|rozdział 19: przejażdżka|

316 12 1
                                    

Rozdzial nie sprawdzony.
 
                     •Oczami Birgul•

Przez kilka dni po porodzie nie wychodziłam z łóżka, więc Mustafa pomagał mi przy dzieciach na tyle ile mógł oraz znalazł mi wiecej służących.

Za 2 dni ma przyjechać sułtanka Mahidevran. Nie jestem z tego powodu zadowolona i szczerze mówiąc boje sie tego spotkania, ale Mustafa powtarza mi w kółko, ze nic sie nie stanie, bo on bedzie ją miał na oku.

Każdego dnia boje sie o dzieci, bo wiadomo, Osman jest najstarszym i narazie jedynym nastepcą, a w palacu jest dziesiątki żmiji, ktore chcą to zmienić.

Dzieci są zdrowe i prześliczne. Binay jest bardziej podobna do mnie, ale ma oczy Mistafy- tak samo duże i ciemne, a Osman to cały tata- po mnie ma tylko dołeczki, gdy sie uśmiecha.

Siedziałam na łóżku i karmiłam dzieci, gdy do komnaty wszedł Mustafa z wielkim uśmiechem na ustach i pudełkiem w ręku. Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie, a ja polozylam dzieci do ich kołysek.

-Dzień dobry moja różo.- pocałował mnie w czoło- widze, że już czujesz się lepiej.- powiedział i usmiechnął się.

-Nie moge wiecznie leżeć w łóżku- zaśmiałam sie- juz wystarczająco odpoczelam, teraz musze zając sie dziecmi.

-Dobrze, ale nie przemeczaj sie narazie.- poprosił- mam coś dla ciebie.- posłał mi uśmiech i otworzył pudełko, w ktorym znajdowała się cudowna, złoto-fioletowa kolia. Sułtan zapiąłi ją, po czym namiętnie pocałował.

-Dziękuje, jest przepiękna. Sam ją zrobiłeś?

-Dla mojej sułtanki wszystko, choć zajeła ona dużo czasu- zaśmiał się.- Musze już isc, mam obrady, przyjdę wieczorem.

-Dobrze- uśmiechnęłam się, a on icałował moje czoło i wyszedł.

Poniewaz mialam jeszcze na sobie koszule nocna, postanowilam sie ubrac i wziac dzieci do ogrodu, bo jest piekna pogoda. Załozyłam moją ulubiona fioletową suknie ze złotymi wstawkami, ktora idealnie bedzie pasować do mojej nowej kolii. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a w nie wpielam delikatny,złoty diadem. Wzięłam syna na ręke, a Basim aga wziął Binay i wyszlismy z komnaty, w kierunku ogrodu, w ktorym miałam zjeśc śniadanie.

Gdy przechodziliśmy przez harem wszystkie pary oczu byly skierowane na mnie oraz dzieci, ponieważ nikt jeszcze ich nie widział. Przeszłam dumnie, z usmiechem na twarzy i udałam sie do ogrodu. Gdy juz sie tam znajdowałam, usiadlam na ottomanie z Osmanem i Binay na rękach. Po kilkunastu minutach zabawiania ich, dołączył do mnie Mustafa. Wstałam i ukłoniłam sie mu, co oczywiscie sie mu nie spodobało, poniewaz zakazal mi to robic, ale mniejsza z tym. Wzial ode mnie córke, bo stała sie jego oczkiem w głowie i zaczął ją kołysać w ramionach. Wzruszylam sie na ten widok, bo ona momentalnie zasnęła ze słodkim uśmiechem. Po chwili wylądowała w moich ramionach, a ja pocałowałam ją w czółko, a Mustafa powtorzyl czynność razem z Osmanem, co zajeło mu chwile dłużej, ale jednak szybciej ode mnie. Ucałowałam równiez jego czoło, a później oddaliśmy ich sługom, by mogli ich położyć w kołyskach. Kiedy odeszli sułtan zwrócił sie do mnie:

-Birgul, masz może ochote na przejażdżkę?- zapytał, a mi aż oczy sie zaświeciły z zachwytu na co sie zaśmiał.

-Oczywiście, że tak.- powiedziałam radośnie i wstałam z siedzenia, chwytając Mustafe pod ręke i idąc z nin w strone stajni.

Gdy weszlismy do środka, przywiatło nas rżenie koni i wesołe parskanie Amina i Elmasa. Podeszłam do nich i pocałowałam obydwu w pysk.
Osiodłałam Elmasa, a on Amina i ruszyliśmy w strone jeziorka, przy ktorym sie poznalismy.

-Mustafa-zwrocilam jego uwage- kiedy bedzie twoja matka? Muszę przygotować jej komnate.- westchnęłam, a on podjechał bliżej mnie.

-Jutro rano.- uśmiechnełam sie smutno- nie przejmuj sie- chwycił moją dłon i pocałowal ją- nic sie nie stanie. Juz w liscie jej wspomniałem, że nie zostaje w stolicy na długo. Jutro zorganizujemy przyjęcie, na cześć naszych dzieci, a ona po kilku dniach wyjedzie. Do tej pory nic nie powinno sie stac. Nie przejmuj sie już tak.

-Mustafa ja nie chce abyś przeze mnie kłócił sie z matka i resztą rodziny. Moze lepiej, zeby sultanka zostala juz w pałacu, najwyzej bede uważała i nie bede wchodziła jej w droge..

-Nie jestem co do tego przekonany.

-Ale ja jestem. Jej kara trwała wystarczająco długo. Chyba zrozumiała, co zrobila i już da mi spokoj.

-No możemy sprobiwac, ale jesli tylko coa ci zrobi lub powie cos co mi sie nie spodoboa, od razu stad wyjedzie.

-Dobrze.- usmiechnelam sie.- wracajmy juz, musze nakarmic dzieci, bo pewnie juz sie obudziły.- rzekłam zmeczona, bo zajmowanie sie tak malymi dziecmi jest bardzo męczące.

-No to jedźmy.- uśmiechnął się pocieszająco.- kto pierwszy w pałacu, ten dostaje nagrode od drugiego.- zasmiałam się i ruszyłam. Po chwili jednak Mustafa mnie wyprzedził i wygrał wyścig.

-To nie fair. Ty zawsze wygrywasz.- zasmiałan się i zeszłam z Elmasa oraz oddałam go stajennemu tak, jak sułtan.

-To jaka będzie moja nagroda?- zapytał i popatrzył w moje oczy z miłością i tęsknotą. Podeszłam do niego powoli, nie zrywając kontaktu wzrokowego i namiętnie go pocałowałam. Po kilku chwilach odsunelismy sie od siebie.

-Może być taka, czy chcesz coś jeszcze?- spytałam rozbawiona i ruszyłam do pałacu, a moj ukochany zaraz obok mnie. Złapałam go za ręke i szłam w strone haremu.

-Dobrze wiesz, że nie chce niczego. Wystarczającym prezentem dla mnie jestes ty i nasze dzieci- zatrzymał sie- Ja musze isc załatwić sprawy państwowe. Przyjdę wieczorem- cmoknął moje czoło.

-Do zobaczenia.- powiedziałam. Pn poszedł do swojej komnaty, a ja do swojej. Dzieci już sie obudziły i płakały, bo zapewne były glodne. Nakarmiłam je i pobawiłam sie z nimi. Po dłuzszym czasie zasnęły na moim łożu, wiec położyłam sie obok nich i zaczęłam czytać ksiazke, ktorej nie skonczyłam przed porodem. Po kilkudziesieciu minutach zmozył mnie sen.

                    •Oczami Mustafy•

Gdy skonczyłem podpisywać wszystkie papiery i dokumenty było już późno, więc postanowiłem iść spać. Ustaliliśmy, że ja bede przychodził codziennie do komnaty Birgul, wiec i tym razem to zrobiłem. Gdy wszedłem zastałem prześliczny widok. Moja zmeczona ukochana spała z książką w rękach, a obok niej lezały dzieci. Aby nic im sie nie stało przeniosłem och do kolysek. Gdy to zrobiłem, wziąłem ksiązkę od Birgul i odstawiłem ją na półkę, po czym nakryłem polozylem sie obok niej i przykryłem nas koldrą. Przyciągnąlem ją do siebie tak, że głowe miała opartą na moim torsie, a ja ręką oplotłem ją w pasie. W takiej pozycji rowniez zasnałem, z wielkim usmiechem na twarzy.

____________________________________
Hejka! Przepraszam, ze tyle czasu nie bylo rozdzialu, ale postaram sie to zmienic, poniewaz wreszcie nadeszly nasze upragnione wakacje. Moglabym wstawiac rozdzialy nawet co dwa-trzy dni, ale wzielam sie za pisanie innwj ksiazki, wiec musze jakos podzielic czas na obydwie.
Mam nadzieje, ze rozdzial sie podoba, ale spada wasza aktywnosc, wiec prosze was bardzo o komentarze i gwiazdki :) buziaki i do nastepnego :* <3

•Droga Na Szczyt-Sułtanka Birgul•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz