|rozdział 16: przepraszam...|

192 12 10
                                    

Dedykacja dla MonikaBolszakow <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Rozdział nie poprawiony...

6 miesięcy później..

*Oczami Birgul*

Ostatnie miesiące minęły nam cudownie. Jestem już w siodmym miesiącu ciąży, a moj brzuch jest już dość duży.Praktycznie cały czas spędzam z Mustafą. Jeździmy konno, spacerujemy i dużo rozmawiamy. Ostatnio jednal za jego prośba przeniosłam sie z powrotem do mojej komnaty. Poprosił o to, bo ma ostatnio bardzo dużo spraw zwiazanych z państwem. Mam takie dziwne wrażenie, że ta ciąza oddaliła nas od siebie i boje się o to,że Mustafa mnie zostawi dla innej, bo w koncu przez tyle miesiecy nie byłam w alkovie, ale oddalam te myśli. Przecież my się kochamy, a on nie mogłby mi tego zrobić. Mam nadzieje..

Szłam właśnie do komnaty Mustafy. Chciałam mu podarować prezent ode mnie. Kazałam stworzyć mu piękny sygnet z wybitą pieczęcią[Zdj w mediach].On podarował mi wiele prezentów jednak ode mnie nie chce nic ode mnie przyjąć. Niestety tego nie może odmówić..

Kierowałam sie wlasnie w strone jego komnaty z pudelkiem w reku. Przechodząc przez harem jak zawsze wzrok wszystkich utkwiony byl we mnie.

- idzie nasza kochana sułtanka.- zadrwiła jedna a ja momentalnie przystanęłam- jest nam ciebie żal. Twoja miłość się skończyła. Teraz nadeszła era innej dziewczyny w sercu sułtana!- krzyknęła zadowolona.

-O czym ty mówisz?!-zdenerwowałam sie i az zakręciło mi się w głowie.

-O Nurbahar hatun. Kolejny raz jest w alkovie. Nie z niej od wczorajszego popołudnia. Jeśli Bóg da i ona podaruje dziecko sułtanowi!-zamarłam. Przez dłuższą chwilę po prostu stałam i układałam sobie wszystko w głowie. Zachowywałam spokoj. Nie zwracajac ju uwagi i na docinki i smiechy innych dziewcząt po prostu szłam we wczesniej obranym kierunku. Na pewno kłamią..

Stanęłam przed sułtańską komnatą i ze stoickim spokojem rzeklam

-rozstąpcie się. Idę do władcy.

-sułtan jest zajęty. Nie pozwolił nikogo wpuszczać. Wracaj do komnaty.

-Czym jest zajęty?- niestety moje nerwy powoli przestały sie utrzymywać.

-Pan jest z nałożnicą.- i stało się. Mój najgorszy koszmar sie spelnil. Zrobil mi to.. Jak mógł..

Po usłyszeniu tych słów z moich oczu popłynęły łzy, a pudełko z podarunkiem upadło i otworzyło sie, co poskutkowało zniszczeniem pierścienia. Po chwili poczułam mocne ukłucie w okolicach serca i tepy ból głowy, po czym z wielkim hukiem upadłam by zatopić się w ciemności...

***
•Oczami Mustafy•

Leżałem w łożu z Nurbahar hatun. W pewnym momencie usłyszałem jakieš rozmowy, dźwięk upadanycg srobiazgów po czym wielki huk i krzyki. Poderwałem się i szybko zacząłem ubierać. Moja towarzyszka zrobiła to samo.

Prędko otworzyłem drzwi i wyszedłem sprawdzić co się stało, ale ten widok odebrał mi możliwość logicznego myślenia. Na ziemi walało się pełno kolorowych kamieni szlachetnych a wśród nich leżała moja ukochana. Boże, co ja zrobiłem?! Dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo ją skrzywdziłem..

Szybko podbiegłem do niej i zacząłem nią szturchać.

-Birgul?! Otwórz oczy! Wezwać medyka szybko!

-Mustafa, co tu sie dzieje?!- do moich oczu dobiegł głos Nurbahar.

-Wracaj do komnaty natychmiast!- wrzasnąłen podnosząc moją ukochaną a ona uklonila sie i odeszła.

Zaniosłem Birgul do mojej komnaty na łóżko. Dopiero teraz zauwazyłem, że rozbiła sobie glowe a po jej twarzy spływa krew. Jej suknia także byla nią poplamiona, co nie wrozyło dobrze dla dziecka.

Po chwili wbiegly medyczki i zaczsly sie nia zajmowac. Korzystajac z okazji poszedlem do komnaty Nurbahar hatun. Musze ja stad odeslac i to jak najszybciej..

Zastałem ja siedzaca zadowolona na ottomanie. Podszedlem i krzyknalem.

-Pakuj swoje rzeczy! Już nie nalezysz do mojego haremu. Odsylam cie do starego palacu na sluzbe. Nie chxe cie tu wiecej widziec.-na moje slowa zasmiala sie szyderczo. O co jej chodzi?

-Moje zadanie już zostało wykonane. A ty panie lepiej idz i naogladaj sie tej wywloki, bo niedlugo i ona, i ten bekart skonczą swoj żywot!- znow sie zasmiala. Podszedlem do niej i zamachnalem sie. Wymierzylem jej siarczysty policzek, po ktorym upadla.

-Moja matka cie przyslala?!-przytaknela zadowolona- co zrobilas Birgul?!

-W sumie i tak strace zycie, wiec powiem ci. Spozywala bardzo silna trucizne. Nie ma szans na przezycie.

Nie mialem juz checi jej ogladac,wiec wyszedlem szybko a po drodze kazalem straznikom ja stracic. Nie ma litosci.

Wszedłemdo mojej komnaty. Medyczki staly nad nią tylko. Nic już nie robiły.

-Co z nią? Dlaczego nic nie robicie? Ona spozyla silną trucizne, macir ja uratować..

-spokojnie panie, juz wszystko jest dobrze. Niedlugo sie obudzi, ale do konca ciązy zadntch nerwow ani zadnego poruszania sie. Zalecam aby caly czas lezała i odpoczywala, bo ciaza jest w niebezpieczenstwie.

-Dobrze, mozecie odejść.-mruknąłem i bezsilnie opadlem kolo niej na lozko. Wygladala okropnie. Na glowie miala bandarz, ktory caly czas byl nasiakany krwia. Jej twarz byla blada tak bardzo, że gdybym postawil ją pod biala scianą nie byloby róźnicy.. Połozylem sie obok niej i polozylem jej glowę na mojej klatce piersiowej przytulając w talii.

-Przepraszam.- szepnąłem i zasnąłem przytłoczony nadmiarem nerwów.

_______________________________
Hejka, chciałam was bardzo przeprosić za to, że tyle czasu nie było rozdziałów ale bylam chora i nie mialam sily, poza tym zbliza sie zakonczenie roku szkolnego, wiec trzeba poprawiac oceny i wgl.. Ale w nagrode oglaszam 3-dniowy maraton :D mam nadzieje ze rozdział sie podoba :*( wiem strasznie krotki :/ ).

Ps. Chcialabym wam bardzo podziekować za ponad pół tysiąca wyswietlen i ponad 100 giazdek- jesteście świetni <3

•Droga Na Szczyt-Sułtanka Birgul•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz