicy. Podniosłem moją ukochaną i zaniosłem do komnaty. Położyłem ją na łóżku a ona momentalnie zasnęła. Po chwili przyszła główna medyczka. Założyła jej opatrunki, podała leki i wyszła. Birgul nadal spała, musi odpocząć, a ja musze jej to wszystko wynagrodzić.

Położyłem się obok niej i przutuliłem ją do siebie. Pi chwili już spałem zmęczony tym okropnym dniem.

                                ***
                   •Oczami Birgul•

Obudziłam się gdy było już jasno. Dopiero teraz dociera do mnie co się stało i co mogło się stać. Czułam okropny ból głowy. Leżałam w swoim łożu w ramionach Mustafy. Mężczyzny, od którego wszystko się zaczęło. Pokochałam go całym sercem, a gdy nie mogłam go zadowalać przez kilka miesięcy, ponieważ spodziewam sie naszego potomka, on postanawia zabić się z inną. W dodatku ta kobieta zaatakowała mnie. Zależało jej ttlko na tym, aby zranić mnie i rządzić światem u boku mojego ukochanego. Całe i szczescie on w porę dostrzegł jak bardzo mnie zranił i mam nadzieje, że wszystko się ułoży.

Mimowolniebpo moich policzkach spłynęły łzy. Znów czuje ból. Bóg nie oszczędza mi trosk i zmartwień. Chciałabym, aby nastały już te piękne dni, kuedy razem z Mustafą będziemy opiekować sie naszymi dziecmi a nasza miłość się odbuduje. Jej fundamenty były kruche i popękały. Wszystko da się skleić, ale rysa, która to wszystko rozpoczęła, zostanie.

•Droga Na Szczyt-Sułtanka Birgul•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz